sobota, 28 stycznia 2017

Rozdział XVI- Zakochać się najpiękniej, bo przez zapatrzenie






Olbrzymia sala balowa tonie w nastrojowym mroku. Jedyne oświetlenie stanowią refleksy przy suficie mieniące się całą paletą barw. Tłum ludzi ściśle wypełnia pomieszczenie. Jednak ich obecność nie przeszkadza mi. Czuję, że jesteśmy tylko ja i ona. Słodko pachnące włosy, nieziemski zapach ciała. Objęci tak ciasno, pasujemy do siebie idealnie. Każda, nawet najmniejsza krzywizna jaj ciała ,doskonale współgra z moim. Moje ręce obejmują  jej talię, jej dłoń wplątana w moje włosy, druga miarowym ruchem gładząca tors okryty czarną marynarką. Trwamy w zawieszeniu, a jednak delikatnie poruszamy się w takt dobiegającej zewsząd romantycznej ballady. Moje usta delikatnie muskają jej policzek, by za chwilę szeptać do ucha wysmakowane komplementy. Czuję jak jej ciało spina się w moich objęciach. Mój oddech owiewa jej szyję, usta skubią delikatną skórę nad obojczykiem. Oboje drżymy w oczekiwaniu. Nagle sala balowa znika. Znajdujemy się w pomieszczeniu przypominającym salon. Skupiam uwagę na kominku, w którym wesoło strzelają palące się płomienie. Podchodzi do mnie. Jej dłoń gładzi mój policzek. Opuszki palców drażnią kącik ust, by po chwili obrysowywać swą delikatnością wargi. Usiłuję nawiązać kontakt wzrokowy, jednak moje oczy wciąż podążają na jej soczyste usta. Wyglądają niczym dojrzałe maliny w środku słonecznego lata. Kocham ten smak, pragnę ich zakosztować, choćby to była ostatnia rzecz jaką zrobię w życiu. Jeden moment, jedna sekunda. Moje usta opadają na jej, łącząc nas w słodkim i czułym pocałunku. Jestem głodny. Głodny jej smaku, zapachu, jej całej. Wciąż nie mam dość. Chwila staje się minutą. Minuta godziną, a ja wciąż pragnę. Chcę by ten pocałunek dotarł wprost do jej serca. By sprawił, że już na zawsze będzie moja i tylko moja. Odrywamy się od siebie zdyszani, lekko przestraszeni tą głębią, która nas pochłonęła. Chcę zobaczyć, jej oczy. Jej duszę zaklętą w nich… .

Po raz kolejny to samo, budzę się zdyszany, mój nagi tors pokrywa warstwa potu. Z oczu znika sen, rozmywa się piękna jawa mej miłości. Dziewczyna bez twarzy znika wraz z nadejściem kolejnego poranka .




