poniedziałek, 25 grudnia 2017

Pochwalę się, a co tam :)

Jakiś czas temu z wielkich nudów i braku weny, napisałam opowiadanie. Tematyka zgoła inna niż na blogu. Cóż … Powstało coś (czytaj opowiadanie), co wysłałam na konkurs "Miniaturka Miesiąca" na stronie Katalogu Granger. Sama nazwa mówi, że przedsięwzięcie związane jest z tematyką potterowską. Bohaterką opowiadania jest Hermiona i Lucjusz Malfoy. Trochę mnie poniosło  ;) Jednak założenia konkursu dawały wiele możliwości. Jak na pierwszą miniaturkę w tej tematyce, mogę się pochwalić nagrodą publiczności. Stwierdziłam, że opublikuję miniaturę i zaprezentuję Wam nagrodę, którą otrzymałam od administratorów Katalogu. Dziękuję za wszelkie głosy, jakie oddaliście na moje opowiadanie, a jednocześnie gratuluję zwycięzcom i pozostałym uczestnikom.






Ocean
Za nami wiele kłamstw
Pomyliłam kilka chwil z całym życiem
Czekałam twoich ust
W krzyku ciszy szeptu słów już nie słyszę
Czemu pamięć dalej ma twój smak
Zapach wciąż ten sam
Czemu na rozstaju naszych warg ocean pragnień

Gdy wszystko co chce niebo dać zamieniam w ogień
Wszystko co chce niebo dać umyka z objęć
Kiedy bliskość nas rani aż tak
Dawno minął już czas na żal

Za nami wiele kłamstw
Czas mi świadkiem
Bóg go dał jestem silny
Czekałem twoich ust
Umierałem już nie raz
Dziś spokojniej
Czemu pamięć dalej ma twój smak
Zapach wciąż ten sam
Czemu na rozstaju naszych warg ocean pragnień

Gdy wszystko co chce niebo dać zamieniam w ogień
Wszystko co chce niebo dać umyka z objęć
Kiedy bliskość nas rani aż tak
Dawno minął już czas na żal

Patrycja Markowska, Artur Gadowski, Ocean.



