środa, 30 listopada 2016

Rozdział XII- Jedna noc






Oto jesteś pierwszą łzą
Co płynie w głąb i boli
Oto jestem nieprzytomnym gestem
Złym snem i resztką woli




Odrzucone, niezakochane kobiety dzielą się na dwie kategorie. Jedne to takie, które machną ręka i powiedzą, nie ten to kolejny. Przecież tego kwiatu jest pół światu, następny będzie lepszy. Poczekam na mądrzejszego, przystojniejszego, bogatszego, a ty idź i nie wracaj. Ta kategoria jest dość nieszkodliwa. Jedyna krzywda, jaka się dzieje, to właśnie tej kobiecie. Z kobiety przemienia się w bezwzględnego łowcę. Niestety istnieje też druga kategoria. Chowa się pod etykietką ZEMSTA.  Ten typ nie jest łatwy do przetrawienia. Po trupach, a do celu, którym jest niszczenie ofiary. Nie ważne jak, nie ważne za jaką cenę, zemsta jest priorytetem. Wszystko podporządkowane jest tylko i wyłącznie jednej misji- dokopać facetowi. Smutne jest to, że podział ten kształtuje się nie zależnie od grupy wiekowej.  Siedemnastoletnia Allegra Cooper intensywnie myślała jaką taktykę przybrać by dokonać zemsty na chłopaku, który ją tak brutalnie odrzucił. Przystojny, z dobrego domu, dobry uczeń, troszkę buntowniczy. Ideał w oczach dziewczyny. Coś jednak nie wypaliło. Nie pomogły dyskretne zaloty, ani bardziej bezpośrednie aluzje. Chłopak nie wiadomo czemu pozostał niewzruszony na wdzięki pięknej amerykanki. Niestety wybrał formę najgorszą z możliwych. Ośmieszenie. Tego Allegra nie potrafiła wybaczyć. Jak szybko Diego został postawiony na ołtarzu uwielbienia, tak szybko został z niego strącony w niebyt. Pozostał tylko jeden cel- zemsta. Im bardziej wyrafinowana tym lepsza. Jeśli nie może się to dokonać bezpośrednio, to czemu nie skorzystać z pół środków. Młodszy, głupiutki brat nada się idealnie. Chłopaczek, który ma mleko pod nosem, a myśli, że jest super podrywaczem. Idealny materiał. Diego się wścieknie. Zobaczy co mógł mieć, a co odrzucił. Zaistniałej sytuacji pomaga fakt, że młodszy brat zakochany jest po uszy, przez co odporny jest na wszelkie argumenty. Wszystko idealnie. Przedstawienie czas zacząć.

Rok. Już za niecały miesiąc minie rok. Czuję jakby to było chwilę temu. W jednym dniu cały dziecięcy świat porwał huragan zwany śmiercią. Jeden moment zmienił i zaważył na całym życiu. Nowa rodzina, nowa szkoła, rodzeństwo, które pojawiło się tak nagle. Dom, bezpieczna oaza przestał być domem, dawne życie odeszło by ustąpić nowemu, nieznanemu. W tym wszystkim szczęście. Tak, dziwne, ale właśnie tak mogę to określić. Kochające mnie osoby, które ani przez moment nie pozwoliły bym pouczyła się samotna, opuszczona, nie chciana. Każdy zakamarek życia wypełniony miłością. Nawet w śmierci jest życie. Mnie spotkało, inne; nie lepsze, nie gorsze, ale inne. Od kilku dni panuje rodzinna zmowa. Trwa kampania „Zróbmy wszystko by Violetta nie myślała”. Widzę ich staranie, ale tak się nie da. Nie da się nie myśleć. Bo jak przestać wspominać słodki zapach perfum mamy, jak zapomnieć o roześmianych oczach taty, jak powrócić do normalności. Już na zawsze spory kawałek serca należy do nich, nawet czas nie jest w stanie tego zmienić, nic nie jest w stanie. Ten rodzaj miłości zapada w nas na zawsze. Od kilku dni przyglądam się mojej pozytywce, zamykam w niej  dobre wspomnienia, splecione z jej dźwiękiem. Pamięć co oznacza dla mnie…., pamięć jest w moim sercu. Tak jak obiecała ciocia nie zanika, tylko trwa we mnie. Dzięki temu małemu przedmiotowi czuję ich obok, tuż, tuż.  Rozczula mnie staranie domowników. Olga wypieka coraz to wymyślniejsze, przepyszne ciasta, ciocia pełną parą przygotowuje święta, Ramallo zabiera mnie gdzie tylko mi się zamarzy jechać. Nawet ciągle zapracowany wujek, znajduje czas by wybrać się ze mną na spacer. Są tacy kochani, tacy dobrzy. Niestety nie ma ze mną Diego, który w ramach projektu językowego wyjechał do Polski i wróci dopiero przed świętami. Przed wyjazdem „opiekę” nade mną i Gustawem przekazał Leonowi. Tylko zakochany Leon, to nieobecny Leon. Chłopak  żyje od jakiegoś czasu na planecie Allegra i żadna siła nie jest go w stanie stamtąd ściągnąć. Ni prośbą, ni groźbą. Nie działa na niego nic. Chodzi zakręcony jak lok na lokówce. Żadnego pożytku.  Siedzę sobie w moim królestwie i intensywnie myślę, co to dalej będzie z tym moim młodszym braciszkiem. Czy ta pierwsza miłość będzie tą ostatnią , czy Diego ma powody by być tak uprzedzonym do dziewczyny. Czas pokaże.
-Violetta, zejdź na dół. Masz gości- Olga to potrafi krzyknąć. Dziwi mnie, że ktoś przyszedł, bo nikogo się nie spodziewałam. W końcu moimi najlepszymi przyjaciółmi są Fran, która mieszka w Salamance oraz Diego, który jest za granicą. Pytanie, kto może być tym gościem. Szybko chowam pozytywkę  i biegnę sprawdzić, kto na mnie czeka. No tak, ale takiej niespodzianki, nigdy bym nie oczekiwała.
-Fran, Federico- co tu robicie i kim są wasi towarzysze. Tak w salonie zastałam tą dwójkę w towarzystwie wujostwa oraz  pary nieznanych mi osób. W pierwszej kolejności postanowiłam się zająć wyściskaniem Fran. Rytuał przerwał nam Federico.
-Ej, Mała, a ja to co, nie zasługuję na przytulasa- zbiorowy uścisk to to, co działa na mnie najlepiej.
-Kochani, pytam ponownie, jakim cudem się tu znaleźliście?
-Mała nie gorączkuj się tak. Już ci wszystko mówimy. I ja i Fran wyjeżdżamy na święta do Włoch, ale o tym już wiesz. No, ale to oznacza, że nie będziemy mogli Ci dać prezentów, więc poprosiliśmy tu obecnych moich rodziców by nas przywieźli. No i jesteśmy. Zabieramy cię na małą wycieczkę, która będzie prezentem ode mnie. A z Fran babskie sprawy załatwicie później. Szykuj się Mała.
No nie mogłam uwierzyć. Dobrze, że ja też mam dla niech upominki. Jednak zachowanie Fede mnie zaskoczyło. Jest starszy i w ogóle bardzo zajęty, a mimo to pomyślał o mnie. Nie pozostało mi nic innego jak zebrać się i jak najszybciej  ruszyć po prezent Fede. W towarzystwie jego mamy udaliśmy się do centrum . Kompletnie nie miałam pojęcia, gdzie mnie zabierają. Denerwowały mnie spojrzenia jakie wymieniali między sobą. Oni w przeciwieństwie do mnie doskonale znali cel podróży.
-Ej, no weźcie. Powiedzcie mi. Za chwilę będzie foch gigant- oczywiście co zrobiła Fran; wybuchła śmiechem. Plus ,że Federico ruszyło sumienie.
-Pamiętasz jak ostatnio byliśmy w wesołym miasteczku? Diego wspomniał, że bardzo interesujesz się aktorstwem, a przede wszystkim dubbingiem.
-Tak. Przecież cię naśladowałam.
-I byłaś świetna. W ramach prezentu zapraszam cię do studia nagraniowego w którym pracuję. Zobaczysz od środka jak wygląda praca lektora. Co ty na to?
-Federico, serio? Jesteś najlepszy, wiesz o tym?
-Wiem. Jestem też skromny, jakbyś nie zauważyła.
Niesamowite. Cudowna niespodzianka. To wszystko co zobaczyłam w tym studio. Aktorzy, reżyser dźwięku, te wszystkie konsole i przyciski. Podpatrywałam Federico, który przy okazji nagrał jakieś partie dialogu do programu w którym bierze aktualnie udział. Jakby było mało towarzyszyła nam Fran. Tyle szczęścia to za dużo, jak na jedną małą Violettę. Jeden człowiek nie może udźwignąć takiej ilości. Bo przecież Fran i Fede wraz z rodzicami zostają, a ten dzień się nie kończy, a dopiero zaczyna. Leon zzielenieje, jak mu opowiem. Niestety za złe zachowanie nadal ma karę i musi chodzić na dodatkowe lekcje.

