środa, 23 listopada 2016

Wracam !!!



Kochani, to jeszcze nie rozdział, on pewnie pojawi się w nowym tygodniu. Jednak w ramach małych przeprosin opowiadanie , które napisałam jako drugie w mojej "karierze". Myślę, że już przywykliście do mojej fascynacji Diego, więc mi wybaczycie. Zaznaczam, że obecnie mam "fazę" na kogoś innego;)

 Uściski.




|Piłka z napisem LOVE

Bohaterowie opowiadania:

Violetta Castillodziewczyna ma dwadzieścia pięć lat i jest właścicielką firmy zajmującej się promocją sportowców, wraz z dwoma współpracownicami Ludmiłą i Natalią ma pod swoją menadżerską opieką kilkoro znaczących zawodników różnych dyscyplin sportowych, niska,  szczuplutka  kobieta z żelaznym charakterem i niebywałym instynktem negocjatora
Vincente „Vinni” Ortez- selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Argentyny, prywatnie wujek Violetty
Leon- dwudziestoośmioletni atakujący drużyny Argentyny , mężczyzna jest bardzo atrakcyjny dla płci przeciwnej, kocha się w nim żeńska część publiczności i nie tylko ;)
Federico- również gra na pozycji atakującego, ten dwudziestopięciolatek jest jednym z najwszechstronniejszych zawodników na świecie, rozkwit jego kariery nastąpił w momencie zmiany menadżera, który stał się również jego najlepszym przyjacielem
Diego- trzydziestoletni przyjmujący, kapitan drużyny, wrócił po rocznej przerwie spowodowanej kontuzją, w przeciwieństwie do Leona jest absolutnym wrogiem kobiet, dla niego liczy się tylko siatkówka i dobra zabawa.


