Dużo Wcześniej...
Moje
mieszkanie, moje łóżko, mój narzeczony, inna kobieta.
Naprawdę
myślałaś, że pozwolę abyś się z nim związała, jesteś tak głupia, czy tak naiwna,
a może to i to . Mówiłam ci, nie jesteś
dla niego dostatecznie dobra- nie byłaś, nie jesteś i nigdy nie będziesz.
Wcześniej...
Dziś
mijają dwa lata od tamtego wydarzenia, wciąż mam obraz tej rozmowy w głowie. Nie
mogę się poddać zalewającej mnie fali marazmu.
Viooooooooooola-
ten donośny wrzask, to musi być Franceska:
-
Federico przyjeżdża.
Zrywam
się z krzesła jak torpeda, wieki nie
widziałam mojego przyjaciela, to zdecydowanie dobra informacja. Czas pogrzebać,
tamtą Violettę, tego mężczyznę i tę miłość.
-
Może w końcu go uwiedziesz i wyprawimy
wielkie weselicho- odkrzyknęłam do Włoszki
W innym miejscu...
-Leon
zmień coś, bo się wykończysz. Wyjedź, zmień otoczenie, odetchnij.
-
Fede , nie rozumiesz, oni cały czas naciskają, a ja mam kompletną blokadę. W
mojej głowie nie istnieje żadna nuta, żadne słowo mnie nie przenika. To koniec
mojej kariery.
-
Pierniczysz jak potłuczony, dam sobie rękę odciąć, że jak wyluzujesz wszystko
powróci. Ja jadę do dziewczyn popracować. W razie czego wiesz gdzie mnie szukać.
Obecnie...
Dziś
poniedziałek, jak co tydzień poświęcam ten dzień na sprawy związane z
księgowością firmy. Uzupełniam tabele przychodów, księguję faktury, wysyłam
przelewy, aktualizuję kalendarz imprez. Nie jest to moje ukochane zajęcie, ale
jak mus to mus, i tak lepiej, że robię to ja, niż Frania. Jako, że Fran uparcie
flirtuje z Federico , postanowiłam to żmudne zajęcie wykonać na tarasie naszej kawiarni. W tym roku
urządziłyśmy ogród w tonacji liliowo- białej przełamanej czernią, stworzyłyśmy
romantyczny, bajkowy nastrój
rozstawiając masę lampionów z białymi świecami, donice z pięknymi rozkwieconymi żeniszekami meksykańskimi, fuksjami,
petuniami, werbenami. Na stolikach obrusy śnieżnobiałe, krochmalone. Kanapy
okryte czarnymi narzutami, przyozdobione puchatymi białymi poduchami. Zainwestowałyśmy masę
czasu, pracy i pieniędzy w całą aranżację, ale opłaciło się. Na brak klientów
nie narzekamy, zwłaszcza, że nasza restauracja znajduję się w centrum życia
turystycznego Hiszpanii mianowicie w Sevilli. Dodatkowym plusem jest to, że
wszystkie zabytki, które turyści tak chętnie odwiedzają znajdują się w zasięgu
przejścia spacerkiem: La Giralda, La Catedral de Sevilla, Real Alcázar. Interes
kwitnie, a my tylko zacieram ręce i myślimy o dalszym rozwoju.
Zaszyłam
się w najdalszym zakątku tarasu licząc, że nie będę nikomu przeszkadzać ale, że
mnie też dadzą spokój chociaż na dwie godzinki. Pora jeszcze wczesna, więc
szansa jest. Nagle czuję czyjąś obecność. Podnoszę wzrok, moim oczom ukazuje
się para błękitnych tęczówek i szopa rozczochranych włosów. Tak, pojawił się
gość, którego spodziewał się Federico.
-
Mogę się dosiąść ?
-
Zapraszam .
-
Federico mówił, że tu jest pięknie, ale nie mówił, że Ty jesteś taka piękna.
Przepraszam, chyba najpierw powinienem się przedstawić.
-Wiem
kim jesteś, ale nie oczekuj specjalnego traktowania. Leon tu nie jesteś wielką
gwiazdą, genialnym kompozytorem, tylko gościem mojego przyjaciela.
-
Jaka ostra, będę musiał to zmienić.
- Fede, Leon przyjechał, zabierz, go do domu ,
niech się odświeży, a później zapraszam na wczesną kolację.