-Tato, tato, gdzie jesteś.
-Leon, umarłego byś obudził. Trochę taktu, mamy gości. Wybaczcie, Leon to mój młodszy syn, jest trochę żywiołowy.
Przywitałem się, jak się okazało z ojcem Federico. Chłopak jest przyjacielem Diego, znamy się ale jakoś nigdy nie kumplowałem się z nim aż tak jak mój brat. Nic, trzeba kuć żelazo póki gorące.
-Tato mam jutro ważny test. Chcieliśmy się z chłopakami pouczyć, mogę iść.
-Dobrze nie ma problemu, a o której wrócisz.
-Został bym u Martina na noc, co ty na to.
-No dobrze, a nie chcesz się zobaczyć z Fran i Fede.
-Chętnie, ale to naprawdę ważny test.
-Dobrze, Ramallo zawiezie Cię i odbierze jutro po szkole.
-Co ty tata za duży jestem żeby mnie ktoś zawoził, a jutro wrócę z Violą i Ramallo.
Świetny moment wybrałem. Ojciec był tak zajęty gośćmi, że nie drążył tematu. To plan działania jest taki. Prysznic, wyszykowanie się i impreza. To będzie niezapomniana impreza. Pierwsza wspólna z Allegra. Wiem, że nie powinienem okłamywać taty, ale cóż, raz się żyje. Moja dziewczyna jest dla mnie najważniejsza. Przygotowanie się poszło mi tempem  rekordowym. Byłem jak uskrzydlony. Pewnie dlatego, że szedłem na spotkanie właśnie z nią.  Czekała już na mnie przed domem. Wyglądała przepięknie. Czarna sukienka, piękny makijaż, mój prywatny cud. Małe szczęście tylko dla mnie. Nawet nie wiedziałem kiedy znalazła się w moich ramionach. Pachniała tak słodko. Nie mogłem się powstrzymać, by jej nie pocałować. Tym razem jednak było inaczej. Coś miedzy nami się zmieniło, tan pocałunek to zmienił. Był inny. Nie było już delikatnego zetknięcia ust, czułej pieszczoty, lekkich jak skrzydła motyla muśnięć. Czuć było zachłanność, niecierpliwość, namiętność. Czułem coś czego nie potrafię opisać. To coś było głęboko we mnie. Całe ciało pulsowało czymś nieznanym, nowym. Czułem jej dłoń gładzącą mój policzek, czułem jak przesuwa ją po mojej szyi, klatce piersiowej. To było jakby trasa, którą pokonała po moim ciele naznaczona była płomieniami. Ja czułem, że płonę. Chciałem wciąż więcej i więcej, choć nie umiałem zdefiniować czym jest moje pragnienie. Nasze ciała dzieliła tylko warstwa odzieży.Tak blisko nie byliśmy ze sobą jeszcze nigdy. Czułem jej zapach, dotyk, smak. Byłem jak zamroczony. Ta egzotyczna mieszanka pozbawiła mnie rozumu. Czym prędzej oderwałem się od jej spragnionych pocałunków ust. Postanowiłem udawać twardziela. Wtuleni w siebie udaliśmy się do domu jej znajomych.
Zapach alkoholu i papierosów, przyciemnione światła, głośna muzyka sprawiły, że przez chwilę czułem się taki nie na miejscu. Wszyscy byli starsi ode mnie. Chłopacy dosłownie pożerali wzrokiem moją dziewczynę. Byłem strasznie zazdrosny. Przemknęło mi przez myśl, że może Diego jednak ma rację. W końcu, co taka piękność jak Allegra widzi we mnie. Zwykły chłopak i do tego młodszy. Jakby czytała w moich myślach, tuląc się do mnie coraz mocniej, pozwalała myśleć, że się mylę. Znów owładnęło mną to uczucie. Euforia, namiętność, radość bycia z nią. Skoro mnie wybrała, to zależy jej na mnie. Mogła mieć każdego, a chciała właśnie mnie. Nie ważne, że okłamałem rodziców, że poróżniłem się z Diego, że pije alkohol, choć to pierwszy raz i mi nie smakuje. Najważniejsze tu i teraz z nią. Tańczymy, pijemy, całujemy się. Praktycznie wyglądamy jakbyśmy byli do siebie przyklejeni. Jednak alkohol to nie dobry pomysł. Czuję się osłabiony, senny…
Budzi mnie słońce, które postanowiło łaskotać mój nos swoimi promieniami. Uchylam delikatnie powieki. Nie, nie mogę. Kolejna próba bardziej udana. Jedno oko otwarte. Im bardziej się budzę tym bardziej boli mnie głowa. Dlaczego piłem, przecież nigdy nie miałem alkoholu w ustach. Gdybym wiedział, że picie tak boli, nie przełknąłbym ani kropli. Jednak nie to jest najdziwniejsze. Nie wiem gdzie jestem. To zdecydowanie nie jest mój pokój. Pokój Martina też to nie jest. Boję się dowiedzieć, gdzie skończyła się moja impreza. Powoli podnoszę się do pozycji siedzącej. Jest jeszcze gorzej niż było. Kołdra zsuwa się z mojego ciała. Dochodzi do mnie, że jestem nagi. Ale jak. Ostatnie co pamiętam to drink, którego przyniosła mi Allegra i nasze wyjście do ogrodu. Plącze mi się wspomnienie pocałunku. Boże, nie pamiętam nic co się działo. Drink to moje ostatnie wspomnienie. Dlaczego jestem nagi, kto mnie rozebrał, gdzie ja do jasnej cholery jestem. Mija kilka sekund, a ja nadal nie kontaktuje. Czuję jak coś koło mnie się rusza. Nie ! Nie! Nie! Mój wzrok wędruje ponownie na łóżko. Może lepiej gdybym nie patrzył. Obok mnie śpi moja dziewczyna. Odzyskuje świadomość w jednej sekundzie. Wspomnienia płyną jak wezbrany potok. Przelatują jedno po drugim jak kadry filmu. Co ja zrobiłem !!! Jak mogłem być tak nieodpowiedzialny. Delikatnie podnoszę nasze okrycie. Fakty mówią same za siebie. Zrobiłem to. Spędziłem noc z własną dziewczyna, a nadal nie wszystko pamiętam. Te emocje rozsadzą mi głowę. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Kochałem się  z dziewczyną. Nie wiem, czy nie zrobiłem jej jakiejś krzywdy. Jestem. Nie, byłem niedoświadczony w tych sprawach, więc coś mogłem zrobić nie tak. Najgorsze jest, że samego tego momentu nadal nie mogę się odtworzyć. Dlaczego pozwoliłem by doszło do tego, gdy byłem pijany. To miał być najwspanialszy moment w moim życiu. Miałem to wszystko dokładnie zaplanowane. Wspólna kolacja, spacer, pieszczoty pocałunki, a później… . Później poznawanie siebie, swoich ciał, kochanie się. Miało być delikatnie, romantycznie, namiętnie, a wygląda na to, że to arcyważne przeżycie dla faceta sprowadziłem do zwykłego niezobowiązującego seksu. Muszę to przemyśleć. Delikatnie wstaję. Uważam, żeby jej nie obudzić. Nie jestem gotów na rozmowę o tym, co się wydarzyło między nami. W co ja się wpakowałem. Narozrabiałem, a teraz uciekam jak złodziej. Jest tylko jedna osoba która może mi pomóc. Szybko wystukuję numer. Jeden sygnał, drugi. Nic…
-Diego, błagam odbierz.