Biblioteka arystokratycznego dworu przybrała wygląd obskurnego baru w najgorszej dzielnicy Londynu. Gdyby książki mogły płakać, zapewne nastąpiłaby powódź jakiej czarodziejski świat nigdy nie widział. Puste butelki po różnego rodzaju trunkach, przepełniona do granic możliwości popielniczka, puste opakowania po papierosach, odłamki szkła z niegdyś pięknych, kryształowych szklaneczek. A w tym chaosie ON. Mężczyzna na którego widok swojego czasu omdlewały nie tylko czarownice, ale i kobiety mugolskiego pochodzenia. Wysoki, pięknie zbudowany, tajemniczy, a przede wszystkim do szpiku kości arystokratyczny. Tylko, że z wyobrażenia TAMTEGO mężczyzny nic nie pozostało. Na szezlongu, w niedbałej pozycji leżał mężczyzna w poplamionej koszuli. W jednej dłoni trzymał tlący się niedopałek cygara, a drugą niedbale zaciskał na w połowie wypełnionej szklaneczce z bursztynowym płynem. Kim był ów mężczyzna i co spowodowało jego aktualny stan?
Owym mężczyzną był Lucjusz Malfoy, jeden z najpotężniejszych magów współczesnego świata. Jego życie nadawałoby się na  scenariusz najlepszego filmu, które od lat fascynowały Lucjusza. Mimo, że nawet na najcięższych torturach, by się do tego nie przyznał. Jako młodzieniec z bogatej rodziny, myślał, że nie podlega żadnym zasadom, żadnym regułom. Brał od życia to czego zapragnął, nie bacząc na jakiekolwiek konsekwencje. I tak wieku siedemnastu lat został ojcem. Poślubił kobietę, której nie kochał, zmuszony przez rodziców do wzięcia odpowiedzialności za swoje czyny. Jednak nic bardziej mylnego. To wydarzenie nie nauczyło go kompletnie niczego. Później seria nieprzemyślanych decyzji. Przyłączenie się do obłąkanego żądzą władzy nad światem czarodziei i ludzi Lorda Voldemorta, zdrada żony, pobyt w więzieniu, strata majątku, rozwód, ponowne zbudowanie fortuny, oczyszczenie rodowego nazwiska. Tyle wydarzeń w życiu zaledwie jednego człowieka. Iście hollywoodzki scenariusz z Oscarową rolą. Dlaczego więc, ten trzydziestoośmiolatek leży sam, pośrodku biblioteki nie trzeźwiejąc od dwóch tygodni? Odpowiedź jest prosta. Do stanu w którym się obecnie znajduje doprowadziła go miłość, a raczej jej utrata. Tajemnicą dla całego czarodziejskiego świata było, że Lucjusz się zmienił. Więzienie i strata żony spowodowały, że zaczął cenić drobne rzeczy w swoim życiu. Docenił to jakim jest szczęściarzem mając u swego boku syna, który dostarczał mu powodów do dumy i był dowodem, że jednak nie wszystko w swoim życiu spaprał. Z arystokratycznego dupka zadzierającego nos w chmury, wyłonił się człowiek otwarty na otoczenie; filantrop, mecenas sztuki. Do szczęścia brakowało mu tylko jednego. Miłości. A ta zaskoczyła go z ukrycia. Zaatakowała podstępnie, tak, że niczego nieświadomy Lucjusz był zakochany po uszy nawet o tym nie wiedząc. Kto sprowadził na niego ten nędzny los? To był dla Lucjusza największy cios. Jego serce zabiło szybciej dla najlepszej przyjaciółki jego syna. Dobrze zapowiadającej się pisarce, piekielne zdolnej czarownicy- dwudziestoletniej Hermionie G. . Wszelkie znaki na niebie i ziemi świadczyły, że zrobi z siebie ostatniego głupca. Mając na karku czterdziestkę zachciało mu się oglądać za młodą, piękną, zdolną dziewczyną. Właśnie ona stała się największą tajemnicą arystokraty. Jako, że jego syn Draco i Hermiona z niewyjaśnionych przyczyn z wrogów stali się najlepszymi przyjaciółmi, później zdecydowali o podjęciu tych samych studiów, Lucjusz mógł bezkarnie obserwować swoją boginię. Zawsze znajdował jakiś pretekst. Tu odwiedziny u syna, tam zaproszenie na obiad Draco wraz z przyjaciółmi, a czasem jakieś bilety na koncert, czy sztukę teatralną. Wszystko, byleby choć przez chwilę być blisko niej. Niewątpliwie stary głupiec. Zamiast otwarcie powiedzieć pannie o swojej fascynacji, wolał bawić się w podchody. Był świadom jej osoby jak niczego w swoim dotychczasowym życiu. Jego nos wychwytywał jej zapach wśród najbardziej wyszukanych mieszanek. Jego oczy znały każdy milimetr jej skóry, żadna zmarszczka, czy też grymas nie umknęły jego uwadze. Z jej oczu potrafił wyczytać kiedy jest zmęczona, kiedy zła, a kiedy szczęśliwa. Była dla niego jak posąg postawiony na ołtarzu jego prywatnego uwielbienia. Jednak, na co to wszystko, skoro obiekt jego westchnień był zupełnie nieświadom jego fascynacji. Jednak czy aby na pewno?
