czwartek, 4 sierpnia 2016

Szansa- część 1/3



- Powiedz w końcu dlaczego tu przyjechaliśmy.
- Nie ma jakiegoś konkretnego powodu, po prostu chciałam pobyć trochę z Tobą. 
- Cieszę się tym bardziej, że musimy porozmawiać.
- O czym chcesz rozmawiać?
- O nas.
- Tyle razy już rozmawialiśmy, na ten temat.
- Niby tak, ale Ty wciąż nie ufasz mi na tyle, żeby wszystko powiedzieć.
- Przecież wiesz, że jesteś  ważny.
- Ważny. Jak kolega, przyjaciel, brat, znajomy?
- Przestań, jesteśmy razem.
- Jesteś, ale jakby Cię nie było.
 Chwyta mają rękę i przyciąga do siebie bardzo, bardzo blisko. Po chwili czuję jak składa na moim policzku delikatny pocałunek. Obejmuje mnie, coraz mocniej, coraz ściślej. Czuję jego rozgrzane ciało obok swojego. Znamy się dwa lata, a od pół roku jesteśmy razem. Któregoś dnia poszliśmy na kawę i pyszne ciacho, a On jakby nigdy nic, zapytał czy będę jego dziewczyną. Troszkę zdziwił mnie dobór słów. W końcu  ma już trzydziestkę, a mnie też już dużo nie brakuje. Chyba właśnie tak zadane pytanie spowodowało, że się zgodziłam. Nie połączyło nas oszałamiające uczucie, gorący romans- nic z tych rzeczy. Przyjaźń- tak zaczęła się nasza historia. Małymi kroczkami zaczęliśmy się poznawać. Budować zaufanie. Tak,  On nigdy mnie nie zawiódł.  Nigdy nie zrobił nic, co mogłoby mnie urazić czy skrzywdzić. Nic. Od pół roku jesteśmy parą, więc czasem pytam, jak to jest, że wystarczają mu pocałunki, pieszczoty, dlaczego nie naciska na coś więcej. Przytula mnie wtedy i mówi, że poczeka, że jestem warta tego by poczekać  i, że czekał tak długo, więc może jeszcze trochę,  że rozumie, że nie jestem gotowa na tak poważny krok. Zastanawiam się nad tymi moimi uczuciami.  Raz już pokochałam, całym sercem, całą sobą i się zawiodłam, tak bardzo się zawiodłam. Myślałam, że moje serce umarło z tamta miłością, byłam przekonana, że w życiu już mnie nic nie czeka. I nagle pojawił się On, zupełnie znikąd. Cierpliwie i precyzyjnie zdobywał mnie, poniekąd zdobywa mnie nadal. Ale czy zasługuje na szansę? I Ja i On, czy zasługujemy? Mówi się, że każdy zasługuje, czasem jednak nie jest to takie proste.
Jakiś tydzień temu, wybraliśmy się na obiad ze znajomymi. Moje dwie przyjaciółki i ich mężowie, Jego siostra z narzeczonym. Wspólny obiad raz na dwa tygodnie, to już taka nasza tradycja, praktycznie od momentu w którym się poznaliśmy. Podczas tego spotkania był taki moment, że zostałyśmy z dziewczynami same przy stoliku. Mąż Franceski pali, więc panowie solidarnie wyszli z nim na zewnątrz dotrzymać towarzystwa, a my miałyśmy chwilkę dla siebie- pięciominutowy babiniec. Nie obyło się oczywiście bez obgadywania naszych partnerów. Dobrze, ale nie o tym. W pewnym momencie Fran jakby nigdy nic zapytała:
- Dlaczego Mu nie powiesz, że Go kochasz?- Tak, ta to potrafi człowieka zaskoczyć, dobrze, że Jego siostra była  w toalecie, bo chyba bym umarła ze wstydu.
- Franceska, co Ty opowiadasz? Wiesz jak z nami jest.
- Wiem jak było i widzę, że to już przeszłość.
- Ja już raz kochałam i Ty najlepiej wiesz jak to się skończyło.
Naszą wymianę zdań przerwała podejrzanie milcząca Ludmiła.
-Pamiętaj, każdy zasługuje na szansę.
Po tygodniu od tej rozmowy zaproponowałam, że wyjedziemy we dwójkę, gdzieś nad morze, gdzie będziemy tylko my. Postanowiłam wyjść z mojej skorupy upartej baby i spróbować. W końcu nie jest możliwym żeby mieć, aż takiego pecha, by dwa razy się sparzyć. Czas pokaże.
- Chodź na spacer.
- Poczekaj chwilkę, przebiorę się i możemy iść.
-Pogadamy?
