Jakiś czas temu z
wielkich nudów i braku weny, napisałam opowiadanie. Tematyka zgoła inna niż na
blogu. Cóż … Powstało coś (czytaj opowiadanie), co wysłałam na konkurs
"Miniaturka Miesiąca" na stronie Katalogu Granger. Sama nazwa mówi,
że przedsięwzięcie związane jest z tematyką potterowską. Bohaterką opowiadania
jest Hermiona i Lucjusz Malfoy. Trochę mnie poniosło ;) Jednak założenia konkursu dawały wiele
możliwości. Jak na pierwszą miniaturkę w tej tematyce, mogę się pochwalić
nagrodą publiczności. Stwierdziłam, że opublikuję miniaturę i zaprezentuję Wam
nagrodę, którą otrzymałam od administratorów Katalogu. Dziękuję za wszelkie
głosy, jakie oddaliście na moje opowiadanie, a jednocześnie gratuluję
zwycięzcom i pozostałym uczestnikom.
Ocean
Za nami wiele kłamstw
Pomyliłam kilka chwil z całym życiem
Czekałam twoich ust
W krzyku ciszy szeptu słów już nie
słyszę
Czemu pamięć dalej ma twój smak
Zapach wciąż ten sam
Czemu na rozstaju naszych warg ocean
pragnień
Gdy wszystko co chce niebo dać
zamieniam w ogień
Wszystko co chce niebo dać umyka z
objęć
Kiedy bliskość nas rani aż tak
Dawno minął już czas na żal
Za nami wiele kłamstw
Czas mi świadkiem
Bóg go dał jestem silny
Czekałem twoich ust
Umierałem już nie raz
Dziś spokojniej
Czemu pamięć dalej ma twój smak
Zapach wciąż ten sam
Czemu na rozstaju naszych warg ocean
pragnień
Gdy wszystko co chce niebo dać
zamieniam w ogień
Wszystko co chce niebo dać umyka z
objęć
Kiedy bliskość nas rani aż tak
Dawno minął już czas na żal
Patrycja Markowska, Artur Gadowski, Ocean.
Biblioteka
arystokratycznego dworu przybrała wygląd obskurnego baru w najgorszej dzielnicy
Londynu. Gdyby książki mogły płakać, zapewne nastąpiłaby powódź jakiej
czarodziejski świat nigdy nie widział. Puste butelki po różnego rodzaju
trunkach, przepełniona do granic możliwości popielniczka, puste opakowania po
papierosach, odłamki szkła z niegdyś pięknych, kryształowych szklaneczek. A w
tym chaosie ON. Mężczyzna na którego
widok swojego czasu omdlewały nie tylko czarownice, ale i kobiety mugolskiego
pochodzenia. Wysoki, pięknie zbudowany, tajemniczy, a przede wszystkim do
szpiku kości arystokratyczny. Tylko, że z wyobrażenia TAMTEGO mężczyzny nic
nie pozostało. Na szezlongu, w niedbałej pozycji leżał mężczyzna w poplamionej
koszuli. W jednej dłoni trzymał tlący się niedopałek cygara, a drugą niedbale
zaciskał na w połowie wypełnionej szklaneczce z bursztynowym płynem. Kim był ów
mężczyzna i co spowodowało jego aktualny stan?
