Presja jest coraz większa. Wszyscy
oczekują ode mnie czegoś, na co ja się
absolutnie nie godzę. Są we mnie sprzeczności, które walczą ze sobą. To tak jak
odwieczna walka dobra ze złem. Jedni
mówią; słuchaj serca, inni, że rozumu. Co wybrać? Odpowiedź będzie jedna. Wybierz siebie. Swoje
myśli, marzenia, oczekiwania. Czy należy unieszczęśliwić siebie by szczęśliwi
byli inni. Nie. Nie można zatracać siebie, to jak powolne umieranie. Przecież,
jeśli ktoś kocha to chce twojego szczęścia. Jednak prawda może zaboleć,
marzenia runąć. Pozostaje jednak wiara, że wszystko się ułoży.
Tak
prezent Diego zwalił mnie z nóg. W sumie to był prezent w dwupaku. Zapomniałam
o torcie z malinami, o odświętnie ubranych domownikach. Wstydziłam się przyznać,
ale choć raz Diego pobił wszystko i wszystkich. Zwykle to Leon sprawia, że się
śmieję, a tu taka niespodzianka. W moim pokoju, wygodnie na moim własnym łóżku
rozsiadł się nie kto inny, jak Franceska.
Tak, moja najlepszejsza
przyjaciółka pod słońcem. Dodatkowo w kącie pokoju, pojawiło się mini terrarium z mini
żółwikiem. Parę tygodni wcześniej, Leon wybłagał od rodziców zgodę na wypad do
zoo. Tylko nasza trójka. Rodzice nie chcieli się zgodzić twierdząc, że chłopcy
są skrajni nieodpowiedzialni, a ja jestem za mała by puścić mnie samą. Wtedy do
akcji wkroczyła Olga. Powiedziała, że nigdy się nie nauczymy odpowiedzialności
jeśli będziemy wciąż trzymani pod kloszem. Powiedziała, że cały dzień będzie
pod telefonem i jeśli będzie się coś działo to do nas przyjedzie. Tak
uspokojeni rodzice dali nam kieszonkowe, zawieźli do zoo i zostawili samych.
Był tylko jeden warunek- trzymamy się razem i pilnujemy siebie wzajemnie. Niestety
ja , to ja. W pawilonie z gadami, zakochałam się w malutkim żółwiku i spędziłam
chyba bite dwie godziny obserwując jego
poczynania. Niestety ktoś musiał być tam ze mną. Chłopcy postanowili
przeprowadzić losowanie. Leon wygrał, więc poszedł sobie spacerować i podziwiać zwierzęta, natomiast Diego
siedział ze mną i nudził się jak mops. I tak złamaliśmy zasadę nierozdzielania
się, no ale rodziców nie było więc czemu nie. Ale wracając do tematu. W pokoju
była Franceska i był żółwik. To niesamowite. Taki ogrom radości, a taka mała
Violetta. W między czasie dołączył do nas Leon, który gdy tylko zobaczył Franceskę rozsiadł się obok
niej na łóżku i zaczął się głupkowato uśmiechać. Na co czarnulka, tylko się
rumieniła. Nie wiem, jacyś tacy dziwni są.
W jednej chwili zakochałam się. Miłością
wieczną, wierną i bezinteresowną. Gustaw, bo tak miał na imię mój wybranek, był
najpiękniejszym z żółwi i był tylko mój. Stałam obok terrarium i tylko
patrzyłam na mojego milusińskiego. Pomyśleć, że to wszystko dzięki Diego.
Odwróciłam się od mojego kochanego Gustawa po to by z całej mocy wyściskać chłopaka.
Trochę to było trudne, bo ja jestem dość wątła, a Diego dosyć postawny. Mimo to zafundowałam Diego największego
przytulasa na jakiego mnie było stać. Leon stwierdził, że rozczuliła go cała ta
sytuacja i dołączył do uścisku ciągnąc ze sobą również Fran. Głupio mi się
zrobiło, bo w tym całym zachwycie Gustawem zapomniałam o Fran, która znalazła
się w moim pokoju nie wiadomo skąd.
-Fran,
skąd ty się tu wzięłaś?
-Viola
z Salamanki, a skąd miałam się wziąć.
-Głupia
nie jestem, wiem, że z Salamanki, ale miałyśmy się zobaczyć dopiero za miesiąc,
gdy zaczną się wakacje.
-Tak,
Mała. Diego z Leonem zadzwonili do moich rodziców i poprosili by mnie puścili.
Tak długo suszyli głowę Ramallo, że ten zgodził się mnie tu przywieść. Rodzice
zgodzili się i spędzimy razem aż dwa dni. Mam nadzieję, że się cieszysz.
-Fran
pewnie, że się cieszę. To najlepsze urodziny pod słońcem. Dodatkowo na te dwa
dni oddam ci tych moich chłopaków pod opiekę.