-Olga myślę, że to nie jest dobry pomysł.
-Ramallo jaki z ciebie stary zgred. Wyjdziemy do kina, na dobrą kolację, zobaczysz wszystkim nam to dobrze zrobi.
-Marcos nie jest w nastroju na wyjścia.
-Kochany Marcos jest głupcem. Nie widzi czegoś, co jest oczywiste. Zamknął się w swojej skorupie i nie dostrzega faktów, kiedy ma je podane na talerzu. A niby taki dobry prawnik.
-Co masz na myśli Olga?
-Ramallo, jak dodasz dwa do dwóch to zobaczysz co wyjdzie. Czasem słowa to tylko słowa. Często jest tak, że jedno mówimy, a drugie robimy. Chodź ty stary pierniku, zabieramy ich do kina.
Czasem mimo przeciwności losu należy się otworzyć na ludzi. Pozwolić sobie pomóc. Nawet nic nie znaczące wyjście do kina może przynieść niespodziewanie pozytywne efekty.
(Wyjątkowo, wprowadziłam wartki dialog kilku osób, dla ułatwienia oznaczyłam inicjałami, kto aktualnie się wypowiada)
L: Film był cudowny i ta kolacja, poezja smaku dla podniebienia. Olga dziękuję, że nas namówiłaś.
M: Tak masz rację musimy to powtórzyć, jak najszybciej - Lili skierowała spojrzenie na męża, a jej wzrok zawierał nieśmiałe pytanie. Marcos delikatnym skinieniem głowy dał znać, że nie ma nic przeciwko temu, by przyjaciele dowiedzieli się o telefonie, który odebrali dzisiejszego poranka.
L: Olga, Ramallo chcemy wam coś powiedzieć, a raczej zapytać o wasze zdanie.
O: Kochana, mów co się stało.
L: Więc odebraliśmy dziś telefon ze studia telewizyjnego, w którym była na próbnych castingach Viola. I to studio zaprosiło naszą Małą do współpracy. Pracowałaby nad serialem dla młodzieży, udzieliłaby głosu jednej z głównych bohaterek. Co wy na to ?
Jak zwykle pierwsze zdanie należy do Olgi, Viola to w końcu jej oczko w głowie.
O: To wspaniały pomysł. Violetta kocha to zajęcie i ciągle mówi o pracy jako lektor. Poza tym uwielbia podglądać Federico przy nagraniach.
L: Olga to jest właśnie dodatkowy plus. Federico dostał do odegrania główną rolę męską. Myślę, że mógłby jej pomóc wdrożyć się w ten zawód.
R: No nie wiem. Coś ostatnio ta dwójka chyba się pokłóciła. Nie spotykają się już tak często, a ostatnio byli chyba razem w kinie z Fran i Leonem.
O: Ramallo jaki ty jesteś durny. Ty naprawdę nie widzisz o co im chodzi.
R: Olga, nie mam pojęcia.
O: Ramallo, Viola kocha się w Federico. Podejrzewam, że oboje są na etapie zaprzeczenia. Ona jest jeszcze młodziutka i chyba nie do końca wie co czuje. Natomiast Fede boi się chłopaków. W końcu najlepszy przyjaciel, chłopakiem ich siostry. Totalna masakra.
M: Olga co ty za głupoty opowiadasz. Violetta jest jeszcze dzieckiem.
L: Marcos skarbie, Violetta jest młodą kobietą. Ma czternaście lat. Dorasta. Dostrzega, że istnieje coś takiego jak płeć przeciwna. Federico to młody, odpowiedzialny mężczyzna. Jeśli Viola ma się w kimś zakochać, to niech to jest chłopak, którego znamy i lubimy.
M: Nie wiem czy to nie za wcześnie. Mamy dość problemów przez miłostki naszego syna.
L: Marcos to nie czas na rozmowy o Diego. Teraz najważniejsza jest Viola. Musimy podjąć decyzję, która być może zaważy na jej życiu.
M: Violetta już wyraziła swoje pragnienia. Nam nie pozostaje nic innego jak tylko zaakceptować jej decyzję i wspierać ją jak tylko będziemy mogli.


Nie, nie, nie. Federico nie wolno ci. To siostra twojego najlepszego przyjaciela. Co mówi niepisany kodeks przyjaźni męsko- męskiej. Siostra twojego przyjaciela jest nietykalna. Nieosiągalna, nie istnieje dla ciebie jako kobieta. Przecież Diego urwie mi głowę. Boże żeby tylko głowę. Viola to jego oczko w głowie. Chucha na nią i dmucha jak na niemowlaczka. Jak ja mu to powiem? Hej stary, podoba mi się twoja siostra. Nie, nie przejdzie. Może- Diego zakochałem się. A Diego kurtuazyjnie zapyta: Kim jest twoja wybranka, znam ją? I co odpowie Fede; Twoja siostra, Viola. Już po mnie, on mnie zabije. Ale co ja poradzę na to, że tak cholernie mi na niej zależy. Jest dobra, miła, ma mega poczucie humoru  i jest taka śliczna. Łączą nas wspólne pasje i zainteresowania. Kiedy się uśmiecha przechodzą mnie dreszcze. Dłonie same wyrywają się by pogłaskać ją po policzku, dotknąć włosów, chwycić za rękę. Cały czas męczą mnie słowa piosenki  nowego serialu: Tylko z daleka jej ciało. A sam widok to dla mnie za mało. Ona uśmiecha się do mnie. Ale czy myśli o mnie? Kiedy na premierze objąłem ją wydawało mi się, że ona czuje tak samo, ale od tamtego czasu nie odzywa się do mnie. Złączymy się w parę jedną. Będziemy przykładem miłości na pewno. Chcę byś była moją jedyną. Nie, nie ciągle ta piosenka. Myślę, że wręcz mnie unika. Zawsze jakaś wymówka. A to dużo nauki, zajęcia dodatkowe, spotkanie z Fran. Zawsze coś. Sam zastanawiam się czy mogłem się aż tak pomylić w ocenie jej zachowania. Jak nie zapytam to się nie dowiem. A z Diego jakoś to będzie, gorzej jeśli Mała nie odwzajemnia moich uczuć. W sumie to nigdy nie słyszałem, by mówiła, że podoba jej się jakiś chłopak. Może po prostu nie zwraca na nas jeszcze uwagi. Nie ma co gdybać. Spacer to najlepsze co teraz mogę zrobić. Nic tak nie odświeża umysłu jak porządny długi spacer. Kurtka, buty, telefon i mnie nie ma. Bez celu, bez ograniczeń czasowych, tylko ja i moje myśli.
Spacer typu, gdzie nogi poniosę jednak nie był dobrym pomysłem. Od pięciu minut stoję przed domem Violi. Dobrze, że to Madryt bo gdybym taki otumaniony wyszedł na spacer w Salamance, to byłby to najdłuższy spacer na świecie. Obojętnie jaką drogę bym nie wybrał moje nogi przywiodłyby mnie właśnie pod te drzwi. Moja podświadomość zdecydowała za mnie. A może to wiadomy znak. Skoro już zaszedłem tak daleko, świadomie czy też nie, zachowam się jak wytrawny pokerzysta. Wszystko, albo nic. Ręka sama podrywa się ku dzwonkowi przy drzwiach. Jest jeszcze szansa na ucieczkę.
-Dzień dobry Federico, miło cię widzieć. Przyszedłeś do Leona?
-Dzień dobry pani Olgo. Ja do Violetty.
-Kochany chłopcze, jak jeszcze raz powiesz do mnie pani to obiecuję, że nigdy już nie upiekę ci tarty z malinami.
-Dobrze zacznijmy jeszcze raz. Dzień dobry Olga. Jak się miewasz, pięknie dziś wyglądasz.
-Tak zdecydowanie lepiej Fede. Viola jest u siebie. Pójdziesz sam?
-Jasne.
Ucieczka z miejsca mojej przewidywanej klęski nie powiodła się. Tak, wytrawny pokerzysta się znalazł. No nic, najwyżej koniec mojego końca nadejdzie za sekundę . Delikatnie pukam do drzwi jej królestwa. Słyszę ciche: Proszę.
-Violu chyba powinniśmy porozmawiać… .
Kocham Cię moimi myślami. Całymi dniami i nocami. Z Tobą wiążę swe nadzieje. A miłość... miłość nas rozgrzeje!