Owym
mężczyzną był Lucjusz Malfoy, jeden z najpotężniejszych magów współczesnego
świata. Jego życie nadawałoby się na scenariusz najlepszego filmu, które od lat fascynowały
Lucjusza. Mimo, że nawet na najcięższych torturach, by się do tego nie
przyznał. Jako młodzieniec z bogatej rodziny, myślał, że nie podlega żadnym
zasadom, żadnym regułom. Brał od życia to czego zapragnął, nie bacząc na
jakiekolwiek konsekwencje. I tak wieku siedemnastu lat został ojcem. Poślubił
kobietę, której nie kochał, zmuszony przez rodziców do wzięcia odpowiedzialności
za swoje czyny. Jednak nic bardziej mylnego. To wydarzenie nie nauczyło go
kompletnie niczego. Później seria nieprzemyślanych decyzji. Przyłączenie się do
obłąkanego żądzą władzy nad światem czarodziei i ludzi Lorda Voldemorta, zdrada
żony, pobyt w więzieniu, strata majątku, rozwód, ponowne zbudowanie fortuny,
oczyszczenie rodowego nazwiska. Tyle wydarzeń w życiu zaledwie jednego
człowieka. Iście hollywoodzki scenariusz z Oscarową rolą. Dlaczego więc, ten
trzydziestoośmiolatek leży sam, pośrodku biblioteki nie trzeźwiejąc od dwóch
tygodni? Odpowiedź jest prosta. Do stanu w którym się obecnie znajduje
doprowadziła go miłość, a raczej jej utrata. Tajemnicą dla całego
czarodziejskiego świata było, że Lucjusz się zmienił. Więzienie i strata żony spowodowały,
że zaczął cenić drobne rzeczy w swoim życiu. Docenił to jakim jest
szczęściarzem mając u swego boku syna, który dostarczał mu powodów do dumy i
był dowodem, że jednak nie wszystko w swoim życiu spaprał. Z arystokratycznego
dupka zadzierającego nos w chmury, wyłonił się człowiek otwarty na otoczenie;
filantrop, mecenas sztuki. Do szczęścia brakowało mu tylko jednego. Miłości. A ta zaskoczyła go z ukrycia.
Zaatakowała podstępnie, tak, że niczego nieświadomy Lucjusz był zakochany po
uszy nawet o tym nie wiedząc. Kto sprowadził na niego ten nędzny los? To był
dla Lucjusza największy cios. Jego serce zabiło szybciej dla najlepszej
przyjaciółki jego syna. Dobrze zapowiadającej się pisarce, piekielne zdolnej
czarownicy- dwudziestoletniej Hermionie G. . Wszelkie znaki na niebie i ziemi
świadczyły, że zrobi z siebie ostatniego głupca. Mając na karku czterdziestkę
zachciało mu się oglądać za młodą, piękną, zdolną dziewczyną. Właśnie ona stała
się największą tajemnicą arystokraty. Jako, że jego syn Draco i Hermiona z niewyjaśnionych
przyczyn z wrogów stali się najlepszymi przyjaciółmi, później zdecydowali o
podjęciu tych samych studiów, Lucjusz mógł bezkarnie obserwować swoją boginię.
Zawsze znajdował jakiś pretekst. Tu odwiedziny u syna, tam zaproszenie na obiad
Draco wraz z przyjaciółmi, a czasem jakieś bilety na koncert, czy sztukę
teatralną. Wszystko, byleby choć przez chwilę być blisko niej. Niewątpliwie
stary głupiec. Zamiast otwarcie powiedzieć pannie o swojej fascynacji, wolał
bawić się w podchody. Był świadom jej osoby jak niczego w swoim dotychczasowym
życiu. Jego nos wychwytywał jej zapach wśród najbardziej wyszukanych mieszanek.
Jego oczy znały każdy milimetr jej skóry, żadna zmarszczka, czy też grymas nie
umknęły jego uwadze. Z jej oczu potrafił wyczytać kiedy jest zmęczona, kiedy
zła, a kiedy szczęśliwa. Była dla niego jak posąg postawiony na ołtarzu jego
prywatnego uwielbienia. Jednak, na co to wszystko, skoro obiekt jego westchnień
był zupełnie nieświadom jego fascynacji. Jednak czy aby na pewno?
Początkowo
Hermiona nie mogła uwierzyć w subtelne znaki, które do niej docierały. Przecież
Draco i ona się przyjaźnią. Wraz z Harrym tworzą świetną paczkę przyjaciół. Razem wynajęli mieszkanie, wspólnie studiują
na uniwersytecie, i tym magicznym i tym mugolskim. Ojciec przyjaciela jest
częstym gościem. W końcu łączy go z synem nie tylko relacja ojciec- syn, ale
również przyjaźń. Lucjusz jest dla Draco wzorem i dowodem na to, że każdy może
się w życiu zmienić i coś osiągnąć. Jest też jedynym rodzicem jako, że matka
Dracona zniknęła wraz z uzyskaniem rozwodu, zostawiając lekkomyślnego męża i
malutkiego synka. Początkowo nic nie wskazywało na to, że Lucjusz interesuje
się nią w inny sposób, niż jako przyjaciółką syna. Jednak jakiś niepokój
siedział pod jej skórą i drażnił niczym kamyszek w bucie. Przypadkowe muśnięcia
dłoni, przeciągłe spojrzenia, mimowolny dotyk, coraz częstsze rozmowy.
