Olbrzymia sala balowa tonie w nastrojowym mroku. Jedyne
oświetlenie stanowią refleksy przy suficie mieniące się całą paletą barw. Tłum
ludzi ściśle wypełnia pomieszczenie. Jednak ich obecność nie przeszkadza mi.
Czuję, że jesteśmy tylko ja i ona. Słodko pachnące włosy, nieziemski zapach
ciała. Objęci tak ciasno, pasujemy do siebie idealnie. Każda, nawet najmniejsza
krzywizna jaj ciała ,doskonale współgra z moim. Moje ręce obejmują jej talię, jej dłoń wplątana w moje włosy,
druga miarowym ruchem gładząca tors okryty czarną marynarką. Trwamy
w zawieszeniu, a jednak delikatnie poruszamy się w takt dobiegającej
zewsząd romantycznej ballady. Moje usta delikatnie muskają jej policzek, by za
chwilę szeptać do ucha wysmakowane komplementy. Czuję jak jej ciało spina się w
moich objęciach. Mój oddech owiewa jej szyję, usta skubią delikatną skórę nad
obojczykiem. Oboje drżymy w oczekiwaniu. Nagle sala balowa znika. Znajdujemy
się w pomieszczeniu przypominającym salon. Skupiam uwagę na kominku, w którym
wesoło strzelają palące się płomienie. Podchodzi do mnie. Jej dłoń gładzi mój
policzek. Opuszki palców drażnią kącik ust, by po chwili obrysowywać swą
delikatnością wargi. Usiłuję nawiązać kontakt wzrokowy, jednak moje oczy wciąż
podążają na jej soczyste usta. Wyglądają niczym dojrzałe maliny w środku
słonecznego lata. Kocham ten smak, pragnę ich zakosztować, choćby to była
ostatnia rzecz jaką zrobię w życiu. Jeden moment, jedna sekunda. Moje usta
opadają na jej, łącząc nas w słodkim i czułym pocałunku. Jestem głodny. Głodny
jej smaku, zapachu, jej całej. Wciąż nie mam dość. Chwila staje się minutą.
Minuta godziną, a ja wciąż pragnę. Chcę by ten pocałunek dotarł wprost do jej
serca. By sprawił, że już na zawsze będzie moja i tylko moja. Odrywamy się od
siebie zdyszani, lekko przestraszeni tą głębią, która nas pochłonęła. Chcę
zobaczyć, jej oczy. Jej duszę zaklętą w nich… .
Po raz kolejny to samo, budzę się zdyszany, mój nagi tors
pokrywa warstwa potu. Z oczu znika sen, rozmywa się piękna jawa mej miłości.
Dziewczyna bez twarzy znika wraz z nadejściem kolejnego poranka .
-Olga myślę, że to nie jest dobry
pomysł.
-Ramallo jaki z ciebie stary zgred.
Wyjdziemy do kina, na dobrą kolację, zobaczysz wszystkim nam to dobrze zrobi.
-Marcos nie jest w nastroju na
wyjścia.
-Kochany Marcos jest głupcem. Nie widzi
czegoś, co jest oczywiste. Zamknął się w swojej skorupie i nie dostrzega
faktów, kiedy ma je podane na talerzu. A niby taki dobry prawnik.
-Co masz na myśli Olga?
-Ramallo, jak dodasz dwa do dwóch to
zobaczysz co wyjdzie. Czasem słowa to tylko słowa. Często jest tak, że jedno
mówimy, a drugie robimy. Chodź ty stary pierniku, zabieramy ich do kina.
Czasem
mimo przeciwności losu należy się otworzyć na ludzi. Pozwolić sobie pomóc.
Nawet nic nie znaczące wyjście do kina może przynieść niespodziewanie pozytywne
efekty.
(Wyjątkowo, wprowadziłam wartki dialog kilku osób, dla
ułatwienia oznaczyłam inicjałami, kto aktualnie się wypowiada)
L: Film był cudowny i ta kolacja,
poezja smaku dla podniebienia. Olga dziękuję, że nas namówiłaś.
M: Tak masz rację musimy to
powtórzyć, jak najszybciej - Lili skierowała spojrzenie na męża, a jej wzrok
zawierał nieśmiałe pytanie. Marcos delikatnym skinieniem głowy dał znać, że nie
ma nic przeciwko temu, by przyjaciele dowiedzieli się o telefonie, który
odebrali dzisiejszego poranka.
L: Olga, Ramallo chcemy wam coś
powiedzieć, a raczej zapytać o wasze zdanie.
O: Kochana, mów co się stało.
L: Więc odebraliśmy dziś telefon ze
studia telewizyjnego, w którym była na próbnych castingach Viola. I to studio
zaprosiło naszą Małą do współpracy. Pracowałaby nad serialem dla młodzieży,
udzieliłaby głosu jednej z głównych bohaterek. Co wy na to ?
Jak zwykle
pierwsze zdanie należy do Olgi, Viola to w końcu jej oczko w głowie.
