wtorek, 23 sierpnia 2016

Rozdział 4- Mała.

Tak bardzo się martwiłam przyjeżdżając tu. Bałam się, że będę samotna, że nie będę się miała z kim bawić. Jak bardzo się myliłam. Czas spędzony z wujostwem- świetna sprawa. Zaczęło się od tego, że przygotowali dla mnie super pokój , taki o jakim taka dziewczynka jak ja może tylko pomarzyć. Dalej był Sylwester, sztuczne ognie, mnóstwo śmiechu i zabawy. Podczas, gdy chłopcy byli w szkole lub na zajęciach wychodziłyśmy z ciocią na różne wycieczki, do kina, Palmiarni, do różnych galerii w których były zajęcia z malarstwa dla dzieci. Odbierałyśmy chłopców ze szkoły, wspólnie odwiedzaliśmy wujka w pracy by później zaciągnąć go na obiad. Czasem chodziliśmy na pizzę, czasem do eleganckiej restauracji, ale najfajniej było, gdy ciocia pakowała jedzonko 
i robiliśmy sobie piknik na podłodze w biurze wujka. Komicznie to wyglądało. Gabinet szanowanego adwokata madryckiego zmieniał się w plażę. Puszysty kremowy dywan zamieniał się w koc plażowy.  Poduszki z kanapy również lądowały na podłodze, a my chętnie się na nich kładliśmy. Z Leonem i Diego też się fajnie dogadywaliśmy. 
Z Leonem chyba od początku miałam lepszy kontakt, może dlatego, że dzieliła nas niewielka różnica wieku, natomiast moje stosunki z Diego poprawiły się znacznie po dniu, który spędziliśmy razem oglądając „Króla Lwa”. Załapaliśmy fajny kontakt. Czułam się z nimi wszystkimi jak u siebie w domu, tak jakbym była z Olgą, Ramallo i  moimi kochanymi rodzicami. No właśnie. Jutro wracają rodzice, a mój pobyt w Madrycie dobiegnie końca. Trudno przyznać się przed samą sobą, ale będę tęskniła za moim tymczasowym domem, a w szczególności za chłopakami. W moim domu 
w Salamance nie mam wielu koleżanek, ponieważ nie chodzę do normalnej szkoły, tylko mam indywidualny tok nauczania. Moją najlepszą przyjaciółką jest Franceska. Mieszka po sąsiedzku, 
a przyprowadziła się wraz z rodzicami z Włoch, początkowo było jej bardzo ciężko bo słabo mówiła po hiszpańsku i właśnie tak się zaczęło. Dzięki guwernantkom opanowałam włoski w stopni zadowalającym , więc Fran swobodnie mogła się ze mną porozumieć. Fran jest bardzo szczera 
i otwarta, mimo, że jest trochę starsza ode mnie. Świetnie się dogadujemy.
Dziś ich zobaczę. Mimo, że te  dwa tygodnie naprawdę szybko zleciały, bardzo się stęskniłam. Już wczoraj zaczęłam pakować walizkę. Nie poszło mi to chyba najlepiej, ale przynajmniej moje rzeczy zgrupowałam w jednym miejscu. Czas oczekiwania postanowiłam spędzić na zabawie 
z ciocią i robieniu powitalnych laurek dla rodziców, bo te w ramach podziękowania dla cioci 
i wujka, oraz dla Leo i Diego dawno zrobiłam. Dziś jest tak jakoś inaczej. Czas jakby się zatrzymał. Wskazówki zegarów stoją w miejscu robiąc mi na złość. Chłopcy zdążyli wrócić ze szkoły, wujek 
z pracy, nawet obiad zdążyliśmy zjeść. Ich nadal nie ma. Zaczynam się niepokoić. Biegam od okna do drzwi, od drzwi do okna i tak już od godziny. Jest siedemnasta, a ich nadal nie ma. Mieli być już godzinę temu. Ciocia uspokaja mnie. Przecież to Madryt, a nie Salamanca, tu korki są na porządku dziennym. Jednak ja jestem niecierpliwa i nawet nie przyjmuję do siebie tłumaczeń cioci. Coraz bardziej mam ochotę się rozpłakać. Dopiero Diego namawia mnie na przechadzkę na pobliskie lodowisko. Na parę minut zapominam. Nie ważne, że nie potrafię nawet ustać na łyżwach, ale chłopak próbuje zrobić wszystko bym nie myślała. Cały czas nie mogę się nadziwić że po tak ciężkich początkach tak dobrze się dogadujemy. To fajny chłopak. Nie wiele myśląc  mówię:
-Diego, kiedyś zostaniesz moim mężem- chłopak naciąga mi czapkę na oczy i wybucha nieopanowanym śmiechem.
-Chyba w Twoich snach Mała. Nigdy w życiu.
-To się jeszcze okaże.