środa, 23 listopada 2016

Wracam !!!



Kochani, to jeszcze nie rozdział, on pewnie pojawi się w nowym tygodniu. Jednak w ramach małych przeprosin opowiadanie , które napisałam jako drugie w mojej "karierze". Myślę, że już przywykliście do mojej fascynacji Diego, więc mi wybaczycie. Zaznaczam, że obecnie mam "fazę" na kogoś innego;)

 Uściski.




|Piłka z napisem LOVE

Bohaterowie opowiadania:

Violetta Castillodziewczyna ma dwadzieścia pięć lat i jest właścicielką firmy zajmującej się promocją sportowców, wraz z dwoma współpracownicami Ludmiłą i Natalią ma pod swoją menadżerską opieką kilkoro znaczących zawodników różnych dyscyplin sportowych, niska,  szczuplutka  kobieta z żelaznym charakterem i niebywałym instynktem negocjatora
Vincente „Vinni” Ortez- selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Argentyny, prywatnie wujek Violetty
Leon- dwudziestoośmioletni atakujący drużyny Argentyny , mężczyzna jest bardzo atrakcyjny dla płci przeciwnej, kocha się w nim żeńska część publiczności i nie tylko ;)
Federico- również gra na pozycji atakującego, ten dwudziestopięciolatek jest jednym z najwszechstronniejszych zawodników na świecie, rozkwit jego kariery nastąpił w momencie zmiany menadżera, który stał się również jego najlepszym przyjacielem
Diego- trzydziestoletni przyjmujący, kapitan drużyny, wrócił po rocznej przerwie spowodowanej kontuzją, w przeciwieństwie do Leona jest absolutnym wrogiem kobiet, dla niego liczy się tylko siatkówka i dobra zabawa.