Początkowo Hermiona nie mogła uwierzyć w subtelne znaki, które do niej docierały. Przecież Draco i ona się przyjaźnią. Wraz z Harrym tworzą świetną paczkę przyjaciół.  Razem wynajęli mieszkanie, wspólnie studiują na uniwersytecie, i tym magicznym i tym mugolskim. Ojciec przyjaciela jest częstym gościem. W końcu łączy go z synem nie tylko relacja ojciec- syn, ale również przyjaźń. Lucjusz jest dla Draco wzorem i dowodem na to, że każdy może się w życiu zmienić i coś osiągnąć. Jest też jedynym rodzicem jako, że matka Dracona zniknęła wraz z uzyskaniem rozwodu, zostawiając lekkomyślnego męża i malutkiego synka. Początkowo nic nie wskazywało na to, że Lucjusz interesuje się nią w inny sposób, niż jako przyjaciółką syna. Jednak jakiś niepokój siedział pod jej skórą i drażnił niczym kamyszek w bucie. Przypadkowe muśnięcia dłoni, przeciągłe spojrzenia, mimowolny dotyk, coraz częstsze rozmowy. Pragnienie by pozostać choć na chwilę w jego towarzystwie z czasem stało się dojmujące. Każda taka chwila była godna zapamiętania, by później po raz kolejny ją odtwarzać i pielęgnować. Oboje coraz bardziej pochłaniało uczucie, które świadomie wypierali ze swojego serca, ale i z umysłu. Dwóch postronnych obserwatorów w postaci Harrego i Draco, postanowiło uhonorować te podchody zakładem- kto pierwszy się złamie. I o dziwo, Draco nie miał nic przeciwko Hermionie jako partnerce swojego ojca. Najważniejsze było dla niego szczęście rodzica, nawet jeśli nosiło ono imię Hermiona.
Podchody trwały, jednak wszystko ma swój kres. Przysłowiową  kroplą, która przelała czarę było przyjęcie, które Lucjusz postanowił wydać  z okazji dwudziestych pierwszych urodzin syna. Podczas tak ważnej uroczystości nie mogło zabraknąć najlepszych przyjaciół, a jednocześnie współlokatorów jubilata. Kiedy ją zobaczył… . Kiedy ją zobaczył, zastygł. Taka młoda, taka ujmująca. Świeża, promienna. Stojąc pośrodku gwaru, pozostawał nieczuły na otoczenie. Pragnął ją dotknąć, poczuć. Zatopić nos w jej miękkich pachnących lokach, obrysować językiem kształt jej ust, owiać oddechem krzywiznę szyi. Zapragnął, by już na zawsze pozostała jego. Najchętniej zamknąłby ją  w złotej szkatule i wyjmował okazjonalnie, jak najcenniejszy skarb. Wiedział jednak, że Hermiona nie jest kobietą, która da się zamknąć w czterech ścianach miłości, choćby nawet największej. Nagle otrzeźwiał, zobaczył jak do miłości jego życia podchodzi jakiś chłystek. Dłonie samoistnie zacisnęły się w pięści. Chciał dobyć różdżki i posłać serię najwymyślniejszych i najbardziej bolesnych klątw jakie przyszły mu na myśl. Nie, ona jest jego i tylko jego. We wzburzeniu nie odnotował, że znalazł się tuż za jej plecami. Czując jego obecność gwałtownie się obróciła, tym samym rozlewając na nich szklankę soku trzymaną w delikatnych dłoniach. Jej twarz pokryła purpura. Jak mogła być tak nieuważna. A on? Dostrzegł świetny pretekst by wyciągnąć ją z gwarnego pomieszczenia. Delikatny uchwyt dłoni, subtelne pociągnięcie. Chwila samotności. Zadziałał zanim pomyślał. Instynktownie. Jego dłoń okalająca jej policzek, jej usta muskające jego chłodne palce. Tęskne spojrzenia, delikatna pieszczota. Słodycz mieszających się oddechów- pocałunek. Delikatne zetknięcie się ust, sondujący dotyk, badawcze pieszczoty. Namiętność, cichy szept, pieszczota, płomień pochłaniający usta. Gwałtowne, namiętne pełne pasji- usta, języki, zęby. Z ust na policzki, oczy, szyję. Przyspieszone oddechy, wszędobylskie ręce, namiętne ocieranie się ciał. Eksplozja uczuć i namiętności.