- Tak, pogadamy- widzę zadowolenie na Jego przystojnej twarzy, ale i coś jeszcze, coś na kształt ulgi.
Od naszego domku do plaży jest bardzo blisko, więc ten moment zbliża się bardzo szybko. Przechodzimy kawałek, widzę jak rozwija koc, siada na nim i wyciąga dłoń w moją stronę. Nie pozostaje mi nic innego jak dołączyć do Niego. Gdy już chcę zacząć mówić, przerywa mi.
- Poczekaj, pomogę Ci, najpierw ja. Myślę, że będzie Ci łatwiej. Zaczyna mówić cały czas trzymając moją dłoń i delikatnie ja głaszcząc.
Jak wiesz mam trzydzieści lat. Jestem prawnikiem. Prowadzę własną praktykę  adwokacką. Mam siostrę Carmen, którą znasz. Wisz też, że ojciec nie żyje, a z mamą mam wbrew pozorom bardzo dobry kontakt. Ale to wszystko wiesz i nie o tym mamy rozmawiać. No, to tak. Emmę poznałem jak miałem szesnaście lat. To taka pierwsza miłość nabuzowanego hormonami nastolatka. Spotykaliśmy się w każdej wolnej chwili. Wakacje spędzaliśmy razem. Zresztą, co tu dużo gadać, wszystko robiliśmy razem. Już wtedy,  w wieku szesnastu lat wiedziałem, że się z nią ożenię. Kiedy przedstawiałem ją rodzicom, to właśnie tak, jako moją przyszłą żonę. Nasz związek był jak sielanka. Zero kłótni, czy nawet sprzeczek, zgadzaliśmy się we wszystkim. Później były studia, oczywiście prawo, oczywiście razem.  Mieliśmy po dziewiętnaście lat  i całe życie przed sobą, planowaliśmy, że skończymy studia i się pobierzemy. Miałem jednak wrażenie, że coś jest nie tak, że się oddalamy od siebie. Wybraliśmy inne dziedziny prawa, jako przedmioty wiodące, więc nie spędzaliśmy ze sobą już tak wiele czasu. Podświadomie wiedziałem, że jest coś jeszcze. Zacząłem się martwić, że może jest chora, może jej nie idzie na studiach, może mam problemy rodzinne. Milion razy pytałem, jednak cały czas zaprzeczała, wręcz zapewniała mnie, że wszystko jest ok, a ja jak zwykle przesadzam. Chyba nic dziwnego w tym, że martwię się o osobę którą kocham. W moje dwudzieste urodziny powiedziała mi, że musi mi coś powiedzieć, że to taka niespodzianka urodzinowa. Jak ja się denerwowałem, a ona przekazała mi najcudowniejszą informację jaką może usłyszeć mężczyzna od ukochanej kobiety- powiedziała mi, że jest w ciąży. Boże, jak ja się cieszyłem. Wprost oszalałem ze szczęścia . Całowałem ją i tuliłem jak jakiś wariat. Byłem tak cholernie szczęśliwy. Od razy zadzwoniłem do rodziców, żeby się pochwalić jak wielkie szczęście mnie spotkało, jednocześnie myślałem o ślubie. Nie chciałem by moje dziecko urodziło się, kiedy jego matka nie jest moją żoną. Jednak w tym wszystkim, w tej swojej dumie i radości zapomniałem o Emmie. Ona się nie cieszyła. Była jak lalka. Zero życia, zero entuzjazmu. Wykonywała tylko to, co ja zaplanowałem. W dzień ślubu od rana nie najlepiej się czuła. Zaproponowałem, że w takim układzie przełożymy ceremonię o parę dni. W końcu to tylko ślub cywilny- większe uroczystości planowaliśmy po skończeniu studiów. Kategorycznie odmówiła mówiąc, że da radę. Jednak tuż po podpisaniu dokumentów poświadczających zawarcie związku, zemdlała. Wezwaliśmy karetkę, a ja cały czas modliłem się o to, by nic się nie stało tak kochanym przeze mnie istotom.  