Pragnienie by pozostać choć na chwilę w jego towarzystwie z czasem stało się
dojmujące. Każda taka chwila była godna zapamiętania, by później po raz kolejny
ją odtwarzać i pielęgnować. Oboje coraz bardziej pochłaniało uczucie, które
świadomie wypierali ze swojego serca, ale i z umysłu. Dwóch postronnych
obserwatorów w postaci Harrego i Draco, postanowiło uhonorować te podchody
zakładem- kto pierwszy się złamie. I o dziwo, Draco nie miał nic przeciwko
Hermionie jako partnerce swojego ojca. Najważniejsze było dla niego szczęście
rodzica, nawet jeśli nosiło ono imię Hermiona.
Podchody
trwały, jednak wszystko ma swój kres. Przysłowiową kroplą, która przelała czarę było przyjęcie,
które Lucjusz postanowił wydać z okazji
dwudziestych pierwszych urodzin syna. Podczas tak ważnej uroczystości nie mogło
zabraknąć najlepszych przyjaciół, a jednocześnie współlokatorów jubilata. Kiedy
ją zobaczył… . Kiedy ją zobaczył, zastygł. Taka młoda, taka ujmująca. Świeża,
promienna. Stojąc pośrodku gwaru, pozostawał nieczuły na otoczenie. Pragnął ją
dotknąć, poczuć. Zatopić nos w jej miękkich pachnących lokach, obrysować
językiem kształt jej ust, owiać oddechem krzywiznę szyi. Zapragnął, by już na
zawsze pozostała jego. Najchętniej zamknąłby ją w złotej szkatule i wyjmował okazjonalnie, jak
najcenniejszy skarb. Wiedział jednak, że Hermiona nie jest kobietą, która da
się zamknąć w czterech ścianach miłości, choćby nawet największej. Nagle
otrzeźwiał, zobaczył jak do miłości jego życia podchodzi jakiś chłystek. Dłonie
samoistnie zacisnęły się w pięści. Chciał dobyć różdżki i posłać serię
najwymyślniejszych i najbardziej bolesnych klątw jakie przyszły mu na myśl. Nie,
ona jest jego i tylko jego. We wzburzeniu nie odnotował, że znalazł się tuż za
jej plecami. Czując jego obecność gwałtownie się obróciła, tym samym rozlewając
na nich szklankę soku trzymaną w delikatnych dłoniach. Jej twarz pokryła
purpura. Jak mogła być tak nieuważna. A on? Dostrzegł świetny pretekst by wyciągnąć
ją z gwarnego pomieszczenia. Delikatny uchwyt dłoni, subtelne pociągnięcie.
Chwila samotności. Zadziałał zanim pomyślał. Instynktownie. Jego dłoń okalająca
jej policzek, jej usta muskające jego chłodne palce. Tęskne spojrzenia,
delikatna pieszczota. Słodycz mieszających się oddechów- pocałunek. Delikatne
zetknięcie się ust, sondujący dotyk, badawcze pieszczoty. Namiętność, cichy
szept, pieszczota, płomień pochłaniający usta. Gwałtowne, namiętne pełne pasji-
usta, języki, zęby. Z ust na policzki, oczy, szyję. Przyspieszone oddechy,
wszędobylskie ręce, namiętne ocieranie się ciał. Eksplozja uczuć i namiętności.
Początek.
Koniec podchodów, koniec tajemnicy. Związek, a raczej jego początek. On- starszy,
doświadczony życiowo, bogaty, przystojny, z mroczną przeszłością, ona- młoda,
piękna, świeża. Dzieli ich ocean, łączy tylko wąska kładka zwana miłością.