Początek. Koniec podchodów, koniec tajemnicy. Związek, a raczej jego początek. On- starszy, doświadczony życiowo, bogaty, przystojny, z mroczną przeszłością, ona- młoda, piękna, świeża. Dzieli ich ocean, łączy tylko wąska kładka zwana miłością. Narażona na podmuchy wiatru, padający deszcz, na tysiące przeciwności. Jednak ta najważniejsza tkwi w nich, a raczej w nim. Mimo, że tak bardzo pragnął, nie potrafił docenić tego szczęścia. Targają nim wątpliwości. Czy jest dostatecznie dobry dla niej? Przecież tak wiele stracił w życiu, tyle błędów popełnił. A jeśli ona odejdzie? Co jeśli jej miłość przeminie? Ciągłe wahanie osłabia jej wolę walki. O nią, o niego, o nich. Miało być idylliczne szczęście, a jest szara rzeczywistość. Jednak walczy, po raz kolejny. Dla nich.
Tymczasem On  robi coś co sprawia, że Ona się poddaje. Hermiona odchodzi, a Lucjusz zamyka się w bibliotece z zapasem alkoholu. By uśpić uczucia, zagłuszyć wyrzuty sumienia, nie dopuścić do siebie głosu serca, które krzyczy, że jest głupcem, że ma iść i błagać na kolanach, walczyć o nią. W takim stanie znajduje go Draco. W bibliotece, z zaciągniętymi ciężkimi zasłonami, powietrzem przesiąkniętym alkoholem, papierosami i wonią beznadziei.
-Tato !!!- wołanie wywołuje nieprzytomne spojrzenie, bełkotliwy ton.
- Tato, ocknij się, wypij !!!
Dobrze mieć w rodzinie Mistrza Eliksirów. Eliksir niweluje otępienie alkoholowe, jednak nie leczy kaca moralnego.
-Gdzie Hermiona?
-Odeszła.
-Odeszła, czy ją zachęciłeś do odejścia?
-Odeszła, wybrała waszego przyjaciela Harrego- Zbawcę Świata- stwierdzeniu towarzyszy kpiący śmiech.
-Chyba coś ci się pomyliło.
-Widziałem ich. Obejmowali się zajęci zakupami u jubilera. Kiedy wróciła zapytałem; zaprzeczyła. Powiedziałem jej, że jest taka sama jak Narcyza. Odwróciła się i odeszła.
-Nie dziwię się, myliłeś się, a ona miała już dość twoich wiecznych oskarżeń. Ona cię kocha, tak po prostu. A ty po raz kolejny  nie posłuchałeś serca. Spieprzyłeś wszystko koncernowo.
-Wiem co widziałem.
-Ty widziałeś to, co chciałeś widzieć. Hermiona występowała, jako konsultantka w zakupach. On kupował coś dla mnie.
-Dlaczego mi nie powiedziała?
-Może chciała byś uwierzył w was i jej zaufał. Idź do niej i powiedz, że ją kochasz. Nie oczekuj niczego w zamian, po prostu powiedz, co czujesz.
Rozmowa z synem wstrząsnęła nim. Leżał jeszcze długo i analizował, co usłyszał. Doszedł do tego, że niczym nie różni się trzydziestosiedmioletni Lucjusz od siedemnastoletniego Lucjusza. Pokochał i był kochany. Zmarnował to wszystko, przez zazdrość, obawy, uprzedzenia. Czy można to jeszcze naprawić? Sięgnął dłonią po pudełko leżące w rogu kanapy. Z pietyzmem pogłaskał malutki futerał. Wyjął platynowy krążek by spojrzeć na słowa wygrawerowane w jego wnętrzu Na zawsze.
Przywrócenie swojej dawnej świetności zajęło  mu kilka chwil. W końcu nie od parady władał jedną z najpotężniejszych różdżek.  Wiedział, gdzie niosą go myśli. Był pewien, że tym razem, to faktycznie na zawsze. Tylko, czy nie za późno? 
Kiedy pukał do jej drzwi, cały drżał. Wiedział, że za nimi jest jego szczęście. Kiedy ją zobaczył, zmartwiał. Jej oczy straciły blask, uśmiech nie zdobił przepięknej twarzy. Jednak nadal była jego. Jego dłoń delikatnie pieściła jej policzek, a z jej oczu poleciało kilka łez, które on natychmiast scałował. 
-Kocham cię, tym razem na zawsze…
-Cieszę się, że w końcu to zrozumiałeś…



2 komentarze:

  1. To jest pięknie napisane.Czytałam jednym tchem i gratuluję słusznie przyznanej nagrody.Wielkie brawa Ewuniu.

    OdpowiedzUsuń

BLA BLA BLA ...

Pojawienie si ę jakiegokolwiek autora na blogu po tak d ł ugiej nieobecno ś ci, mo ż e oznacza ć tylko jedno. Koniec bloga. Jed...