Około dziewiętnastej chłopak zdecydował o powrocie. Ja też byłam więcej niż chętna. Byłam przekonana, że w przytulnym salonie domu Verdasów już są moi kochani rodzice. Jednak to co zastałam po powrocie, było ponad moje siły. Przypomnę. Mam dziesięć lat i poniekąd jestem jeszcze dzieckiem, no może młodą panienką. Nie jestem dorosła, nie ogarniam spraw dorosłych. Ale wracając do meritum. W salonie zastałam oboje wujostwa. Ciocia siedziała na kanapie i bardzo mocno płakała. Zaczerwienione policzki i nos, opuchnięte oczy, zmiętolona chusteczka w dłoni plus stos zużytych na stoliku. Wujek nerwowo przechadza się w te i spowrotem  z całej siły przyciskając komórkę do ucha. Najbardziej moją uwagę przykuły obrazy pojawiające się we włączonym telewizorze, mianowicie raz po raz pokazywano zdjęcia moich rodziców. Fotografie mojej mamy jeszcze z czasów jej występów, oraz te na których widniał tato i ja.
W pierwszym momencie nie zauważyli naszego powroty, jednak po chwili wujek zorientował się, że Diego i ja patrzymy na sceny rozgrywające się w salonie. Nim się obejrzałam znalazłam się 
w ramionach Marcosa. Tulił mnie tak jakby chciał mnie udusić. Po chwili dołączyła ciocia, nadal płacząc. Nie do końca rozumiałam co się dzieje, ale nie mogło to być nic dobrego. Jeszcze nie docierało do mnie, że wszystko to co miało miejsce tego wieczora w salonie tak znacząco wpłynie na moją przyszłość, moją i ich.
-Gdzie rodzice? Jeszcze ich nie ma?
-Skarbie Twoi rodzice nie przyjadą.
-Znaczy się przedłużyli wyjazd? Kiedy będą.
-Kochanie twoi rodzice bardzo Cię kochali. Ale …
Jakie ale… nie ma żadnego ale, chcę żeby oni byli tu i teraz. Wujek posadził mnie na kanapie. Poprosił też Diego żeby ten poszedł do jego gabinetu i zadzwonił do Leona, który już dawno powinien być w domu. Ciocia powoli opanowała emocje, przysiadła obok mnie delikatnie zamykając moje dłonie w swoich.
-Violetta wiesz, że rodzice pojechali w góry. Wczoraj tuż przed wyjazdem poszli jeszcze na stok pojeździć. Wtedy wydarzyło się coś bardzo złego. Zjechali ze szlaku. A później coś się wydarzyło. Ktoś swoją głupotą i nieodpowiedzialnością wywołał lawinę. Niestety twoi rodzice, oni nie zdążyli uciec. Masy śniegu ich porwały. Szukali ich bardzo długo. Jednak, gdy ich znaleźli już nic nie dało się zrobić. Skarbie oni odeszli. Są teraz w niebie i stamtąd będą się tobą opiekować. Zawsze.
Czuję jak ramiona cioci znów mnie otulają. Jak to, moi rodzice nie żyją. Co ona mi próbuje powiedzieć, że już nie wrócą, że ich nie ma. Przecież oni nigdy by mnie nie zostawili. To jakieś okrutne kłamstwo. Ciocia jeszcze coś mówi, ale nie słyszę już nic, mój wzrok skupia telewizor na którego ekranie nadal ukazują się migawki z naszymi zdjęciami. Nie ma ich… zeszła lawina… nie zdołali ich uratować. Nie. Nie. Nie . To kłamstwo,  okrutne kłamstwo, jak mogli. Czuję czyjąś dłoń na ramieniu. A nawet nie. To podświadomość, że ktoś mnie dotyka. Ja nie czuję już nic. Odwracam twarz. Cała zapłakana spoglądam na osobę która przysiada na oparciu kanapy. Diego. Przytula mnie, płacze razem ze mną. Zsuwamy się na dywan i nagle jestem w objęciach chłopaka. Moje drobne ciało wstrząsają serie drgawek spowodowanych płaczem. Łzy płyną nieprzerwanym strumieniem. Nadal brzmią te słowa -nie udało się ich uratować. Zostawili mnie samą. Wokół mnie panuje kompletna cisza. Żaden dźwięk nie dociera do mnie, nic. Nie pojmuje tego co mi powiedzieli. Czuje tylko Diego, który nadal mnie tuli do siebie.
-Diego zabierz Violę do pokoju. My spróbujemy się jeszcze czegoś dowiedzieć. Skarbie zaopiekuj się nią, ona bardzo was teraz potrzebuje. Jak wróci Leon przyślę go do was. Musimy zadzwonić do Ramallo, do Olgi. Musimy wszystko załatwić.
-Dobrze mamo, ale zaopiekujecie się Malutką.