O: To wspaniały pomysł. Violetta
kocha to zajęcie i ciągle mówi o pracy jako lektor. Poza tym uwielbia podglądać
Federico przy nagraniach.
L: Olga to jest właśnie dodatkowy
plus. Federico dostał do odegrania główną rolę męską. Myślę, że mógłby jej
pomóc wdrożyć się w ten zawód.
R: No nie wiem. Coś ostatnio ta
dwójka chyba się pokłóciła. Nie spotykają się już tak często, a ostatnio byli
chyba razem w kinie z Fran i Leonem.
O: Ramallo jaki ty jesteś durny. Ty
naprawdę nie widzisz o co im chodzi.
R: Olga, nie mam pojęcia.
O: Ramallo, Viola kocha się w
Federico. Podejrzewam, że oboje są na etapie zaprzeczenia. Ona jest jeszcze
młodziutka i chyba nie do końca wie co czuje. Natomiast Fede boi się chłopaków.
W końcu najlepszy przyjaciel, chłopakiem ich siostry. Totalna masakra.
M: Olga co ty za głupoty opowiadasz.
Violetta jest jeszcze dzieckiem.
L: Marcos skarbie, Violetta jest
młodą kobietą. Ma czternaście lat. Dorasta. Dostrzega, że istnieje coś takiego
jak płeć przeciwna. Federico to młody, odpowiedzialny mężczyzna. Jeśli Viola ma
się w kimś zakochać, to niech to jest chłopak, którego znamy i lubimy.
M: Nie wiem czy to nie za wcześnie.
Mamy dość problemów przez miłostki naszego syna.
L: Marcos to nie czas na rozmowy o
Diego. Teraz najważniejsza jest Viola. Musimy podjąć decyzję, która być może
zaważy na jej życiu.
M: Violetta już wyraziła swoje
pragnienia. Nam nie pozostaje nic innego jak tylko zaakceptować jej decyzję i
wspierać ją jak tylko będziemy mogli.
Nie, nie,
nie. Federico nie wolno ci. To siostra twojego najlepszego przyjaciela. Co mówi
niepisany kodeks przyjaźni męsko- męskiej. Siostra twojego przyjaciela jest
nietykalna. Nieosiągalna, nie istnieje dla ciebie jako kobieta. Przecież Diego
urwie mi głowę. Boże żeby tylko głowę. Viola to jego oczko w głowie. Chucha na
nią i dmucha jak na niemowlaczka. Jak ja mu to powiem? Hej stary, podoba mi się twoja siostra. Nie, nie przejdzie.
Może- Diego zakochałem się. A Diego kurtuazyjnie zapyta: Kim
jest twoja wybranka, znam ją? I co odpowie Fede; Twoja siostra, Viola. Już
po mnie, on mnie zabije. Ale co ja poradzę na to, że tak cholernie mi na niej
zależy. Jest dobra, miła, ma mega poczucie humoru i jest taka śliczna. Łączą nas wspólne pasje
i zainteresowania. Kiedy się uśmiecha przechodzą mnie dreszcze. Dłonie same
wyrywają się by pogłaskać ją po policzku, dotknąć włosów, chwycić za rękę. Cały
czas męczą mnie słowa piosenki nowego
serialu: Tylko z daleka jej ciało. A sam
widok to dla mnie za mało. Ona uśmiecha się do mnie. Ale czy myśli o mnie?
Kiedy na premierze objąłem ją wydawało mi się, że ona czuje tak samo, ale od
tamtego czasu nie odzywa się do mnie. Złączymy
się w parę jedną. Będziemy przykładem miłości na pewno. Chcę byś była moją
jedyną. Nie, nie ciągle ta piosenka. Myślę,
że wręcz mnie unika. Zawsze jakaś wymówka. A to dużo nauki, zajęcia dodatkowe, spotkanie
z Fran. Zawsze coś. Sam zastanawiam się czy mogłem się aż tak pomylić w ocenie
jej zachowania. Jak nie zapytam to się nie dowiem. A z Diego jakoś to będzie,
gorzej jeśli Mała nie odwzajemnia moich uczuć. W sumie to nigdy nie słyszałem,
by mówiła, że podoba jej się jakiś chłopak. Może po prostu nie zwraca na nas
jeszcze uwagi. Nie ma co gdybać. Spacer to najlepsze co teraz mogę zrobić. Nic
tak nie odświeża umysłu jak porządny długi spacer. Kurtka, buty, telefon i mnie
nie ma. Bez celu, bez ograniczeń czasowych, tylko ja i moje myśli.
Spacer
typu, gdzie nogi poniosę jednak nie był dobrym pomysłem. Od pięciu minut stoję
przed domem Violi. Dobrze, że to Madryt bo gdybym taki otumaniony wyszedł na
spacer w Salamance, to byłby to najdłuższy spacer na świecie. Obojętnie jaką
drogę bym nie wybrał moje nogi przywiodłyby mnie właśnie pod te drzwi. Moja
podświadomość zdecydowała za mnie. A może to wiadomy znak. Skoro już zaszedłem
tak daleko, świadomie czy też nie, zachowam się jak wytrawny pokerzysta. Wszystko,
albo nic. Ręka sama podrywa się ku dzwonkowi przy drzwiach. Jest jeszcze szansa
na ucieczkę.