Los nas oszczędził, to było zwykłe przemęczenie, ale Emma musiała zostać w szpitalu. Tak więc latałem jak oszalały miedzy oddziałem na którym leżała, a wydziałem i zajęciami. W między czasie pilnowałem przeprowadzki do naszego wspólnego mieszkania. Pewnego dnia, to miało byś jakoś dzień przed jej wyjściem umówiliśmy się, że nie będę do niej przychodził. Nie wytrwałem w tym postanowieniu. Za bardzo tęskniłem za nimi. Boże, po co ja tam wtedy poszedłem. Zastałem uchylone drzwi, słyszałem podniesione głosy. Pomyślałem, że to ta kobieta, z którą moja żona dzieliła pokój z kimś rozmawia. Niestety, to nie była ona. Rozmowę prowadziła dopiero  co poślubiona moja żona. Z mężczyzną , jak się okazało naszym kolegą z roku. Krzyczał na nią, że nie może tak robić, że powinienem poznać prawdę, że nie zasługuję na takie kłamstwo. Nie wytrzymałem i wszedłem do pokoju z impetem. Oboje zaskoczeni spojrzeli na mnie z przerażeniem. Twarz mojej żony nagle stała się blada jak kreda. Zaczęła coś bełkotać, coś czego nie mogłem w żaden sposób zrozumieć, natomiast Rodrigo  pewnie zaczął mówić. Ze stoickim spokojem poinformował mnie, że od roku spotykał się z moją żoną i że dziecko, którego się spodziewa jest jego. Nie potrafiłem uwierzyć w to, co słyszę. Czułem się jak widz oglądający sztukę na deskach teatru. Ale nie była sztuka, to nie byli aktorzy. To byłem ja. Nie docierało to do mnie, było nierealne. Jakoś koleś mówi mi, że moja żona jest od roku z nim w związku, że moje dziecko nie jest moje, tylko jego. Nie, to się nie dzieje. Nie potrafiłem wydusić z siebie choćby jednego zdania, jednego słowa. Byłem w kompletnym szoku. Patrzyłem tylko na Emmę i liczyłem na to, że nagle zacznie się śmiać i powie, że to żart, głupi dowcip. Ale nie, to nie był żart, to wszystko było prawdą. Z trudem zdołałem zadać tylko jedno pytanie- Dlaczego?
Niestety nie uzyskałem odpowiedzi na to pytanie. Wybiegłem z tej sali, w sumie to nawet nie wiem, jak dotarłem do domu, czy tam zaszedłem, czy zajechałem- nie pamiętam. Wszedłem do naszego domu i to wszystko wdało mi się tak obce, takie nie moje. Spakowałem walizkę i po prostu poszedłem stamtąd. Nigdy po tym, nie widziałem się z Emmą. Nawet kiedy przeprowadzałem rozwód, poprosiłem ojca, żeby mnie reprezentował. Ten rok po rozstaniu, był jak wyjęty z życia. Niestety późniejsze lata …. To co się ze mną stało; nie ma się czym chwalić. Zaczęły się imprezy, alkohol, później kobiety. Były ich…; było ich bardzo dużo, co impreza inna. Teraz żałuję, że tak się zachowywałem, wstydzę się tego. Chciałem się po prostu zemścić, za to jak potraktowała mnie Emma. Tak się działo, aż do momentu, kiedy dwa i pół roku temu, zadzwoniłem zamówić catering do knajpy Twoich rodziców. Wtedy, usłyszałem po raz pierwszy Twój głos. Siedziałem w pomieszczeniu w którym było z trzydzieści pięć stopni, a w momencie, w którym uszyłem Twój głos, moje ciało pokryła gęsia skórka. Pamiętasz, przez pół roku dzwoniłem non stop, po byle zamówienie. Zauroczył mnie Twój głos. Z czasem zakochałem się w nim, w Tobie mimo, że Cię nigdy nie widziałem. Wiem, to było głupie. A ten dzień w którym Cię spotkałem. To było jak grom z jasnego nieba. Moje serce zaczęło bić dla Ciebie. Będę walczył o Ciebie, zawsze.
- Nie wiem, co powiedzieć, po prostu uświadomiłeś mi coś bardzo, bardzo ważnego. Przepraszam, że byłam taka dumna, taka zapiekła w swoim przekonaniu, masz rację zasługujesz, żeby wiedzieć. Dziękuję, że mi zaufałeś.
Siedzę  tak blisko niego, po moich policzkach płyną łzy. Już nie wiem sama, czy płaczę nad Nim, nad Emmą, czy nad sobą. Dostałam drugą szansę, a ciągle bałam się z niej skorzystać. Jaka byłam dumna i głupia zarazem. Tak, trzeba to skończyć tu i teraz. Pochylam się nad Nim. Nasze usta łączą się w słodkim,  delikatnym pocałunku. Czuję ciepło rozchodzące się po całym moim ciele, oraz miłość bijącą od niego. Opływam w to. Tak smakuje szczęście.
-Opowiem Ci, powinnam już to zrobić dawno, wybacz byłam taka głupia.
-Nie byłaś głupia, byłaś  zraniona