Jestem zły. Wiem to. Zły brat. Zły człowiek. Nieszczęśliwa pierwsza miłość. Godziny namiętności, które nie do końca pamiętam. Szok, złość. Nienawiść do siebie, do niej. Dziecko. Nie dziecko Diego. Nie moje. Dlatego właśnie jestem złym człowiekiem. Nawet nie potrafię kochać swojego dziecka. Nawet nie potrafię o nim myśleć w kategorii Moje. Czy to jednak oznacza, że nic mnie w życiu już nie czeka? Że zostanę na dnie? To co usiłowała powiedzieć mi Viola, właśnie do mnie dochodzi, dociera ze zdwojoną mocą. Ja też mam prawo żyć pełnią życia. Zakochać się, mieć dziewczynę, być szczęśliwym. Kiedy zgodziłem się pójść z Małą do kina byłem bardzo sceptyczny. Zgodziłem się tak na odczepne. Byleby mi głowy nie truła. A tam spotkała mnie miła niespodzianka w postaci Franceski. Początkowo oganiałem się od niej jak od natrętnej muchy. Myślałem, że sobie ze mnie żartuje. Sądziłem, że to Diego jej się podoba. Później cała afera z Allegrą. Nie było okazji by się spotkać, poznać ciut lepiej. Wyjście do kina wszystko zmieniło. Poczułem się przy niej jak zwykły nastolatek. Choć przez chwilę nie myślałem o wydarzeniach z zeszłego roku. Byłem normalnym chłopakiem spędzającym czas z przyjaciółmi. To ona sprawiła, że wrócił stary Leon. Beztroski, uśmiechnięty. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Nie mam pojęcia czy dam być tym Leonem jaki tkwi w oczach Franceski czy Violetty, ale zamierzam się przekonać, choć spróbować. Szybko biorę do ręki telefon i wystukuję wiadomość: Mogę cię jutro odwiedzić? Nie muszę długo czekać na odpowiedź: Tak, czekam po południu. Dobrze, że nie stchórzyłem choć raz.



Miłość od pierwszego wejrzenia
Wisława Szymborska

Oboje są przekonani,
że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność,
ale niepewność piękniejsza.
Sądzą, że skoro nie znali się wcześniej,
nic między nimi nigdy się nie działo,
A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?
Chciałabym ich zapytać,
czy nie pamiętają -
może w drzwiach obrotowych
kiedyś twarzą w twarz?
jakieś "przepraszam" w ścisku?
głos "pomyłka" w słuchawce?
- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamiętają.

Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek.
Jeszcze nie całkiem gotów
zamienić się dla nich w los,
zbliżał ich i oddalał,
zabiegał im drogę
i tłumiąc chichot
odskakiwał w bok.

Były znaki, sygnały,
cóż z tego, że nieczytelne.
Może trzy lata temu
albo w zeszły wtorek
pewien listek przefrunął
z ramienia na ramię?
Było coś zgubionego i podniesionego.
Kto wie, czy już nie piłka
w zaroślach dzieciństwa?
Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kładł się na dotyk.
Walizki obok siebie w przechowalni.
Był może pewnej nocy jednakowy sen,
natychmiast po zbudzeniu zamazany.

Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie.




W rozdziale wykorzystano wiersz Wisławy Szymborskiej, Miłość od pierwszego wejrzenia. Ponad to Tekst piosenki zespołu  Rh+ pod tytułem Po prosty miłość, oraz piosenkę w wykonaniu Michała Żebrowskiego i Kasi Stankiewicz- Nie bój się kochać

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Mała zmiana planów




Witajcie drogie czytelniczki i czytelnicy.


Tak, tak wiem, sama napisałam, że kolejny rozdział pojawi się najpóźniej 
we wtorek, ale… . No właśnie jest jakieś ale, a nawet kilka. Przede wszystkim nie do końca jestem zadowolona z rozdziałów, więc te kolejne muszę jeszcze trochę sobie przemyśleć. Kolejna sprawa jest taka, że przez kilka dni chodziła mi po głowie pewna piosenka, co zaowocowało pomysłem na opowiadanie. Tak więc zamiast myśleć nad rozdziałami jak szalona piszę kolejne opowiadanie- oczywiście o wielkiej miłości. No i to na tyle. Ze swojej strony postaram się jak najszybciej nadrobić wszystko. Mam nadzieję, że wykażecie cierpliwość i nadal chętnie będziecie wracać do opowiadań mojego autorstwa. Zostawiam Wam też malutką inspirację do kolejnego rozdziału.

Jezu to znowu się stało
Zakochałem się aż mnie coś zabolało,
Tylko z daleka jej ciało,
A sam widok to dla mnie za mało,
Ona uśmiecha się do mnie ,
Ale czy myśli o mnie?

Kocham Cię moimi myślami
Całymi dniami i nocami
Z Tobą wiąże swe nadzieje
A miłość, miłość nas rozgrzeje

 Złączymy się w parę jedną,
Będziemy przykładem miłości na pewno,
Chcę byś była moją jedyną,
Chcę żyć dla Ciebie i pić z Tobą wino,
Zrobiłaś pierwszy krok zbliżyłaś się i stało się to..

Kocham Cię moimi myślami
Całymi dniami i nocami
Z Tobą wiąże swe nadzieje
A miłość, miłość nas rozgrzeje


Lecz ty odchodzisz zostawiasz Mnie samego,
Rzuciłaś mnie dla innego,
Jak mogłaś odejść z Tamtym ,
Ja Teraz płacze, nie jestem taki twardy..

Kochałem cię moimi myślami,
Całymi dniami i nocami,
Z Tobą wiązałem Swe nadzieje ,
I myślałem że miłość nas rozgrzeje

Kocham Cię moimi myślami
Całymi dniami i nocami
Z Tobą wiąże swe nadzieje
A miłość, miłość nas rozgrzeje


Po prostu miłość, Rh+




Serdeczne pozdrowienia dla Wszystkich- Eva.



niedziela, 8 stycznia 2017

Rozdział XV- Gustaw, no posłuchaj mnie!!!



Budzę się gwałtownie. Znów ten sam sen. Lęk, panika, niedowierzanie. To wszystko jest tak nierealne, a jakby prawdziwe. Widzę obraz, obraz miłości. Przecież miłości nie można zobaczyć. Ja ją jednak wciąż widzę ją  w snach. Moja podświadomość  płata mi figle. Pokazuje mi coś co jest nierealne, a czego tak bardzo pragnę , tak bardzo pożądam.  Czy kiedyś moje usta ułożą się w charakterystycznym kształcie słów KOCHAM CIĘ. To ciało jest mgłą, obłokiem. Kiedy próbuję je uchwycić rozmywa się jak fatamorgana by pojawić się znów w innym miejscu. I znów, i znów. Przywołuje mnie i odpycha. Pragnę dostrzec twarz, twarz miłości. Biegnę coraz szybciej, wciąż szybciej, by móc spojrzeć w te oczy, dostrzec w nich przyszłość. Jednak kiedy jestem tak blisko, centymetry dzielą mnie by złączyć nasze usta w subtelnym pocałunku, by dłonie zostały splecione w jedność, by spojrzenia trwały ze sobą już na zawsze… . Pobudka, zimny pot rosi całe ciało, pryska nadzieja, że sen się spełni. Kolejny raz, wciąż na nowo….