Postanowiłem posłuchać
Federiko. Przecież on nie chce dla mnie źle. Jesteśmy jak jeden organizm. On jest genialnym muzykiem,
każda nuta w jego wykonaniu brzmi idealnie, genialnie. Rozumiemy się bez słów.
Wyjeżdżając powiedział, że wiem gdzie go szukać. Biłem się z myślami tydzień,
ale będąc tu, nie żałuję. Zaprosił mnie do domu swoich przyjaciółek, do pięknej
Sevilli. Dziewczyny prowadzą bardzo
znaną restaurację i właśnie tam postanowiłem skierować swoje pierwsze kroki w
tym mieście. Obraz jaki ujrzałem wchodząc do królestwa dziewczyn oczarował mnie.
Piwne oczy, lekko kręcone włosy, idealna figura, aura eteryczności otaczająca
ją zewsząd. Ten widok powoduje, że moje
serce przyspiesza, krew tętni jakby szybciej, w głowie rozlega się cudowny dźwięk, rodzi się
muzyka, pojawiają się nuty- nieodparcie blisko Ciebie, nieprawdopodobne do
wykonania… mimo, że mnie nie dostrzegasz,
spójrz na mnie…
Mężczyźni
wzięli sobie do serca zaproszenie, oboje pojawili się na kolacji wyszykowani,
bardzo eleganccy. Tradycyjnie F &F zajęli się sobą, więc mnie pozostaje
zabawiać gościa. Ten mile mnie zaskakuje, stara się nie gwiazdorzyć. Jest błyskotliwym i dowcipnym rozmówcą.
Okazuje się też, że mamy wiele
wspólnego. Kto by pomyślał ?
Pech chce, że Fede wrobił mnie w bycie przewodnikiem, wraz z
Leonem mamy się udać na przechadzkę po mieście. Trochę się stresuje, bo
ewidentnie widać, że wpadłam w oko chłopakowi, zresztą, on mnie też. I znów to pozytywne zaskoczenie ze strony
muzyka. Cudownie spędzony dzień z co tu dużo gadać cudownym facetem. Miły
spacer , masa wspólnych fotek, dużo śmiechu i wygłupów, oj Leon, co ja mam z
Tobą zrobić, przecież to dopiero dwa dni jak się znamy.
Myślicie, że Casanova
był szybki w zakochiwaniu się. NIE, nic bardziej mylnego- ja Leon Verdas biję
go na głowę , zakochanie zajęło mi może ze dwie sekundy. Przybyłem, zobaczyłem,
zakochałem się. Facet, który zmienia kobiety jak rękawiczki. Sofia, Amanda,
Veronica, Ann, Monika, Kate, Luiza- imiona i twarze zlewają się w jedno,
zacierają się w niepamięci. W obrazach zostaje tylko jedna twarz, jeden
uśmiech. Violetta, Violetta, Violetta moje serce uderza w ten rytm-
jestem przy tobie i będę, porozmawiajmy
ten jeden raz, zawsze będę przy tobie, mimo że mnie nie dostrzegasz, spójrz na
mnie, nie obchodzi mnie już nic tym razem, jedno spojrzenie, nieodparty gest.
Jakiś czas później...
Chłopcy
przebywają już w Sevilli od miesiąca. Ten czas był jakiś
oszalały. Wszystko się bardzo, ale to bardzo pozmieniało. Franceska i Federico w końcu uświadomili sobie uczucie
jakim się darzą i jego moc. Teraz ze zdwojoną siło nadrabiają stracony czas. A
ja , cóż spotykam się z Leonem. Wspólne wypady do kina, na spacery, rozmowy
ciągnące się całymi godzinami. Nie potrafię jednak być z nim do końca szczera.
Nie wiem, jak mu powiedzieć o moim wcześniejszym związku, o zdradzie tak
wielkiej, że część mnie przestała istnieć , boję się, że nie mogę mu dać tego
czego oczekuje, na co zasługuje. Jest cudowny dla mnie, jego pocałunki są tak
namiętne, pieszczoty tak delikatne, a we mnie siedzi coś, co nie do końca
pozwala oddać się tej namiętności. STRACH. Przytłacza mnie, gniecie tak, że
czasem nie mogę oddychać. Znamy się miesiąc, a Leon jest tak ważny. Co jeśli postanowi odejść. Za
pół roku, rok, pięć lat- tego nie przetrwam, nawet nie chcę próbować. Fran w
przeciwieństwie do mężczyzny, wie co się dzieje w mojej głowie, tłumaczy, że tak się nie stanie, a ja mimo jej perswazji
nie potrafię porazić sobie sama ze sobą. Leon wciąż żartuje, że jestem jego
muzą. Nutą dźwięku, wersem piosenki. Prace
nad płytą idą chłopakom świetnie.