Dzień przepiękny. Słońce świeci, bezchmurne niebo, wietrzyk delikatnie powiewa. Zero zmartwień , zero załatwień, nic tylko błogie lenistwo. Paryż,  Place Vendôme, taras Hotelu Ritz, a na nim ja, popijająca wyśmienita Arabicę. W ten sposób świętuję sukces mojego zawodnika na kortach Roland Garros. Tak, Tak, Tak- sukces. Roberto Diaz pierwszą rakietą Paryża i numerem jeden rankingu ATP. Sukces smakuje croissantami z czekoladą i aromatyczną kawą.
Po przemyśleniu wszelkich za i przeciw dochodzę do wniosku, że czas na zasłużony urlop. Lu z Natalią poradzą sobie bez problemu, a ja skoczę na Sycylię do mojej kochanej  Fran i jej męża Marco. Poplotkujemy, poopalamy się, nadrobimy zaległości. Te ekscytujące przemyślenia przerywa dźwięk telefonu:
- Dzień dobry, czy rozmawiam z Panią Castillo?
- Tak, przy telefonie, a z kim mam przyjemność?
- Jestem asystentem Pana Vincente Ortiza, pragnie z Panią porozmawiać- podaję telefon.
- Cześć ślicznotko.
- Cześć wujku, co sprawia, że do mnie dzwonisz?
-No jak to, chcę pogratulować sukcesu.
- Dziękuję, a tak serio.
-Moja krew, jak Ty mnie znasz, wiesz potrzebuje Twojej pomocy TERAZ.
- Żart.
- A czy ja wglądam jakbym żartował.
- Dobra, co mam zrobić.
- Więc gra Liga Światowa. Zmieniona formuła: trzy tygodnie, trzy turnieje, dwanaście państw, rzecznik prasowy drużyny w szpitalu po zawale, dajesz zastępstwo na ten czas.
- To gdzie i kiedy mam być.
- Za trzy dni w Buenos Aires, wszystko co potrzebne otrzymasz mailem.
Nie zazdroszczę sobie tej pracy zwłaszcza z Leonem Vardasem, który jest moim wrogiem numer 1 ! Swojego czasu byliśmy przyjaciółmi. Przyjaźń trwała do momentu, w którym to Leon w przeddzień jego ślubu, został przyłapany przeze mnie na zdradzie. Tak Leon miał ożenić się z Fran, ale zdradził ją z przypadkowo spotkaną cycatą blondyną , po czym stwierdził, że i tak jej nie kochał. Moja przyjaciółka bardzo przeżyła to rozstanie, gdyż darzyła chłopaka uczuciem. Na szczęście pojawił się Marco i uzdrowił serduszko mojej kochanej przyjacióły.
Trzy dni później Port lotniczy Buenos Aires-Ezeiza
- Cześć wujku, cieszę się, że osobiście się pofatygowałeś- wujek serdecznie mnie wyściskał po czym zaczął się jego monolog:
-Viola, kurwa masakra, Hernandez z Verdasem urwali się do klubu, wiadomo spili się jak … szkoda gadać, a później zaliczyli rajd po dyskotekach z paniami o wątpliwej profesji. Media chcą nas rozszarpać. A ja, choćbym chciał, nie mogę ich wywalić, bo ta drużyna ma walczyć o zwycięstwo.
-Dobrze, a czego ode mnie oczekujesz.
- Mają być grzeczni i rozkoszni jak kółko sześcioletnich baletnic.
- Dobrze, ale nie wtrącasz się ok.
Po przyjeździe do hotelu  wpadłam wprost w ramiona Federico
- Kochana, a co Ty tu robisz?
- Zostałam wezwana z odsieczą, Vinni nie radzi sobie z Waszymi „gwiazdkami”.
- No poszaleli, ale ja byłem grzeczny, mimo, że mnie namawiali.
- Fede, jestem dumna, wiesz przecież jakie są zasady.
- Tak, Tak wiem.
Nagle do naszych uszu dobiegł głos jakiegoś chłopaka:
-Feder  niezła dupa, też chce taką- odwróciłam się gwałtownie w stronę z której dochodził głos, no tak Verdas ta gnida jedna.
- Dobrze, że Cię widzę, bo mamy do pogadania- skończyły się twoje samowolne wybryki-kątem oka zauważyłam, jak Hernadez daje kuksańca koledze i zaśmiewa się z niego w głos.
- Twoje Diego też- zamiast piorunów w oczach Hernandeza widzę zainteresowanie.
 Boże jeszcze mi tego brakowało.
W ciągu dnia zmieniłam strefę czasową, naskoczyłam na dwóch najlepszych zawodników drużyny siatkarskiej, chyba wpadłam w oko jednemu z nich, a poza tym padam na twarz i podpieram się nosem. No i nie wspomnę o konferencji z akredytowanymi dziennikarzami na której gęsto tłumaczyłam się za dwóch imprezowiczów. Postanowiłam udać się do apartamentu i wziąć relaksujący prysznic, jednak moje marzenia spełzły na niczym, zostałam poproszona jeszcze o odebranie przesyłki z recepcji. Ku mojemu zaskoczeniu był to przepiękny bukiecik konwalii do których dołączony był bilecik:
Jesteś piękna ...