-Leon- no dalej wstawaj, zaraz spóźnimy się do szkoły.
-Viola , idź sobie , nigdzie dziś nie idę.
-Trzeba było nie balować do rana. Wiesz, że jeśli nie pójdziesz dziś do szkoły wujek wpadnie w szał.
-Nie interesuje mnie to, idź już- chcę spać.
-Leon ciebie nic ostatnio nie interesuje. Dokładnie od roku. Weź się w garść i zacznij w końcu żyć jak normalny nastolatek.
-Nie jestem normalnym nastolatkiem.
-Masz rację. Ale ogarnij się, bo Diego nie będzie wychowywał wszystkich twoich dzieci. Pijesz, palisz, przespałeś się już chyba z połową dziewczyn w naszej szkole.  Jesteś już na dnie, czy jeszcze Ci trochę brakuje.
-Mała wynoś się z mojego pokoju, ale to już.

Viola nie odpuszcza. Wzięła sobie za punkt honoru sprowadzenie mnie na dobra drogę. Tylko nie rozumie, że ja nie chcę się zmienić. Jestem zły do szpiku kości. Jaki ze mnie człowiek, jaki brat. Diego nigdy mi nie wybaczy. Tyle razy chciałem powiedzieć rodzicom prawdę, ale za każdym razem w ostatnim momencie wycofywałem się . Tchórz. Nic dodać nic ująć. Mam szesnaście lat i jestem ojcem. Ojcem, który nie widział swojego dziecka. Może to i lepiej, że tak się skończyła ta historia. Nie chcę mieć dzieci, a Diego będzie odpowiedniejszą osobą , by otoczyć takie maleństwo miłością. Słowa Violi nie dają mi spokoju. Czy się stoczyłem? Co miała na myśli. Owszem lubię się zabawić, wypić kilka piw. Lubię towarzystwo dziewczyn. Spędzam z nimi parę godzin, później jest miło. Kilka chwil przyjemności i się żegnamy. Postępuję dokładnie tak jak postąpiła ze mną Allegra. Boże, niszczę życie i im, i sobie. Jestem zwykłym dupkiem. Nie dziwie się, że Viola nie chce mi powiedzieć o niczym, co ma związek z Diego. Nie wyjawiła mi nawet jak dał na imię dziecku. Czas to zmienić. Od dziś. Szkoła, nauka. Zero imprez, papierosów i dziewczyn. Zajmę się tym czym powinienem, na przykład opieką nad młodszą siostrą. Diego by sobie tego życzył.
Ciche pukanie do drzwi wyrywa mnie z transu. Niby chcę się zmienić, ale nadal leże na tym przeklętym łóżku obrażony na cały świat. Nadal nie ruszyłem dupy, by wstać ubrać się i zacząć nowe życie. Proszę- wymyka się niepostrzeżenie z moich ust. W drzwiach widzę drobną brunetkę uginającą się pod ciężarem tacy wypełnionej najróżniejszymi pysznościami. Mała nie zna słowa NIE.
-Skoro nie chciałeś zejść na śniadanie, śniadanie przyszło do Ciebie.
-Po co to robisz?
-To chyba proste. Bo Cię kocham Leoś.
Odpowiedź przenika w głąb mnie. Razi moje serce. Przeszywa niczym strzała wypuszczona przez najdoskonalszego z łuczników. Miłość jest bezinteresowna. Mimo tego, co zrobiłam nadal jest. Nie da się jej tak po prostu zaprzepaścić, wyrzucić na śmietnik.
-Dobra Mała wygrałaś. Pokaż co tam przyniosłaś.
Pyszne śniadanie w towarzystwie nawiedzonej siostrzyczki to zawsze jakiś początek. Może nie idealnie wymarzony, ale zawsze. To motywacja by wstać, wziąć prysznic, pójść do szkoły. By zacząć żyć na nowo. Zapisać kartę nowymi zwrotami, cytatami, marzeniami. Oby okazały się szczęśliwsze niż poprzednie. Violetta podstępem wymusiła na mnie zgodę na wspólne wyjście. Ja i jej szaleni znajomi Franceska i Federico. Okazja – nie byle jaka, bo premiera filmu w którem przyjaciel Leona pracował nad rolą głównego bohatera. Violetta jest taka podekscytowana tym wydarzeniem. Już od  kilku dni po domu i wszyscy jesteśmy zmuszeni by wysłuchać monologu pochwalnego na cześć wyżej wspomnianego Federico. Każdy z nas wie, że Mała jest zapatrzona we Włocha jak w obrazek. Tylko ojciec cały czas powtarza: Violetta czas na chłopców przyjdzie po trzydziestce. Biedna Violetta, gdyby rodzice dowiedzieli się co ja wyczyniam chyba by nie wypuścili mnie za próg domu przez kolejne dziesięć lat.