-Dzień dobry Federico, miło cię
widzieć. Przyszedłeś do Leona?
-Dzień dobry pani Olgo. Ja do
Violetty.
-Kochany chłopcze, jak jeszcze raz powiesz
do mnie pani to obiecuję, że nigdy już nie upiekę ci tarty z malinami.
-Dobrze zacznijmy jeszcze raz. Dzień
dobry Olga. Jak się miewasz, pięknie dziś wyglądasz.
-Tak zdecydowanie lepiej Fede. Viola
jest u siebie. Pójdziesz sam?
-Jasne.
Ucieczka z
miejsca mojej przewidywanej klęski nie powiodła się. Tak, wytrawny pokerzysta
się znalazł. No nic, najwyżej koniec mojego końca nadejdzie za sekundę .
Delikatnie pukam do drzwi jej królestwa. Słyszę ciche: Proszę.
-Violu chyba powinniśmy porozmawiać…
.
Kocham Cię
moimi myślami. Całymi dniami i nocami. Z Tobą wiążę swe nadzieje. A miłość...
miłość nas rozgrzeje!
Jestem
zły. Wiem to. Zły brat. Zły człowiek. Nieszczęśliwa pierwsza miłość. Godziny
namiętności, które nie do końca pamiętam. Szok, złość. Nienawiść do siebie, do
niej. Dziecko. Nie dziecko Diego. Nie moje. Dlatego właśnie jestem złym
człowiekiem. Nawet nie potrafię kochać swojego dziecka. Nawet nie potrafię o
nim myśleć w kategorii Moje. Czy to jednak oznacza, że nic
mnie w życiu już nie czeka? Że zostanę na dnie? To co usiłowała powiedzieć mi
Viola, właśnie do mnie dochodzi, dociera ze zdwojoną mocą. Ja też mam prawo żyć
pełnią życia. Zakochać się, mieć dziewczynę, być szczęśliwym. Kiedy zgodziłem
się pójść z Małą do kina byłem bardzo sceptyczny. Zgodziłem się tak na
odczepne. Byleby mi głowy nie truła. A tam spotkała mnie miła niespodzianka w
postaci Franceski. Początkowo oganiałem się od niej jak od natrętnej muchy.
Myślałem, że sobie ze mnie żartuje. Sądziłem, że to Diego jej się podoba.
Później cała afera z Allegrą. Nie było okazji by się spotkać, poznać ciut
lepiej. Wyjście do kina wszystko zmieniło. Poczułem się przy niej jak zwykły
nastolatek. Choć przez chwilę nie myślałem o wydarzeniach z zeszłego roku.
Byłem normalnym chłopakiem spędzającym czas z przyjaciółmi. To ona sprawiła, że
wrócił stary Leon. Beztroski, uśmiechnięty. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie.
Nie mam pojęcia czy dam być tym Leonem jaki tkwi w oczach Franceski czy
Violetty, ale zamierzam się przekonać, choć spróbować. Szybko biorę do ręki
telefon i wystukuję wiadomość: Mogę cię jutro odwiedzić? Nie muszę
długo czekać na odpowiedź: Tak, czekam po południu. Dobrze, że
nie stchórzyłem choć raz.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Wisława
Szymborska
Oboje są przekonani,
że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność,
ale niepewność piękniejsza.
Sądzą, że skoro nie znali się
wcześniej,
nic między nimi nigdy się nie
działo,
A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?
Chciałabym ich zapytać,
czy nie pamiętają -
może w drzwiach obrotowych
kiedyś twarzą w twarz?
jakieś "przepraszam" w
ścisku?
głos "pomyłka" w
słuchawce?
- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamiętają.
Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek.
Jeszcze nie całkiem gotów
zamienić się dla nich w los,
zbliżał ich i oddalał,
zabiegał im drogę
i tłumiąc chichot
odskakiwał w bok.
Były znaki, sygnały,
cóż z tego, że nieczytelne.
Może trzy lata temu
albo w zeszły wtorek
pewien listek przefrunął
z ramienia na ramię?
Było coś zgubionego i podniesionego.
Kto wie, czy już nie piłka
w zaroślach dzieciństwa?
Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kładł się na dotyk.
Walizki obok siebie w przechowalni.
Był może pewnej nocy jednakowy sen,
natychmiast po zbudzeniu zamazany.
Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie.
W rozdziale wykorzystano wiersz Wisławy Szymborskiej, Miłość od pierwszego wejrzenia. Ponad to Tekst piosenki zespołu Rh+ pod tytułem Po prosty miłość, oraz piosenkę w wykonaniu Michała Żebrowskiego i Kasi Stankiewicz- Nie bój się kochać .