-Jak
to Viola, nie chcesz nas- spytał, zaśmiewając się w niebogłosy Diego. Nie
zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ ubiegł mnie Leon.
-Diego,
mnie tam taka zamiana odpowiada, przynajmniej Fran nie jest naszą siostrą- roześmiana
twarz Leona została okraszona soczystym rumieńcem. Czyżby Fran spodobała się
Leonowi? Matko jacy ci chłopcy są głupiutcy.
Kiedy
zeszliśmy ponownie do salonu dorosła część rodziny była w trakcie picia kawy.
Tort jednak czekał nietknięty. Wujek ponownie zapalił świeczki, a mnie
pozostało pomyśleć życzenie. Czego mi było potrzeba więcej. Niesprawiedliwym
było by w ogóle prosić o więcej. Życzenie mogło być tylko jedno; by było jak
teraz. Nie lepiej, nie gorzej. Szczęśliwie, jak teraz.
Dwa
dni spędziłyśmy z Fran na zabawie, spacerach i obgadywaniu wszystkiego i
wszystkich. Trochę jestem jeszcze nierozgarnięta w sprawach sercowych, ale
zorientowałam się, że Leonowi spodobała
się Fran, ale ta ciągle wypytywała o Diego. Leon chodził zły, bo był zazdrosny.
Diego chodził zły, bo Olga podłapała, że jej Dieguś ma adoratorkę, a ja i
Gustaw śmialiśmy się cały czas z ich problemów. Takie zakochiwanie się jest
głupie. Ja mam Gustawa i tak zostanie po
wsze czasy. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Minęły dwa urodzinowe
dni. Fran wróciła do domu, a ja i dwaj zakochani panowie do szkoły.
-Marcos, musimy
porozmawiać.
-Skarbie
pięć minut, już kończę.
-Przyniosę
kawę.
-Dobrze
kochanie. Podejrzewam, że to poważna sprawa skoro idziesz po kawę.
-Tak,
Marcos. To naprawdę poważna sprawa.
Jestem
dziś nie do życia. Jeden telefon załamał mnie tak bardzo, że nie potrafię
normalnie funkcjonować. Tyle się ostatnio wydarzyło. Śmierć Marii. To był cios.
Przyjaźniłyśmy się tyle lat. Jak to się mówi o kołyski. Razem dorastałyśmy.
Chodziłyśmy do szkoły. Byłyśmy świadkami pierwszych miłości i pierwszych
niepowodzeń. Ona była jak moje odbicie lustrzane. Każdy kłopot z którym się
borykałam pomagała mi rozwiązać właśnie ona. Teraz jej nie ma. Jest Viola.
Tylko tyle mogę dla niej zrobić. Otoczyć miłością jej ukochaną córeczkę. To
wszystko co się wydarzyło sprawiło, że pierwszy raz w życiu pomyślałam, że
sobie nie poradzę. Czułam jakby ta lawina, która zabrała moich przyjaciół,
pochłonęła również mnie. Moim wsparciem był Marcos. Jego silne ramiona zawsze i
wszędzie. Jest moją ostoją, moim portem, ukojeniem. Mamy dwóch wspaniałych
synów, a teraz również córkę. Pokochaliśmy ją tak jakby była naszym dzieckiem.
Jest naszym dzieckiem. Tyle spraw miało miejsce w tak krótkim czasie.
Pożegnałam przyjaciół, dom w którym mieszałam osiemnaście lat, dorobiłam się
córki, nowego domu i dwóch współlokatorów. To życie. Nie film, nie odcinek
porywającego serialu, nie sztuka teatralna. Życie. Wszystko w moim uległo
rozpadowi tylko po to, by powstać na nowo. Nie lepsze, nie gorsze, tylko
zupełnie nowe. Tylko Marcos jest stałą w tym wszystkim. Zawsze kochający,
czuły, mój. Poradziliśmy sobie z tym wszystkim razem. Zawsze razem. Teraz też
sobie damy radę. Rozmawiałam już z Olgą. Zdradziłam jej trochę moich zmartwień.
Trochę mi ulżyło, ale tylko rozmowa z moim mężem może mnie ukoić. Muszę mu
przekazać trudne wiadomości, a nie wiem jak on to wszystko zniesie. Kawa zawsze
pomaga. Patrzę na czajnik z bulgoczącą wodą. Jestem jak zahipnotyzowana.
Dopiero uczucie czyjegoś dotyku mnie pobudza. Ramiona mojego ukochanego ściśle
mnie otulają. Czuję ciepło rozpływające się po moim ciele, czuję spokój. Tyle
lat, a ja nadal jestem tak szaleńczo w nim zakochana.
-Lili,
słoneczko co się dzieje.
-Opowiem
ci wszystko. Tylko proszę nie denerwuj się na zapas.
-Czy
ja się kiedyś denerwowałem?- jestem przecież najspokojniejszym człowiekiem na
świecie.