         Trzask drzwi, tupot butów na schodach, kolejny łomot, jakby drzwi miały zaraz wypaść z futryny. Co to oznacza. Młodziutka dziewczyna; nie młoda kobieta, wraca właśnie ze spotkania z bratem i przyjaciółmi. Pełna emocji, wrażeń.  Jest niepewna, pełna lęku i obaw. Boi się czegoś, co ją zaczyna wypełniać, a czego sama jeszcze nie rozumie. Jeszcze niedawno dziecko, a teraz kobieta, budząca się do życia. Zderzenie dwóch światów niby tych samych, a jednak odmiennych. Nie potrafi opisać tego co czuje. Jej serce uderza z olbrzymią częstotliwością, ciało drży, dłonie pocą się. W brzuchu wiruje milion motyli. Chce wyrzucić z siebie te emocje. Zmaterializować myśli. Dowiedzieć się co to takiego? Co sprawiło, że jej ciało i serce biją w innym rytmie niż do tej pory.
-Gustaw, Gustraw!!! Musisz mi pomóc. Ja wiem, że jestem strasznie głupia i naiwna. Jesteś tylko żółwiem, a ja gadam do Ciebie. Tylko, że nie jesteś byle jakim żółwiem. Jesteś prezentem od Diego, a to trochę tak jakbym jemu opowiadała. Wiem to wszystko jest takie dziwne. Mogłabym porozmawiać z Fran, tylko jeszcze nie chcę by ktokolwiek wiedział. W końcu nie wydarzyło się nic takiego. Może? Sama nie wiem. Dziwnie przekręcasz tą swoją głowę. Wiem!!! Też uważasz, że jestem szalona. Może i jestem, ale nie masz wyjścia. Musisz mnie wysłuchać, po prostu musisz. Zacznę od początku, żebyś się nie pogubił, choć ja sama się zagubiłam. Poczekaj, zrobimy sobie odpowiedni nastrój. Wiesz Gustawku  tak  będzie łatwiej. Zgasimy światło, zapalimy sobie świece, włączymy muzykę. Ta z ostatniego filmu nad którym pracował Federico, będzie odpowiednia. Jest taka przejmująca, romantyczna. A ja mam płytę; od niego. Więc tak, zacznijmy od początku. Gustaw- Słuchasz mnie! No tak nie masz wyjścia. To było tak. Rano- dzisiaj- wiesz. Byłam u Leona i poprosiłam go, żeby poszedł do szkoły. Zgodził się, ale to nie ważne. Po tym spytałam, czy pójdzie z nami na do kina na film. Film Federico. Ja, Fran, Fede i Leon. Fran wpadła w dziki zachwyt. Jak tylko jej napisałam, że Leo będzie z nami to zaczęła się szykować. Nawet do szkoły nie poszła. Nie wiem, chyba jej nadal nie przeszło. Co ten Leon ma w sobie? Nie ważne. Wiem, wiem myślisz że jestem głupia. Co chwilę powtarzam: Nie ważne. Nic na to nie poradzę. Wiesz kiedy się już spotkaliśmy nie odstępowała go ani na krok. Ciągle była blisko mojego braciszka, chłonęła każde jego słowo. Była jak gąbka do kąpieli, a on prężył się jak kanarek. Niby był zażenowany jej jawną adoracją, ale ja tam wiem swoje, pochlebiało mu to. Dobra Gustaw, masz rację : Nie ważne.  No i byliśmy tam na tej premierze. I było tyle ludzi, wszyscy wyczekiwali na pokaz filmu. Federico był taki zestresowany, a ja wciąż powtarzałam, że skoro mnie się podobało, to innym też się spodoba. Tak masz rację, zrobiłam z siebie idiotkę, ale on był taki nieporadny. Cały czas się rumienił. Uśmiechał się nieśmiało podczas udzielania wywiadu. Był taki zaskoczony zainteresowaniem mediów, widzów. Dobra ale to też nie ważne.
-Gustaw nadążasz?- no tak pytanie retoryczne. Sama sobie odpowiem.
-NIE- przecież ja sama za sobą nie nadążam- Ale wiesz co się stało?
Ten pokaz się już zaczął. Siedzieliśmy w takiej loży. Byliśmy w końcu takimi gośćmi honorowymi, wraz z pozostałymi członkami obsady. Siedziałam obok Fede , cała zdenerwowana. Wsłuchiwałam się w jego głos dobiegający do mnie z ekranu. Zamknęłam oczy. Nie musiałam widzieć, by czuć. To dziwny rodzaj aktorstwa. Zwykle oglądałam filmy które czyta lektor, a tu najprawdziwszy dubbing. Wiem Gustaw, nie wiesz co to dubbing, wyjaśnię ci później. Ale do rzeczy. Zamknęłam po prostu oczy, a jego głos przenikał we mnie. Ten charakterystyczny akcent, specyficzne wymawiane r. zatopiłam się w tym głosie. Zapomniałam, że powinnam skupić się na ekranie, na aktorach będącymi innymi głosami, ale nie mogłam. Gustaw, i wtedy to się stało. To było ważne.  