Rozumieją się bez słów i są efekty, tylko Fede drwi czasem, że Leon jest tak tkliwy, że nie wyobraża sobie by
płyta nosiła inny tytuł jak AMOR.
Jestem inny. Ona mnie
zmieniła. Miłość do niej. To już zmieniło nazewnictwo. Nie ma zakochania się,
jest miłość. Przynajmniej z mojej strony. Co do Vivi nie jestem pewien. Jest, a
jakby jej nie było. Nalega, abyśmy nie mówili o nas zbyt wielu osobą, unika
publicznego pokazywania się ze mną. Nie wiem co się dzieję, wiem- ideałem nie
byłem, znam swoje wady, bardzo się ich wstydzę. Właśnie może to, to. Wstydzi
się. Zupełnie inaczej jest, gdy jesteśmy sami, bądź w wąskim gonie znajomych. Wtedy
nie jest skrępowana. Kocham ją całować, dotykać, kochać się z nią. Wtedy mam
wrażenie, że też mnie kocha, że to nie
jest tylko złudzenie, fatamorgana- Tyle czasu chodząc z tobą. Pamiętam dzień w
którym cię poznałem. Miłość we mnie urodziła się. Twój uśmiech mnie nauczył, że
za chmurami zawsze będzie słońce. Zdradzę Tobie, że bez ciebie nie mogę żyć. Światłem
na drodze jesteś dla mnie. Odkąd moja dusza Cię zobaczyła. Twoja słodycz mnie
opakowała. Kiedy jestem z Tobą zatrzymuje się zegar. Czujemy to oboje, serce
nam to mówi i ucho słyszy delikatny nasz szept.
Uczucie
Leona przeraża mnie coraz bardziej. Z jednej strony wiem, że je odwzajemniam.
Pokazał mi czym jest miłość. Uświadomił, że uczucie, które nazwałam mianem miłości,
w rzeczywistości nią nie było, ale z drugiej
strony jest strach cały czas strach, lęk przed odrzuceniem. Leon wie, że
coś jest nie tak, ale za każdym razem kiedy próbuje ze mną porozmawiać, kieruję
jego uwagę na inny problem.
Nie wiem, co jest nie
tak. Mam wrażenie, że Fran wie, czemu Violetta trzyma mnie na dystans, ale jest
lojalna i raczej nie mam co na nią
liczyć. Nasuwa się tylko jedno wytłumaczenie- poznała kogoś- Nie ma miłości bez
zazdrości, bo nie ma zazdrości bez
miłości. Miłość przychodzi razem z zazdrością, a zazdrość odchodzi razem z
miłością.
Dziś
mija trzy miesiące odkąd Fede i Leon są w Sevilli. Skończyli gromadzić też materiał na płytę. Wszystko
dopracowali tak, że mogą wchodzić do studio i nagrywać. Brak tylko pomysłu na
tytuł. Leon kursuje między Madrytem, a Sevillą, ale za każdym razem wraca do
mnie. Dziś mamy porozmawiać. W telefonicznej rozmowie zaznaczył, że to bardzo
ważne. Czekam w swoim mieszkaniu, dzwonek do drzwi, to on. Siadamy na łóżku,
na, którym tyle razy się kochaliśmy. Delikatnie chwyta moje dłonie.
-
Violetta , pomyślisz, że oszalałem i pewnie tak jest, ale kocham cię- klęka
przede mną, obejmując moje kolana jedną ręką, drugą gzmera w kieszeni spodni, nagle pojawia się małe,
czarne, aksamitne pudełeczko, które otwiera. Moim oczom ukazuje się złoty
krążek z malutkim czarnym diamencikiem.
-
Proszę, wyjdź za mnie.
-
Nie, Leon. Proszę idź już.