Boże jak ja kocham ten jego bezczelny uśmiech.
-Marcos,
chodzi o Leona i Diego.
-Fakt
masz rację mogę się zdenerwować. Co oni znów wymyślili.
-Chodzi
o szkołę. Dzwoniła dyrektorka z całą lista skarg i zażaleń. Zagroziła, że jak
tak dalej będzie wywali Diego.
-Co?-
krzyk mojego męża słychać było chyba na drugim końcu Madrytu.
-Cicho
bo cię usłyszą.
-Co
cicho. Bezstresowe wychowanie, cholera jasna. Robią co chcą i teraz tak to się
skończy, że Diego wywalą, a Leon pewnie nie przejdzie na wyższy poziom.
-Marcos,
skarbie, uspokój się- kładę dłoń na jego ramieniu. Czuję jak jego ciało drży.
-Dobrze
powiedz mi na spokojnie o co chodzi. Co mówiła ta dyrektorka.
-Podstawowym
problemem jest to, że Diego nie chodzi na zajęcia, a Leon pyskuje wszystkim.
Zasugerowała, że może powinniśmy przenieś Diego do innej szkoły. Powiedziała,
że jest bardzo inteligentny, ale chyba ma inne zainteresowania, że ta szkoła
nie pozwala mu w pełni się rozwinąć. Jedynymi zajęciami na których ma stu
procentową obecność jest polski.
-Tak,
bo Viola z nim chodzi.
-No
właśnie nie. Okazuje się, że nasz syn wziął udział w eliminacjach do krajowej
olimpiady z języka polskiego, wygrał je i niebawem weźmie udział w
ogólnokrajowym finale odbywającym się w Barcelonie.
-Jak
to, dlaczego nam nic nie powiedział?
-Przycisnęłam
Leona i okazało się, że bał się, że nie będziesz zadowolony.
-Dlaczego?
Mój syn się mnie wstydzi.
-Skarbie,
bo za mocno naciskasz na niego. To, że ty jesteś prawnikiem nie znaczy, że on
tez musi być.
-Lili;
mój ojciec był prawnikiem, mój dziadek, pradziadek. Ja jestem prawnikiem.
-Marcos,
ale to nie oznacza, że Diego też musi. Może porozmawiaj z nim na spokojnie.
-Dobrze
Lili, porozmawiam. Powiedz co z Leonem.
-Ta
dyrektorka powiedziała, że powinniśmy zwrócić na niego większą uwagę. Dorasta.
Hormony buzują. Wdał się w bójkę, bo jakiś kolega niechcący popchnął Violę.
Leon się zdenerwował i doszło do bójki. Jedno dobre, że przeprosił.
-Lili,
a może poproszę Ramallo, żeby z nim pogadał. Wiem, że Leon go bardzo lubi i ze
wzajemnością. Może on na niego wpłynie.
-Tak
to świetny pomysł.
Wiedziałam,
że z moim kochanym mężem wszystko będzie łatwiejsze i prostsze. Początkowo
bardzo się zdenerwował. Jednak spokojna rozmowa dużo nam dała. Marcos przyjął to
wszystko lepiej niż myślałam. Pewna byłam że problemy nas znów przytłoczą, a
jednak poradziliśmy sobie. Kolejny raz. Razem. Razem jesteśmy silni i poradzimy
sobie ze wszystkim. Strach pomyśleć co będzie jak nasi synowie odkryją płeć
piękną, a Viola przekona się, że istnieją na świecie inni mężczyźni niż Marcos, Ramallo, Leon, Diego i jej
Gustaw. Wtedy potrzebne będą hektolitry kawy J Marcos tego nie
przetrwa.
Diego ma problemy w szkole.
OdpowiedzUsuńLeon pyskuje. Viola ma żółwia 😂😂
Mały Gustaw :**
Leon zabujał się we Fran? Nie podoba mi się to 😈 węsze jakieś zauroczenia;)
Świetny jak zawsze!
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
M.
Ja tu wrócę!
OdpowiedzUsuńAle świetny prezent otrzymała Viola od Diego:)) spotkanie z Fran noo i Gustaw:D fajny ten nowy członek rodziny:))
OdpowiedzUsuńCiekawe jak potoczą się dalsze losy chłopaków... nie mogą przecież Diego wyrzucić ze szkoły...!
rozdział mega:D:**
Pysiula :P
Cudny rozdział.
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego.
Pozdrawiam.
Miss Blueberry
Chce już kolejny <3
OdpowiedzUsuńFantastyczny <3
Emily ♥
Cudowny rozdział ❤
OdpowiedzUsuńDopracowany w każdym stopniu, po prostu cudo.
Jestem ciekawa co będzie dalej, nie wyrzucą Diego ze szkoły, prawda?
Czekam na kolejną perełkę w twoim wykonaniu;*
Diana