Trwałam w swoim świecie, w świecie jego głosy, gdy poczułam dotyk czyjejś dłoni na mojej. Rozumiesz to! Moja dłoń spoczywała sobie bezpiecznie na oparciu fotela. I nagle otuliło ją inne ciepło. Inna dłoń szczelnie otuliła moją drobną, małą rączkę. Czułam bijące od niej ciepło, szorstkość skóry, delikatny dotyk opuszków. Głaskała mnie delikatnie, prawie niepostrzeżenie. Świat głosu i wyobraźni runął. Gwałtownie otwarłam oczy. Spojrzenie natychmiast powędrowało w miejsce, tego niespodziewanego połączenia. Tak moja dłoń spoczywała, szczelnie otulona jego męską dłonią. Wzrok powędrował na niego. Jednak niczego nie mogłam odczyta z jego twarzy, bo ta skupiona skierowana buła na ekran. Wyglądał tak jakby to co się właśnie działo było dla niego codziennością. Rozumiesz ten świetny chłopak trzymał mnie za rękę. W kinie pełnym ludzi, obok mojej przyjaciółki i brata. MNIE. Violettę . Tak, tak, wiem co powiesz! Taki odruch. Też tak myślałam. Oczywiście o oglądaniu, czy nawet słuchaniu nie było mowy. Nie mogłam skupić się na niczym innym jak tylko na odczuwaniu jego bliskości. Myślę, że gdyby nie jego dłoń to bym odleciała z tego fotela. Nie mam skrzydeł, a latała. Gustaw nie patrz tak na mnie. Bo wiesz to jeszcze nie wszystko. Trwaliśmy tak cały seans. Znacz, wiesz, nasze dłonie trwały. Nie mogłam się ruszyć. Zresztą nie chciałam zepsuć tej chwili. Ale dobrze, idźmy dalej. Kiedy seans się skończył, wszyscy zaczęli klaskać, każdy gratulował każdemu. Fran i Leon byli pod olbrzymim wrażeniem, co również wylewnie wyrazili. Ja czekałam sobie troszkę oddalona na moją kolej. Nie chciałam się przepychać. Wiem ściemniam. Tak naprawdę chciałam obie przemyśleć to, co działo się podczas seansu. I wtedy Federico podszedł do mnie. Uśmiechała się. Moje oczy nie wiedziały na, co patrzeć. Czy na jego uśmiech, czy na rozradowane oczy, czy na niego całego. Taki idealny w grafitowej koszuli i czarnych jeansach. Boże o czym j myślę. Gustaw, myślisz, że mi odbiło? Nie ważne. Pewnie tak. Zrozum on podszedł i mnie objął swoimi ramionami. Zatonęłam w nich. Zamknął mnie w sobie. Dosłownie. Przecież jest dużo wyższy ode mnie. Byłam jak w kokonie. Nasze ciała przywierały do siebie. Moje drobne, drżące; jego silne, ciepłe. Moja twarz w zagłębieniu jego szyi. Ciepło i odurzający słodki zapach. Gwałtowne uderzenia jego pulsu. I nagle odsunął się i wyszeptał: Przepraszam. Później poszliśmy do restauracji i było super, ale brakowało mi tego ciepła. Nie wiem co mam myśleć. Zamiast mi pomóc nadal żujesz te swoją sałatę. Jesteś taki głupiutki jak ja. Diego by mi doradził, odpowiedział co się ze mną dzieje. Jego dotyk, ciepło jego ciała. Wiesz jak ja się czułam! Federico mnie objął. Przyjaciel mojego brata, mój przyjaciel. Zrozum, ja nie wiem, czy tak obejmują się przyjaciele. Między nami nie było ani grama przestrzeni, nasze ciała tak dokładnie do siebie przywierały. Czułam coś, czego nigdy wcześniej nie czułam. Taką tęsknotę, jakieś pragnienie. To głupie, ale czułam się tak jakbym piła kolejna szklankę wody, a wciąż dręczyło mnie pragnienie. Kiedy się odsunął poczułam niewyobrażalną pustkę. Wyobraź sobie, że teraz zabieram ci ta twoją marchewkę, tez byś się tak poczuł. Ja jestem przerażona, nie wiem o co chodzi co się dzieje. Nie wiem co on myśli. Wydawało się, że on się zachowywał normalnie. A ja głupa podniecam się i panikuje. Ale wiesz czułam się po raz pierwszy. Nigdy nie pouczyłam czegoś takiego.  Czułam się jak obłok na niebie. Wolna. Jak słońce, które wschodzi każdego dnia. Cała promieniałam. Jak wiosenny deszcz. Odrodzona. Jak gwiazda na wieczornym niebie. Błyszczałam. Byłam jak czysta karta na której poeta tworzy piękne strofy wiersza.
- Dlaczego nie ma ze mną Diego. On by poradził sobie ze wszystkimi moimi obawami.