Dzień przepiękny. Słońce świeci, bezchmurne niebo, wietrzyk delikatnie powiewa. Zero zmartwień , zero załatwień, nic tylko błogie lenistwo. Paryż,  Place Vendôme, taras Hotelu Ritz, a na nim ja, popijająca wyśmienita Arabicę. W ten sposób świętuję sukces mojego zawodnika na kortach Roland Garros. Tak, Tak, Tak- sukces. Roberto Diaz pierwszą rakietą Paryża i numerem jeden rankingu ATP. Sukces smakuje croissantami z czekoladą i aromatyczną kawą.
Po przemyśleniu wszelkich za i przeciw dochodzę do wniosku, że czas na zasłużony urlop. Lu z Natalią poradzą sobie bez problemu, a ja skoczę na Sycylię do mojej kochanej  Fran i jej męża Marco. Poplotkujemy, poopalamy się, nadrobimy zaległości. Te ekscytujące przemyślenia przerywa dźwięk telefonu:
- Dzień dobry, czy rozmawiam z Panią Castillo?
- Tak, przy telefonie, a z kim mam przyjemność?
- Jestem asystentem Pana Vincente Ortiza, pragnie z Panią porozmawiać- podaję telefon.
- Cześć ślicznotko.
- Cześć wujku, co sprawia, że do mnie dzwonisz?
-No jak to, chcę pogratulować sukcesu.
- Dziękuję, a tak serio.
-Moja krew, jak Ty mnie znasz, wiesz potrzebuje Twojej pomocy TERAZ.
- Żart.
- A czy ja wglądam jakbym żartował.
- Dobra, co mam zrobić.
- Więc gra Liga Światowa. Zmieniona formuła: trzy tygodnie, trzy turnieje, dwanaście państw, rzecznik prasowy drużyny w szpitalu po zawale, dajesz zastępstwo na ten czas.
- To gdzie i kiedy mam być.
- Za trzy dni w Buenos Aires, wszystko co potrzebne otrzymasz mailem.
Nie zazdroszczę sobie tej pracy zwłaszcza z Leonem Vardasem, który jest moim wrogiem numer 1 ! Swojego czasu byliśmy przyjaciółmi. Przyjaźń trwała do momentu, w którym to Leon w przeddzień jego ślubu, został przyłapany przeze mnie na zdradzie. Tak Leon miał ożenić się z Fran, ale zdradził ją z przypadkowo spotkaną cycatą blondyną , po czym stwierdził, że i tak jej nie kochał. Moja przyjaciółka bardzo przeżyła to rozstanie, gdyż darzyła chłopaka uczuciem. Na szczęście pojawił się Marco i uzdrowił serduszko mojej kochanej przyjacióły.
Trzy dni później Port lotniczy Buenos Aires-Ezeiza
- Cześć wujku, cieszę się, że osobiście się pofatygowałeś- wujek serdecznie mnie wyściskał po czym zaczął się jego monolog:
-Viola, kurwa masakra, Hernandez z Verdasem urwali się do klubu, wiadomo spili się jak … szkoda gadać, a później zaliczyli rajd po dyskotekach z paniami o wątpliwej profesji. Media chcą nas rozszarpać. A ja, choćbym chciał, nie mogę ich wywalić, bo ta drużyna ma walczyć o zwycięstwo.
-Dobrze, a czego ode mnie oczekujesz.
- Mają być grzeczni i rozkoszni jak kółko sześcioletnich baletnic.
- Dobrze, ale nie wtrącasz się ok.
Po przyjeździe do hotelu  wpadłam wprost w ramiona Federico
- Kochana, a co Ty tu robisz?
- Zostałam wezwana z odsieczą, Vinni nie radzi sobie z Waszymi „gwiazdkami”.
- No poszaleli, ale ja byłem grzeczny, mimo, że mnie namawiali.
- Fede, jestem dumna, wiesz przecież jakie są zasady.
- Tak, Tak wiem.
Nagle do naszych uszu dobiegł głos jakiegoś chłopaka:
-Feder  niezła dupa, też chce taką- odwróciłam się gwałtownie w stronę z której dochodził głos, no tak Verdas ta gnida jedna.
- Dobrze, że Cię widzę, bo mamy do pogadania- skończyły się twoje samowolne wybryki-kątem oka zauważyłam, jak Hernadez daje kuksańca koledze i zaśmiewa się z niego w głos.
- Twoje Diego też- zamiast piorunów w oczach Hernandeza widzę zainteresowanie.
 Boże jeszcze mi tego brakowało.
W ciągu dnia zmieniłam strefę czasową, naskoczyłam na dwóch najlepszych zawodników drużyny siatkarskiej, chyba wpadłam w oko jednemu z nich, a poza tym padam na twarz i podpieram się nosem. No i nie wspomnę o konferencji z akredytowanymi dziennikarzami na której gęsto tłumaczyłam się za dwóch imprezowiczów. Postanowiłam udać się do apartamentu i wziąć relaksujący prysznic, jednak moje marzenia spełzły na niczym, zostałam poproszona jeszcze o odebranie przesyłki z recepcji. Ku mojemu zaskoczeniu był to przepiękny bukiecik konwalii do których dołączony był bilecik:
Jesteś piękna ...

