niedziela, 24 lipca 2016

Rozdział 2-Czternaście lat i dwa tygodnie wcześniej


Czternaście lat i dwa tygodnie wcześniej…(1)

Viooooooooooletta, bo się przewrócisz, uważaj troszeczkę, przecież jesteś już dużą dziewczynką.
- Mamusiu ale jest tak cudownie, jutro Wigilia. Zobacz jak pięknie.
- Faktycznie, Olga się postarała.
Tak, Tak. Już jutro Wigilia. Najlepszy okres w roku poza wakacjami. Wstałam dość wcześnie jak na dziesięcioletnie dziecko, które nie musi chodzić do szkoły. Postanowiłam, że dziś będę księżniczką, taką jak w bajkach, które na dobranoc czyta mi tata. Jestem już na tyle duża, że mama pozwala mi się ubierać samej czasem tylko wyzywa, że robię straszny bałagan
w szafie, ale wtedy Olga lituje się na de mną i wspólnie składamy uprzednio porozrzucane ubrania. Wersja na dziś księżniczka- różowa tutu oczywiście z mnóstwem brokatu na falbankach.  Dostałam tę wymarzoną spódniczkę od Ramallo przyjaciela taty na urodziny, które obchodziłam miesiąc wcześniej. Do spódniczusi idealnie dopasowane buciki, różowe z kokardkami, otrzymane na tę samą okazję co spódnica tyle, że od cioci Lilli, mojej kochanej cioci, która tak naprawdę nią nie jest, ale tak ją traktuje. Ciocia jest najlepszą przyjaciółką mojej mamusi, jeszcze z przedszkola. Zawsze zazdroszczę im jak wspominają tamte czasy; oglądają stare fotografie. Moje malutkie serduszko też marzy
o takiej przyjaciółce. Może w Wigilię pomyślę takie życzenie i kiedyś się spełni. Tak ubrana zbiegam do salonu, gdzie moja uwagę przykuwa wesoło trzaskający w kominku ogień. I ten cudowny zapach pierników i prażonych jabłek
z cynamonem zapach świąt i mojej kochanej Olgi. Do uszu dociera dźwięk pozytywki, którą tatuś sprawdza jak, co rok przed Wigilią. Kręcę się jak szalona do tych dźwięków, chwilowo nie jestem księżniczką tylko baletnicą, jak ta
z pozytywki, jak moja mama. Wiruję z wyrzuconymi
w gorę ramionami, a falbany mojej sukienki mienią się w świetle, które roztacza kominek. Wszelkie dźwięki przestają do mnie docierać, zanika nawet przejmujące brzmienie pozytywki. Obraz dookoła mnie staje się smugą światła. Jestem tak szczęśliwa jak tylko może być dziesięcioletnie dziecko.
Z transu wyrywa mnie odgłos zamykanych drzwi i głos mamy- Violetta , bo się przewrócisz. Zamieram w bezruchu twarzą zwróconą ku oknom tarasu. Widzę płatki śniegu, piękne rozgwiazdy spadające z nieba z coraz większą częstotliwością. Wirując na wietrze przypominają mnie z przed chwili. Widzę tatę i Ramallo śmiejących się z moich poczynań. Nagle nachodzi mnie myśl, że chce wirować z tymi płatkami tam na dworze, w naszym ogrodzie, wśród świerków, przy nieczynnej fontannie.  Z szeroko rozłożonymi rękami biegnę by wtulić się w tatę
i namówić jego i Ramallo  by ze mną poszli.
- Proszę chodźmy na sanki, tak bardzo Was proszę.
- Kochanie- ze stoickim spokojem mówi mama- jest bardzo zimno, przeziębisz się, a przecież wiesz , że pojutrze jedziesz na dwa tygodnie do cioci Lilli i wujka Marcosa.
Prawda, zapomniałam już. Tupię ze złością swoją malutką nóżką jakby to coś miało zmienić. Nie chcę tam jechać. Uwielbiam wujostwo, ale nie mam  z kim tam się bawić. Co prawda są tam dzieci Leon i Diego, ale są ode mnie starsi
i nigdy nie mają dla mnie czasu. Leon ma już trzynaście lat,
a Diego szesnaście i zawsze mówi, że go denerwuję, a ja chce tylko żeby się ze mną pobawił, albo poczytał mi bajki. On ma już swoje sprawy, sprawy dorosłych. Lepiej jest z Leonem. Czasem weźmie mnie do parku, albo do kina. Pozwala mi tez oglądać bajki u niego w pokoju. Leoś jest spoko, ale
i tak jest za stary na towarzyszenie takiej księżniczce jak ja.
- Czemu nie mogę pojechać z wami, przecież nie będę przeszkadzać. Będę cichutko wypełniać moje kolorowanki.
- Violuś, my tam nie jedziemy tylko dla przyjemności. Będziemy załatwiać, różne interesy, a poza tym wioska w górach nie jest miejscem dla małej dziewczynki- widzę po minie mamy, że nie wie jakich argumentów użyć żeby mnie przekonać, podejmuje więc ostatnią próbę
- Mamusiu, tak bardzo Cię proszę.
- Nie i koniec, German zabierz ją na te sanki, może odpuści, ale nie siedźcie za długo.

Przegrałam kolejną batalie z moją mamą. Muszę się pogodzić, że dwa tygodnie spędzę sama jak paluszek. Ale nie smucę się, bo przecież juro jest Wigilia…

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Cudowny rozdział
      Violka jako dziecko jest urocza *.*
      Coś czuję, że to opowiadanie przypadnie mi do gustu
      Zastanawiam się czy załapię się na moją kochaną Leonettę
      Jeśli nie to będę cicho płakać w poduszkę :D
      Diego i Leon są niedobrzy dla małej Violki he he
      Czekam na kolejny rozdział
      Pozdrawiam Patty;*
      Buziaczki:**

      Usuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie , a to dopiero drugi rozdział.
    Chce już next!
    Violka jak była młodsza to musiała postawić na swoim.
    Uparty dzieciak z niej był.
    Ciekawe czy teraz też taka jest 😀
    Od małego wolała Leona od Diego.
    Coś w tym jest.
    Zajebisty!
    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Violettę rozpiera radość bo Wigila. Też uwielbiam zapach pierników.
    Wolała Leona już od dzieciństwa więc może tak jej zostało.
    Bardzo mi się podoba to opowiadanie. Czekam na więcej.
    Buziaki 😘❤❤
    Afrodytka

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział ❤

    Jak ja kocham tą historię,po prostu cudo;*
    Klimat świąt,Violetta od dzieciństwa wolała Leona od Diego.
    Czekam na next
    Buziaczek dla Ciebie
    Kocham bardzo,bardzo,bardzo

    Diana

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię to :D :***
    Świetny tekst :))
    Buziaki dla autorki :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam czytać Twoje opowiadania, są mega! ❤ Jak już zacznę czytać to muszę od razu całość przeczytać i nie mogę się ruszyć z miejsca, bo ciągle chcę więcej! Masz niesamowity zakres słów, który używasz w swoich opowiadaniach! Czekam z niecierpliwością na następne rozdziały i na kolejne opowiadania! ❤ Niech wena na pisanie opowiadań Cię nie opuszcza! Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny.Rodzinny i bardzo melancholijny.Pokazuję typowe szczęście rodzinne
    Lecę czytać dalej
    Pozdrawiam😍😘

    OdpowiedzUsuń

BLA BLA BLA ...

Pojawienie si ę jakiegokolwiek autora na blogu po tak d ł ugiej nieobecno ś ci, mo ż e oznacza ć tylko jedno. Koniec bloga. Jed...