Narażona na podmuchy wiatru, padający deszcz, na tysiące przeciwności. Jednak
ta najważniejsza tkwi w nich, a raczej w nim. Mimo, że tak bardzo pragnął, nie
potrafił docenić tego szczęścia. Targają nim wątpliwości. Czy jest dostatecznie
dobry dla niej? Przecież tak wiele stracił w życiu, tyle błędów popełnił. A
jeśli ona odejdzie? Co jeśli jej miłość przeminie? Ciągłe wahanie osłabia jej
wolę walki. O nią, o niego, o nich. Miało być idylliczne szczęście, a jest
szara rzeczywistość. Jednak walczy, po raz kolejny. Dla nich.
Tymczasem
On
robi coś co sprawia, że Ona się
poddaje. Hermiona odchodzi, a Lucjusz zamyka się w bibliotece z zapasem
alkoholu. By uśpić uczucia, zagłuszyć wyrzuty sumienia, nie dopuścić do siebie
głosu serca, które krzyczy, że jest głupcem, że ma iść i błagać na kolanach,
walczyć o nią. W takim stanie znajduje go Draco. W bibliotece, z zaciągniętymi
ciężkimi zasłonami, powietrzem przesiąkniętym alkoholem, papierosami i wonią beznadziei.
-Tato !!!- wołanie
wywołuje nieprzytomne spojrzenie,
bełkotliwy ton.
- Tato, ocknij się, wypij !!!
Dobrze
mieć w rodzinie Mistrza Eliksirów. Eliksir niweluje otępienie alkoholowe,
jednak nie leczy kaca moralnego.
-Gdzie Hermiona?
-Odeszła.
-Odeszła, czy ją zachęciłeś do
odejścia?
-Odeszła, wybrała waszego
przyjaciela Harrego- Zbawcę Świata- stwierdzeniu towarzyszy kpiący śmiech.
-Chyba coś ci się pomyliło.
-Widziałem ich. Obejmowali się
zajęci zakupami u jubilera. Kiedy wróciła zapytałem; zaprzeczyła. Powiedziałem
jej, że jest taka sama jak Narcyza. Odwróciła się i odeszła.
-Nie dziwię się, myliłeś się, a ona
miała już dość twoich wiecznych oskarżeń. Ona cię kocha, tak po prostu. A ty po
raz kolejny nie posłuchałeś serca. Spieprzyłeś
wszystko koncernowo.
-Wiem co widziałem.
-Ty widziałeś to, co chciałeś
widzieć. Hermiona występowała, jako konsultantka w zakupach. On kupował coś dla
mnie.
-Dlaczego mi nie powiedziała?
-Może chciała byś uwierzył w was i
jej zaufał. Idź do niej i powiedz, że ją kochasz. Nie oczekuj niczego w zamian,
po prostu powiedz, co czujesz.
Rozmowa
z synem wstrząsnęła nim. Leżał jeszcze długo i analizował, co usłyszał. Doszedł
do tego, że niczym nie różni się trzydziestosiedmioletni Lucjusz od
siedemnastoletniego Lucjusza. Pokochał i był kochany. Zmarnował to wszystko,
przez zazdrość, obawy, uprzedzenia. Czy można to jeszcze naprawić? Sięgnął
dłonią po pudełko leżące w rogu kanapy. Z pietyzmem pogłaskał malutki futerał.
Wyjął platynowy krążek by spojrzeć na słowa wygrawerowane w jego wnętrzu Na zawsze.
Przywrócenie
swojej dawnej świetności zajęło mu kilka
chwil. W końcu nie od parady władał jedną z najpotężniejszych różdżek. Wiedział, gdzie niosą go myśli. Był pewien, że
tym razem, to faktycznie na zawsze. Tylko, czy nie za późno?
Kiedy
pukał do jej drzwi, cały drżał. Wiedział, że za nimi jest jego szczęście. Kiedy
ją zobaczył, zmartwiał. Jej oczy straciły blask, uśmiech nie zdobił przepięknej
twarzy. Jednak nadal była jego. Jego dłoń delikatnie pieściła jej policzek, a z
jej oczu poleciało kilka łez, które on natychmiast scałował.
-Kocham cię, tym razem na zawsze…
-Cieszę się, że w końcu
to zrozumiałeś…