No tak ledwo się pojawiłam, pojawiają się kłopoty, cała ja. Jednak, gdyby się tak głębiej zastanowić, to czemu niby o mnie Amor miałby zapomnieć.
Konferencje prasowe, mecze wywiady, w ciągu trzech dni zaczęły się zlewać w jedno, „cudowna” dyspozycja Leona sprawił, że zajęliśmy drugie miejsce w grupie, na domiar złego Diego niefortunnie stąpnął na nogę i popadł w histerię sądząc, że odnowiła się jego dopiero co zaleczona kontuzja stawu skokowego. Jako, że dostaliśmy trzy dni wolnego poproszono mnie, żebym towarzyszyła Diego podczas konsultacji ortopedycznej w Palermo w klinice chirurga, który operował go uprzednio. Jedyny plus – zobaczę Franię i Marco. Nie ukrywam, że bardzo mi ten wyjazd odpowiadał. Przez tydzień, który spędziłam z mężczyzna zdążyłam się poddać jego urokowi, bałam się tylko, że to wytwór mej fantazji, no bo przecież taki mężczyzna jak on może mieć każą, po co mu twardo stąpająca, szczera do bólu zadziorna baba. Po przybyciu na miejsce okazało się, że te dni spędzimy w domu w którym mieszka wujostwo Diego, przyznam było to korzystne choćby dlatego, że będę go mogła zobaczyć jaki jest prywatnie. Kolejny dzień był dniem spotkania z ortopedą. Zostawiłam bruneta w klinice, w której miał przejść szereg badań i zabiegów, a sama udałam się do Franceski. Dziewczyna przywitała mnie wyśmienitym tiramisu oraz przepyszną mocną i czarną jak noc kawunią. Ściskałyśmy się jak głupie z piętnaście minut. Tego trzeba mi było abym nabrała pewności siebie. Ten cudowny czas przerwał telefon od Diego, który prosił, żebym natychmiast przyjechała. Pędząc na złamanie karku byłam pełna najgorszych przypuszczeń. Na miejscu czekała mnie jednak roześmiana twarz Diego. Podbiegł do mnie, a po chwili znalazłam się w jego silnych ramionach, otulał mnie całym sobą. Jego dłoń gładziła mój policzek, tak delikatnie, prawie niepostrzeżenie. Parzył intensywnie w moje oczy, lustrował przenikliwie twarz tak jakby chciał uchwycić ten moment na wieczność. I nagle, stało się coś zaskakującego; złączył  nasze usta w pocałunku. Delektowaliśmy się sobą. Smakował słońcem, wiatrem, radością. Nagle wszystko przestało się liczyć. Mijający nas pracownicy kliniki, hałas samochodów z ulicy, szum klimatyzacji- wszystko zamarło. Byliśmy tylko my dwoje, i może nie był to namiętny i ognisty całus, ale mówił wszystko o uczuciu, które w nas kiełkowało. Ten moment i ten mężczyzna zapadli mi w serce. W tego cudownego letargu wyrwał mnie szept Diego:
- Skarbie, pójdziesz ze mną na randkę?
Okazało się, że mój przystojny siatkarz jest po prostu przewrażliwiony i nic złego z jego nogą się nie zadziało, a na randkę poszliśmy- o zachodzie słońca,  splatając dłonie; piaszczystą plażą w Mondello, dawnej wiosce rybackiej, pośród tłumu turystów byliśmy anonimowi i bardzo szczęśliwi.
Niestety szara rzeczywistość dopadła nas już w dniu pierwszego treningu turnieju w Bułgarii. Jeden z fotoreporterów uchwycił na fotografii moment, w którym Diego czułym gestem zarzuca mi bluzę podczas jednego z treningów. Rozpętało się piekło na ziemi, każdy nasz krok był usilnie śledzony, pytania z czysto merytorycznych siatkarskich schodziły na życie prywatne wszystkich członków drużyny. Wraz z chłopakiem kategorycznie zaprzeczyliśmy łączącemu  nas związkowi odkładając nasze sprawy na później. Pod wpływem Diego pomogłam też Leonowi w zgrabnym przekazaniu sekretu dotyczącym ojcostwa chłopaka. Mianowicie jedna z byłych dziewczyn spodziewała się jego potomka.
Po męczącym turniejowym maratonie przegraliśmy niestety finał, który odbył się w Katowickim Spodku, pocieszające jest jedynie to, że przegraliśmy z gospodarzem czyli z  Polską.   Nic , zrewanżujemy się na Olimpiadzie J
Trzy miesiące później
Znajduję się w północnych Włoszech, konkretnie w Modenie. Dlaczego tutaj? Diego jest zawodnikiem tutejszej drużyny, a przecież ja mogę prowadzić firmę z każdego miejsca na świecie, dlaczego, więc nie z Modeny. Też jestem w szoku- po miesiącu znajomości zamieszkaliśmy ze sobą. Prawda, znamy się bardzo krótko, ale on sprawia, że jestem szczęśliwa. Oboje jesteśmy bardzo oszczędni w słowach, ale wiem, że mój uczucie jest prawdziwe, a co najważniejsze odwzajemnione.
Słyszę trzask zamykanych drzwi, łoskot kluczy rzucanych na toaletkę, skrzypnięcie schodów; dociera do mnie ten wyjątkowy zapach mojego mężczyzny, po czym słyszę jego poważny głos: Violetta, musimy porozmawiać, proszę nie przerywaj mi póki nie skończę.
Nie powiem troszeczkę się zaniepokoiłam, ale ramiona , którymi otulił mnie chłopak sprawiły, że podświadomie wiedziałam, że wszystko będzie dobrze
Violetta, wiem, że moimi sprawami zajmuje się Ludmiła, ale chce żebyś to ty pierwsza się dowiedziała o moich planach. Podjąłem decyzję, że mecze finałowe Serie A są ostatnimi, które zagram w mojej karierze.
Już chciałam się odezwać, ale delikatnie palcem nakrył moje usta: Ciiiiiiiiiiiiiiiii, jeszcze nie skończyłem. Do momentu w którym Cię poznałem kariera była wszystkim. Treningi, mecze, turnieje, zgrupowania to był mój świat. Powtarzalność i rutyna wypełniały moje życie, Ty to zmieniłaś, kiedy posłałem Ci ten malutki bukiecik konwalii, byłaś jak każda łodyżka, każdy dzwoneczek tego kwiatka- urokliwie rozświetlałaś mój świat za murem, którym się otoczyłem. Pojawiłaś się w tym hotelowym korytarzu, a ja zrozumiałem, że albo Ty albo żadna inna, byłem gotów czekać choćby i tysiąc lat by móc Cię  kochać, jednak wydarzył się malutki cud i odwzajemniłaś moje uczucie czyniąc moje życie wielobarwną tęczą. Nie chce tracić czasu będąc daleko od Ciebie, chcę Cię kochać teraz i tu i chcę, żebyś ty kochała mnie, chcę założyć z Tobą  rodzinę, kłócić się i godzić, śmiać się i płakać. Violetta kocham Cię i chcę prosić Cię żebyś za mnie wyszła
- Diego, ja nie wiem  co mam powiedzieć.
-Powiedz po prostu, tak.
-TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, kocham Cię .