Nie- to sławo
dudni w moich skroniach, wybiegłem
stamtąd jak oszalały. Załamany, odrzucony, upokorzony. Ofiarowałem jej serce,
miłość, wspólną przyszłość, w zamian słyszałem- Idź już!!! To nie może być
prawda, przecież ona nie mogła tak igrać z moimi uczuciami, nie mogę w to uwierzyć. Może to kara, za to
jaki byłem dla kobiet wcześniej. Postanowiłem wyjechać natychmiast. Byle jak
najdalej od niej- Dla miłości, nie zrobiłaś nigdy nic...Tylko dla miłości
wyzwałaś wiatr, nigdy nie krzycząc. Dzieliłaś to samo serce, płaciłaś i
zakładałaś się. A w tyle ta mania, która zostaje tylko moja.
Tak miłość drży na wargach, kiedy
mamy ogień zamrożony w krwi. To miłość zagląda nam w oczy, to miłość nie daje
nam spać. Jest niebem i piekłem rozkoszy, to ona przesłania nam świat.
Postanowiłem też, że będę
odpowiedzialny. Pojechałem do restauracji, żeby poinformować Fede o wyjeździe,
pech chciał, że nie zastałem przyjaciela. Za to była Fran. Słysząc jakie mam
zamiary, zapytała:
-Dlaczego?
-Oświadczyłem się Violettcie, ale cóż ona mnie nie chce, nie
kocha mnie.
-Nieprawda !
- Co ty pierdolisz, odmówiła mi i
kazała wyjść.
- Ona Cię kocha, nawet nie wiesz
jak bardzo.
- Kocha ? Nawet nie żartuj w ten
sposób.
- Violetta Cię kocha głupku, po
prostu się boi.
- Ale czego?
-Że odejdziesz. Violetta miała
narzeczonego. Parę dni przed ślubem okazało się, że ją zdradza. Nakryła go w
ich sypialni z inną kobietą. Odwołała ślub, ale jej niedoszła teściowa z
premedytacją oznajmiła jej, że nie jest dostatecznie dobra, że jest nikim. To
podkopało jej poczucie własnej wartości.
-Dziękuję, że mnie uratowałaś, bez
ciebie popełniłbym największy błąd w życiu- Poczekam, ponieważ tak nauczyło mnie życie. Pragnę
Ci ofiarować swój świat
Przepłakałam
chyba pół dnia. Ciągle siedziałam w tym samym
miejscu kiedy wszedł. Objął mnie delikatnie, subtelnie pocałował.
-
Kocham Cię Violu- moje serce i ja
należymy do Ciebie, to się nigdy nie zmieni. Wiem, że potrzebujesz czasu, ja
mam czas, mogę poczekać tak długo jak będzie potrzeba. Chwycił mnie za rękę i
złożył na niej ten cudownie piękny pierścionek. On też należy do Ciebie- na zawsze.
Później obecnie...
Od tamtej rozmowy minęły trzy
miesiące. Bez niej. Dziś nasz pierwszy koncert. Promujemy z Fede naszą wspólną
płytę. Damy z siebie wszystko. To będzie sukces.
Czekam w swojej garderobie, na swój
czas, gdy nagle słyszę delikatne pukanie. Otwieram, zamieram w bezruchu.
Violetta. Podchodzi do mnie, tuli mnie delikatnie. Chwyta swą malutką rączką
mą dłoń. Coś wA nią wkłada. Dyskretnie zerkam, gdy słyszę jej głos:
- Możesz mi go założyć?- Tyle czasu
chodząc z Tobą. Pamiętam dzień w którym cię poznałam. Miłość we mnie urodziła
się…
P.S.
A płyta nosi tytuł AMOR.
Już go czytałam i nadal twierdzę, że one shot jest cudowny
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział :*
Rozdział, no cóż - piszę się. :) Spokojnie, już bliżej jak dalej :)Niebawem się pojawi.
UsuńPo prostu cudowny 💕
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent,czekam na więcej takich perełek;*
Cudowny.
OdpowiedzUsuńNie mogę znaleźć poprawnego słowa,
by opisać to cudo.
Pozdrawiam.
Miss Blueberry
Boże, ale ty masz talent!
OdpowiedzUsuńPerełka! ❤ ❤ ❤
O jezu <3
OdpowiedzUsuńAle cuudowny <3
Emily ♥