No tak ledwo się pojawiłam, pojawiają się kłopoty, cała ja. Jednak, gdyby się tak głębiej zastanowić, to czemu niby o mnie Amor miałby zapomnieć.
Konferencje prasowe, mecze wywiady, w ciągu trzech dni zaczęły się zlewać w jedno, „cudowna” dyspozycja Leona sprawił, że zajęliśmy drugie miejsce w grupie, na domiar złego Diego niefortunnie stąpnął na nogę i popadł w histerię sądząc, że odnowiła się jego dopiero co zaleczona kontuzja stawu skokowego. Jako, że dostaliśmy trzy dni wolnego poproszono mnie, żebym towarzyszyła Diego podczas konsultacji ortopedycznej w Palermo w klinice chirurga, który operował go uprzednio. Jedyny plus – zobaczę Franię i Marco. Nie ukrywam, że bardzo mi ten wyjazd odpowiadał. Przez tydzień, który spędziłam z mężczyzna zdążyłam się poddać jego urokowi, bałam się tylko, że to wytwór mej fantazji, no bo przecież taki mężczyzna jak on może mieć każą, po co mu twardo stąpająca, szczera do bólu zadziorna baba. Po przybyciu na miejsce okazało się, że te dni spędzimy w domu w którym mieszka wujostwo Diego, przyznam było to korzystne choćby dlatego, że będę go mogła zobaczyć jaki jest prywatnie. Kolejny dzień był dniem spotkania z ortopedą. Zostawiłam bruneta w klinice, w której miał przejść szereg badań i zabiegów, a sama udałam się do Franceski. Dziewczyna przywitała mnie wyśmienitym tiramisu oraz przepyszną mocną i czarną jak noc kawunią. Ściskałyśmy się jak głupie z piętnaście minut. Tego trzeba mi było abym nabrała pewności siebie. Ten cudowny czas przerwał telefon od Diego, który prosił, żebym natychmiast przyjechała. Pędząc na złamanie karku byłam pełna najgorszych przypuszczeń. Na miejscu czekała mnie jednak roześmiana twarz Diego. Podbiegł do mnie, a po chwili znalazłam się w jego silnych ramionach, otulał mnie całym sobą. Jego dłoń gładziła mój policzek, tak delikatnie, prawie niepostrzeżenie. Parzył intensywnie w moje oczy, lustrował przenikliwie twarz tak jakby chciał uchwycić ten moment na wieczność. I nagle, stało się coś zaskakującego; złączył  nasze usta w pocałunku. Delektowaliśmy się sobą. Smakował słońcem, wiatrem, radością. Nagle wszystko przestało się liczyć. Mijający nas pracownicy kliniki, hałas samochodów z ulicy, szum klimatyzacji- wszystko zamarło. Byliśmy tylko my dwoje, i może nie był to namiętny i ognisty całus, ale mówił wszystko o uczuciu, które w nas kiełkowało. Ten moment i ten mężczyzna zapadli mi w serce. W tego cudownego letargu wyrwał mnie szept Diego:
- Skarbie, pójdziesz ze mną na randkę?
Okazało się, że mój przystojny siatkarz jest po prostu przewrażliwiony i nic złego z jego nogą się nie zadziało, a na randkę poszliśmy- o zachodzie słońca,  splatając dłonie; piaszczystą plażą w Mondello, dawnej wiosce rybackiej, pośród tłumu turystów byliśmy anonimowi i bardzo szczęśliwi.
Niestety szara rzeczywistość dopadła nas już w dniu pierwszego treningu turnieju w Bułgarii. Jeden z fotoreporterów uchwycił na fotografii moment, w którym Diego czułym gestem zarzuca mi bluzę podczas jednego z treningów. Rozpętało się piekło na ziemi, każdy nasz krok był usilnie śledzony, pytania z czysto merytorycznych siatkarskich schodziły na życie prywatne wszystkich członków drużyny. Wraz z chłopakiem kategorycznie zaprzeczyliśmy łączącemu  nas związkowi odkładając nasze sprawy na później. Pod wpływem Diego pomogłam też Leonowi w zgrabnym przekazaniu sekretu dotyczącym ojcostwa chłopaka. Mianowicie jedna z byłych dziewczyn spodziewała się jego potomka.
Po męczącym turniejowym maratonie przegraliśmy niestety finał, który odbył się w Katowickim Spodku, pocieszające jest jedynie to, że przegraliśmy z gospodarzem czyli z  Polską.   Nic , zrewanżujemy się na Olimpiadzie J
Trzy miesiące później
Znajduję się w północnych Włoszech, konkretnie w Modenie. Dlaczego tutaj? Diego jest zawodnikiem tutejszej drużyny, a przecież ja mogę prowadzić firmę z każdego miejsca na świecie, dlaczego, więc nie z Modeny. Też jestem w szoku- po miesiącu znajomości zamieszkaliśmy ze sobą. Prawda, znamy się bardzo krótko, ale on sprawia, że jestem szczęśliwa. Oboje jesteśmy bardzo oszczędni w słowach, ale wiem, że mój uczucie jest prawdziwe, a co najważniejsze odwzajemnione.
Słyszę trzask zamykanych drzwi, łoskot kluczy rzucanych na toaletkę, skrzypnięcie schodów; dociera do mnie ten wyjątkowy zapach mojego mężczyzny, po czym słyszę jego poważny głos: Violetta, musimy porozmawiać, proszę nie przerywaj mi póki nie skończę.
Nie powiem troszeczkę się zaniepokoiłam, ale ramiona , którymi otulił mnie chłopak sprawiły, że podświadomie wiedziałam, że wszystko będzie dobrze
Violetta, wiem, że moimi sprawami zajmuje się Ludmiła, ale chce żebyś to ty pierwsza się dowiedziała o moich planach. Podjąłem decyzję, że mecze finałowe Serie A są ostatnimi, które zagram w mojej karierze.
Już chciałam się odezwać, ale delikatnie palcem nakrył moje usta: Ciiiiiiiiiiiiiiiii, jeszcze nie skończyłem. Do momentu w którym Cię poznałem kariera była wszystkim. Treningi, mecze, turnieje, zgrupowania to był mój świat. Powtarzalność i rutyna wypełniały moje życie, Ty to zmieniłaś, kiedy posłałem Ci ten malutki bukiecik konwalii, byłaś jak każda łodyżka, każdy dzwoneczek tego kwiatka- urokliwie rozświetlałaś mój świat za murem, którym się otoczyłem. Pojawiłaś się w tym hotelowym korytarzu, a ja zrozumiałem, że albo Ty albo żadna inna, byłem gotów czekać choćby i tysiąc lat by móc Cię  kochać, jednak wydarzył się malutki cud i odwzajemniłaś moje uczucie czyniąc moje życie wielobarwną tęczą. Nie chce tracić czasu będąc daleko od Ciebie, chcę Cię kochać teraz i tu i chcę, żebyś ty kochała mnie, chcę założyć z Tobą  rodzinę, kłócić się i godzić, śmiać się i płakać. Violetta kocham Cię i chcę prosić Cię żebyś za mnie wyszła
- Diego, ja nie wiem  co mam powiedzieć.
-Powiedz po prostu, tak.
-TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, kocham Cię .