Trzy lata później...

Diego tak jak zapowiedział, porzucił zawodowstwo trzy lata temu i poświęcił się przekazywaniu swojego rzemiosła młodszym adeptom siatkówki- jest trenerem. Ponadto dwa miesiące temu zostaliśmy rodzicami ślicznego, pyzatego chłopczyka, któremu dumny tatuś  nadał imię IGNACIO.






    


czwartek, 17 listopada 2016

Kochani, 


Dość dawno nie pojawił się na blogu żaden rozdział. Niestety czasem bardzo czegoś chcemy, tylko nie potrafimy tego osiągnąć. W życiu każdego człowieka jest czas smutku i czas radości, czas sukcesu i poczucie porażki. Zdarza się, że na kogoś spada zbyt dużo. Wtedy oddzielasz rzeczy ważne i ważniejsze. Niestety taki czas nastał i u mnie. CZAS to słowo jest odpowiedzią na rozwiązanie każdego problemu. W moim przypadku będzie podobnie tylko prócz czasu będziecie również WY. Czytelnicy, osoby komentujące, blogowi  kompani. Zaniedbałam pisanie, ale również komentowanie Waszych wspaniałych opowiadań. Jednak bądźcie pewni, że wszystkie je na bieżąco czytam. Przeżywam losy Waszych bohaterów. Śmieję się z nimi i płaczę. To doskonała terapia. 
Co do moich opowiadań, losy Violetty, Leona  i Diego żywo toczą się w moim umyśle. Wspólnie przeżyjemy pięknych historii.  Myślę, że po nowym tygodniu wrócę zarówno do publikowania jak i aktywnego komentowania. Zresztą zamierzam już dziś nadrobić po części swoje zadbania. Dziękuję za to, że jesteście. Tak po prostu.

Eva. 

sobota, 5 listopada 2016

Pierwsze spotkanie, historia się zaczyna...



Nic nie może przecież wiecznie  trwać, co zesłał los trzeba będzie stracić, nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić . Ale czy aby cena będzie adekwatna do popełnionej zbrodni. Mężczyzno, pamiętaj zemsta odrzuconej kobiety jest straszna.



Naprawdę. Boże to niemożliwe. To najszczęśliwszy dzień w moim piętnastoletnim życiu. Najpiękniejsza dziewczyna pod słońcem powiedziała tak. Od dziś ja Leon i piękna Allegra jesteśmy parą. Ciekawe, co powie Diego. Zresztą, czy to ważne. Teraz, to ja mam w nosie podejrzenia tego bufona. Spacer, piknik, pocałunki, pieszczoty. Zwłaszcza te dwa ostatnie czynniki, to dla mnie nowość. Kiedy jej dłoń dotykała mojej czułem jakbym miał się wznieść w powietrze. Coś zabierało mi oddech. To takie uczucie jakby wszystkie wnętrzności zawiązano na supeł, ciągnąc jego końce wciąż mocniej i mocniej. Kiedy mnie całowała marzyłem tylko o tym, by ta chwila trwała i trwała, i trwała. Wszystkie smaki skumulowały się w jej cieplutkich i miękkich ustach.   Było jak w filmach. Świeciło słońce, ptaki ćwierkały, i te dzwony które wyśpiewywały Kocham Cię.