-Wszyscy się nią zaopiekujemy.




MADDY tylko się nie denerwuj tym co powiedziała Violetta- pamiętaj ona jest jeszcze dzieckiem:)

7 komentarzy:

  1. A jak to się wydarzy to strzele sobie w łeb! 😂😨
    Jakim mężem Violka? Coś ty wymyśliła? Za dużo świeżego powietrza! Zdecydowanie.
    Ja się wcale nie denerwuje. Wcale. 😀 jestem opanowana jak nigdy. Przecież to tylko dziecko. Zawsze mogła po latach zmienić zdanie, prawda? 😄❤
    Rodzice nie żyją. Vils będzie mieszkała z Verdasami. No bo z kim?

    Cudowny!
    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne i smutne
    Bardzo mi się podoba
    Szkoda, że rodzice V nie żyją
    Zastanawiam się jaki parring ma ten blog.
    Violetta mówi Diego, że będzie jej mężem 😁 Wolę, żeby to miejsce było Leona, ale nie wiem czy to możliwe
    Może zrobisz mi miłą niespodziankę?
    Czekam na next :*
    Kocham 💕

    Patty;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Wasze komentarze. Tak bardzo mnie motywują. Nawet nie wiecie jak się cieszę kiedy czytam i widzę, że się zastanawianicie z kim Viola będzie☺ a teraz uchylam rąbka tajemnicy- zanim Violetta dokona ostatecznego wyboru wypróbuję kilka wariantów. Czy to Was zadowala 😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Idealny *-*
    Zapraszam na ff o serialu "Violetta" której jeszcze nikt nie widział na polskim bloggerze... ;)

    http://take-me-under-his-wing.blogspot.com

    Livia xoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział kochana *-*

    Już mówiłam,że kocham twój styl pisania?
    Po prostu Cudo
    Może zamiast Diego w przyszłości ktoś inny zostanie jej mężem?
    Ps;Liczę na Leona 😀

    Cudowny
    Wspaniały
    Genialny
    Czekam na kolejną perełkę 💖
    Kocham bardzo bardzo bardzo

    Diana

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem ,że lubisz parę Diego i Violetta ale no...
    Leon... Viola, Leon a nie Diego! To Leon będzie Twoim mężem.
    Och, rodzice Violi nie żyją. Przykro, biedna mała.
    Uwielbiam Twój styl pisania, jak ja się cieszę ,że Ty wysłałaś to opowiadanie do mnie na konkurs, inaczej pewnie nigdy byśmy się nie poznały.
    Czekam na następną część :)
    Buziaki :*

    PS. wysłałam do Ciebie e-mail. Odpisz w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ! Vils zaraz przeprowadzimy Lekcje "Leon jest miłością twojego życia ,a Diego jedynie przyszłym szwagrem"
    1.Leon to miłość twojego życia.
    2.Diego jest twoim przyszłym szwagrem.
    The End.

    Rodzice Violi ie żyją.Biedna mała Viola.
    Państwo Verdas się nią zaopiekują.
    Od tego się zacznie !
    Leon+Violetta="MIŁOŚĆ NA CAŁE ŻYCIE"

    Wspaniałe
    Kocham
    Cudowne
    Czekam:*

    Gabi:*

    OdpowiedzUsuń

BLA BLA BLA ...

Pojawienie si ę jakiegokolwiek autora na blogu po tak d ł ugiej nieobecno ś ci, mo ż e oznacza ć tylko jedno. Koniec bloga. Jed...