Trzy lata później...

Diego tak jak zapowiedział, porzucił zawodowstwo trzy lata temu i poświęcił się przekazywaniu swojego rzemiosła młodszym adeptom siatkówki- jest trenerem. Ponadto dwa miesiące temu zostaliśmy rodzicami ślicznego, pyzatego chłopczyka, któremu dumny tatuś  nadał imię IGNACIO.






    


5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Hej.
      Cudeńko!
      Diego i Violetta razem...
      Leonetty brak, ale i tak cudowne!
      Perełka.
      Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
      Wpadniesz do mnie na rozdział?

      Pozdrawiam.
      Miss Blueberry

      Usuń
  2. Piękna historia z happy endem.
    Brawo.Pięknie napisane Ewuniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej misia!
    Ps cudoo *.*
    Tylko szkoda,że nie ma mojej kochanej leonetty😭😭😭
    Czekam na rozdział 😃
    Buziaczki😘😘
    Szalonaa ❤
    Ps. Zapraszam DO mnie na rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. MEGA ROZDZIAŁ!
    nie ma leonetty :D
    Czekam na next <3
    Emily ♥

    OdpowiedzUsuń

BLA BLA BLA ...

Pojawienie si ę jakiegokolwiek autora na blogu po tak d ł ugiej nieobecno ś ci, mo ż e oznacza ć tylko jedno. Koniec bloga. Jed...