Tyle czasu minęło od ostatniego naszego spotkania. Zastanawiałem się jak będzie. Moje obawy trwały tylko sekundę. Federico nic, a nic się nie zmienił. Ten sam zawadiacki uśmiech, bezczelne spojrzenie. Cały Fede. Spontaniczny jak zawsze. Zaraz na wejściu zostałem tak bardzo po męsku wyściskany.
-Diego, kopę czasu. Co się stało, że w końcu przyjąłeś moje zaproszenie.
-Chyba nie chcesz wiedzieć- mojej wypowiedzi towarzyszy wybuch śmiechu. Zdziwi się  ten mój przyjaciel jak pozna nasze dzisiejsze plany.
-Diego, czyżby kobieta?
-Federico jak ty mnie znasz. Powiem ci- lepiej, dwie kobiety.
-Stary zjawiasz się po paru miesiącach, przywozisz dziewczynę, pamiętasz jeszcze o mnie. Ty nie jesteś przyjacielem tylko młodym Bogiem .
-Ty, ja i dwie super dziewczyny w wesołym miasteczku przez całe popołudnie-Pomyśleć, że kiedy tylko  zobaczy, co to za dziewczyny, to po prostu szczęka mu opadnie, będzie w totalnym, szoku. Niewiele mówiąc postanowiliśmy się szybciutko zabrać i jechać po dziewczyny. Zostawiłem swoje rzeczy u chłopaka w pokoju, przywitałem się szybko z jego rodzicami. Ruszyliśmy do domu Franceski o czym oczywiście Federico nie wiedział. Ciekaw jestem jego miny kiedy zobaczy nasze dziewczyny. Rozmawialiśmy jakby nigdy nic, na wiele tematów. Zastanawiałem się, czy faktycznie tak długo się nie widzieliśmy? Przyjaźnimy się tyle czasu i za każdym razem kiedy się widzimy jest dokładnie tak samo. Tak jakby nic między nami się nie zmieniło. Wszystko po staremu. Wspólne tematy, to samo poczucie humoru, żarty, tak jakby ostatnie spotkanie było dzień wcześniej, jakby nie było żadnej przerwy, żadnego dłuższego okresu w widzeniu się. Kiedy dojechaliśmy na miejsce pod dom Franceski ciekawość Federico wzrosła niewyobrażalnie. Co chwilę pytał, co to za dziewczyny? Gdzie poznałeś? Jak wyglądają ?  Mega dużo pytań,  wyrzuconych z szybkością karabinu maszynowego. Kiedy zadzwoniliśmy do drzwi otwarła nam mama Franceski. Krzyknęła tylko w głąb pomieszczenia. Kiedy dziewczyny zeszły mina  Federico bezcenna. Po prostu nie da się opisać słowami. Jego twarz nagle zrobiła się biała jak , kreda; po czym czerwona jak buraczek. Zacząłem się śmiać w głos. Mina Federa, najpiękniejsza na świecie. Chłopak stał zdezorientowany. Patrzył raz na dziewczyny, raz na mnie. Nie wiedział kompletnie co się dzieje, o co chodzi? A ja nadal się śmiałem. Cały czas śmiałem się, i śmiałem, i śmiałem.  W końcu mój przyjaciel nie wytrzymał i zaczął na mnie krzyczeć:
-Diego czy ciebie już do końca porąbało!!! Przecież to są jakieś małolaty. Co ty sobie wyobrażasz? Czy ty chcesz żeby nas zamknęli za uwodzenie nieletnich. Czy ty jesteś naprawdę nienormalny? Czy tobie odbiło! Czy  ty sobie jaja jakieś ze mnie robisz? Śmiałem się calutki czas. Nie pamiętam kiedy ostatnio doświadczyłem takiego napadu śmiechu. W końcu podeszła do mnie zdezorientowana Violetta i walnęła mnie w ramię. Ze stoickim spokojem zapytała :
-To co jedziemy w końcu czy jak?
Opanowałem się na tyle by móc z nimi rozmawiać. Wytłumaczyłem Federico, że te dziewczyny  faktycznie jadą z nami, że to jest moja siostra Violetta i jej przyjaciółka Francesca.
- Diego tobie to już chyba naprawdę coś się z mózgiem porobiło. Przecież ty masz brata Leona i ja go doskonale znam. To coś co stoi  przed nami, absolutnie nie wygląda na Leona. W tym momencie Violetta poczuła się chyba bardzo urażona. Federico nazwał ją „tym czymś”.  Stanęła prostując  swoje mikre ciało,  i zaczęła wyzywać Federico.
- A co ty sobie wyobrażasz? O kim mówisz „to coś”? Ja jestem siostrą Diego. A to jest moja przyjaciółka Francesca. Masz coś do mnie? Federico dosłownie zamurowało. Popatrzył na mnie, na Violettę, na Francescę. Nie wiedział już nic. Zakręciliśmy go kompletnie. Jego zdezorientowanie i złość sięgnęła zenitu. Krzyknął na nas:
-Cisza!!! Uspokoić się i wytłumaczyć mi po kolei. Co? Kto z kim? I jak?
Widząc minę mojego przyjaciela stwierdziłam, że czas być poważnym. Zacząłem od początku.
-Federico to jest moja siostra Violetta. Mieszka ze mną, z moimi rodzicami i  Leonem. Pół roku temu, kiedy jej rodzice zginęli w wypadku w górach. Moi rodzice przejęli opiekę nad Małą. Przyjechaliśmy odwiedzić jej koleżankę. No i tak się złożyło, że postanowiłem odwiedzić również ciebie. Po drodze wymyśliliśmy z Violettą, że wybierzemy się do wesołego miasteczka. Postanowiliśmy zabrać też  was. Co ty na to przyjacielu. Pójdziesz z nami?
-Ty głąbie jeden. Nie trzeba było tak od początku. Trzeba było wszystko wyjaśnić, a nie wkręcasz mnie. Wiesz co ja sobie o tobie pomyślałem? Że jakieś  dziewczynki przyprowadzasz, że przyjedzie policja i nas zamknie. Włoch rozkręcił się już na całego mówi, mówi, i mówi. Gestykuluje po włosku, po hiszpańsku w każdym możliwym języku, a zna ich niestety kilka. Oczywiście nie obyło się bez kolejnego napadu śmiechu. Tymczasem moja malutka siostra popatrzyła na Federico z góry do dołu, z dołu do góry. Szturcha go delikatnie wskazującym palcem.
-A ja cię znam.
-Co ty mała, niemożliwe. Skąd ty masz mnie znać?
-Ja cię znam. Przecież ci mówię. Znam twój głos.
-Nie, to niemożliwe, przecież nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy. To jest niemożliwe byś znała mój głos.
-A jednak. Wiem, skąd znam twój głos. Ty byłeś „Nemo”.  Konkretnie byłeś „Nemo” we włoskiej wersji językowej. Mój przyjaciel czerwony po korzonki włosów patrzy na mnie rozpaczliwym wzrokiem, biegającym o ratunek. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce.
- Federico młodej nie da się oszukać. Ona jest po prostu maniakiem bajek. Kocha wszystko, co jest bajką. Ogląda wszystkie- o księżniczkach, zwierzątkach, elfach i dzwoneczkach. Kocha „Ratatuj”, „ Nemo”, a „Króla Lwa” widziała chyba z miliom razy. Nie oszukasz jej, choćbyś nie wiem jak się starał.
-Dobra przyznaję się. To ja byłem Nemo. Chodzę do szkoły aktorskiej. W międzyczasie wziąłem udział w castingu do reklamy. Tam zostałem zauważony i od tego czasu zacząłem grać w filmach dla  młodzieży. Jednak nie podobało mi się to, tak bardzo jak naśladowanie czyiś głosów.
-Widzę, że macie z Violettą dużo wspólnego. Nawet bardzo dużo. Violetta kocha naśladować głosy. Proszę Viola, pokaż  jakim jesteś świetnym naśladowcą.
-Dobrze, kogo chcesz zobaczyć?
-Pokaż mi Diego-  Diego jak wykapany. Dobrze, a teraz pokaż mnie.
-Boże ja naprawdę się tak zachowuję ? Naprawdę gestykuluje nawet w dwóch językach. Niemożliwe. Dobra ale to jest tajemnica, nie chcę b ktoś wiedział. Dobrze dziewczyny, nie ma co zwlekać. Jedziemy już do tego wesołego miasteczka. Nasza wyprawa cudowna sprawa. Coś  bezcennego. Coś czego nie da się opisać słowami w żaden sposób. Cudowna pogoda, cudowne towarzystwo. Mimo dzielącej nas różnicy wieku dogadywaliśmy się świetnie. Zaliczyliśmy chyba każdą możliwą atrakcje w wesołym miasteczku. Jedliśmy hamburgery, watę cukrową, piliśmy colę. Zrobiliśmy wszystko, co tak naprawdę zostało by nam zakazane przez rodziców.  A co Tak bardzo kusi. Wiadomo wszystko co zakazane, kusi dwa razy bardziej. Popołudnie było wprost genialne. Nie pamiętam takiego popołudnia, takiego wspaniałego czasu. Spędzonego z rodzeństwem i przyjaciółmi. Tak naprawdę żałowałem że nie ma z nami Leona, ale łudziłem się że jemu przejdzie to zakochanie, że pójdzie po rozum do głowy.