8 komentarzy:

  1. Oboje zranieni.
    Mimo to postanowili spróbować związku z inną osobą.
    Pokochali się.
    Perełka ❤
    Chce już next!

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny *-*
    Uwielbiam twoje historie,nie mam słów kochana żeby opisać jak bardzo mi się podoba ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne
    Życie dało im w kość do póki nie odnaleźli siebie
    Tylko się zastanawiam jaki to parring
    Zdradzisz mi chociaż jego imię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana potrzymam Cię w niepewności, ale możesz zgadywać- powodzenia 😘

      Usuń
  4. Czytając wyobrażam sobie Leona ale czuję ,że to Diego albo Federico.
    Piękne, piękny początek historii. I pomyśleć ,że jest pisana dla mnie. Czego tu chcieć więcej.
    Wzruszyłam się czytając to. Czekam na kolejną część❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne...
    Nie mam słów, żeby to opisać...
    Napewno nie chcesz zdradzić jak się nazywa?
    Wpadniesz na rozdział?
    Jeszcze raz śliczne.

    Miss Blueberry


    OdpowiedzUsuń
  6. Hejo ♡
    Cudowne ♡
    Uwielbiam już Twój blog i Twoje cudenka ♡♡♡
    Czekam na next ♡
    Życzę weny ♡♡♡
    Zapraszam do mnie ♡♡♡
    ♡Pozdrawiam♡

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniale się czyta Ewuniu,a właściwie,to połyka.Poproszę o dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń

BLA BLA BLA ...

Pojawienie si ę jakiegokolwiek autora na blogu po tak d ł ugiej nieobecno ś ci, mo ż e oznacza ć tylko jedno. Koniec bloga. Jed...