Ten czas spędzony z Violettą, Francescą i Federico był niesamowity. Nigdy, ale to nigdy nie pomyślałam, że można się tak dobrze bawić. Wszystkie moje problemy, wątpliwości, wahania- wszystko zginęło, zostało za mną. Był tylko czas zabawy, śmiechu i radości. Bycia z przyjaciółmi. W tym momencie wszystko inne wydawało się nie istnieć. Nie było sporu z tatą o studia. Nie było moich wątpliwości. To tak jakby wszystko w moim życiu odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Uświadomiłem sobie, że wiem czego chcę. Wiem jakie są moje marzenia, jaki cel chce osiągnąć i do jakiego celu zmierzam. Będę dążył doskonaląc siebie, doskonaląc swoje pomysły. Nigdy, przenigdy nie spodziewałbym się, że pojawienie się w naszym życiu Violetty tak bardzo jest w stanie zmienić życie każdego z nas. Moich rodziców, moje, Leona . Życie wszystkich uległo diametralnej zmianie. Dzięki niej zrozumiałem że muszę walczyć o swoje marzenia, a nie marzenia mojego ojca. Zrozumiałem, że to co ja chcę jest ważne, że ja jestem ważny. Nikt do niczego mnie nie możesz zmusić. Viola wniosła w nasze życie tyle radości, tyle śmiechu. Ogrom najdziwniejszych przypadków które mogą się imać tylko Violetty. Kocham moją malutką siostrzyczkę.



-Macos jak myślisz, czy to jest dziewczyna dla niego? A może Diego ma rację. Może ona jest nieodpowiednie. Może faktycznie chcę się tylko zemścić na Diego za to, że nie zgodził się być jej chłopakiem.
- Lili skarbie, czy ty nie pamiętasz jak się poznaliśmy. Jak nieśmiało patrzyłem na ciebie, kiedy myślałam, że ty nie patrzysz. Nie pamiętasz kiedy pierwszy raz wyszliśmy razem na spacer do parku. Nie wiedziałem jak złapać cię za rękę. Nie wiedziałem jak Cię dotknąć, objąć, pocałować. To wszystko było takie niezdarne, nieprzemyślane. Wszystko  takie spontaniczne . Nie wiedziałem jak się zachować. Byłem kompletnie zielony. Z Leonem przecież jest dokładnie tak samo. Z jednej strony coś nowego, coś co wzbudza w nim emocje i uczucia. Piękna dziewczyna, coś co jest nieznane, co kusi. Z drugiej strony koledzy, którym zapewne chce się pochwalić. Powiedzieć, że ja też mam dziewczynę, też chodzą na randki. Byliśmy w kinie, a tutaj się całowaliśmy, a tutaj się trzymaliśmy się za ręce. Wiesz jak to jest, młody chłopak hormony buzują. Nic się nie przejmuj. Wszystko będzie dobrze. Być może Diego po prostu jest troszkę zazdrosny, że Leon ma dziewczynę.
-A może faktycznie wie, coś o tej dziewczynie.
-Wiesz myślę, że on powinien się nauczyć na własnych błędach. Powinien zacząć podejmować decyzje. Rozróżniać, co jest dobre, a co złe.
-Markos, ale jeśli ona go skrzywdzi, jeśli mu coś zrobi. Jest starsza od niego. Na pewno bardziej doświadczona. Jest Amerykanką i mam wrażenie, że została bardzo luźno wychowana. Ona jest taka odważna. Nie to co nasze dziewczyny. Mam wrażenie, że Hiszpanki w tym koleżanki naszych chłopców są takie zahukane. Starodawne. A on jest jeszcze taki młody, taki niedoświadczony. A jeśli mu przyjdzie coś głupiego do głowy. Może ty powinieneś z nim porozmawiać, wytłumaczyć.
- Skarbie jeśli chodzi ci o te sprawy, to myślę, że on dziesięć razy lepiej wie to wszystko.  A poza tym myślę, że jestem ostatnią osobą z którą chciałby o tym porozmawiać. Jak już to porozmawia z Diego albo z kumplami z klasy.
-Nie wiem Macos. Myślę, że ty jako mężczyzna, jako ojciec powinieneś mu uświadomić pewne sprawy i powiedzieć, że z pewnymi rzeczami nie powinien się spieszyć. Na wszystko jest właściwy czas, właściwe miejsce. Odpowiednie pora, odpowiednia osoba. To nie jest tylko zabawa, kaprys. To są bardzo, bardzo poważne sprawy i powinno się to wiązać z osobą którą się kocha. To nie powinna być pierwsza lepsza dziewczynę, która mu się podoba w który jest zakochany bądź też wydaje mu się, że jest zakochany.

BLA BLA BLA ...

Pojawienie si ę jakiegokolwiek autora na blogu po tak d ł ugiej nieobecno ś ci, mo ż e oznacza ć tylko jedno. Koniec bloga. Jed...