Znam cię na pamięć, ty mnie pewnie też.
Nie muszę nic mówić, jak nikt rozumiesz mnie.
Za późno by kłamać i tak nie uda się.
Za dużo dziś wiemy, nie wiedzieć lepiej jest.

Obok jesteś wciąż i nie ma cię.
Nie potrafisz wprost, nie kochać mnie.
Może to nie nam pisana jest,
taka miłość aż po życia kres.

Powiedz mi proszę, co myślisz chociaż raz.
Wykrzycz mi głośno, wszystko co byś chciał.
Powiedz gdzie jesteś, czy tak będziemy trwać
osobno już dawno, choć razem cały czas.

Obok jesteś wciąż i nie ma cię.
Nie potrafisz wprost, nie kochać mnie.
Może to nie nam pisane jest,
taka miłość, aż po życia kres.

Obok jesteś wciąż i nie ma cię.
Nie potrafisz wprost, nie kochać mnie.
Może to nie nam pisana jest,
taka miłoś,ć aż po życia kres.


Monika Brodka, Znam Cię na pamięć. 

niedziela, 1 stycznia 2017

Rozdział XIV- Szczęście Diego.



Na nieszczęścia mogą nas skazać okoliczności, na miłość skazujemy się sami.

Lope de Vega



Dziś mija dziesięć  miesięcy odkąd usłyszałem łoskot zatrzaskiwanych drzwi mojego domu. W uszach pobrzmiewa ten głuchy dźwięk. Zamknięte drzwi stały się symbolem. Skończył się tamten Diego; chłopak, który spędza beztroskie dni na nauce i spotkaniach z przyjaciółmi, chłopak który miał plany i marzenia. Pragnął zdobywać świat, zakochać się. Poznać to  uczucie o którym rozpisują się zarówno poeci jak i filozofowie. Tamten chłopak zniknął w jednej chwili, a na jego miejsce pojawił się mężczyzna sfrustrowany, zestresowany, zły na cały świat. Jedna decyzja spowodowała tak poważną zmianę. Bo czym jest chęć niesienia pomocy bliskiej, kochanej osobie w stosunku do własnej niedoli. Aby zrozumieć przemianę jaka się dokonała należało by zerknąć choćby z lotu ptaka na pewien park  pośrodku Madrytu. Na dwoje ludzi stojących w alejce  zasypanej śniegiem. Wsłuchać się w słowa ślicznej dziewczyny wpatrzonej w swojego towarzysza jak w obrazek. Należałoby też dostrzec ich spojrzenia. Jedno wyrażające triumf,  radość, samozadowolenie, a drugie bezgraniczny ból i zawód wręcz rozpacz.  Jakie to słowa: Jeśli nie wyjedziesz ze mną zniszczę mu życie. Możesz go uratować. Wystarczy jedno twoje słowo.  Czy groźba zawarta w wypowiedzi uroczej Amerykanki mogła się spełnić?  Każdy powiedziałby, że nie. Udzieliłby tej odpowiedzi bez wahania, lecz on wiedział, że pod powłoką ślicznej buzi skryta jest bezwzględna, wyrachowana dziewczyna. Z jego ust wypłynęło ciche: Tak. Słowo składające się z trzech liter przypieczętowało jego los. W zamian za wolność brata oddał swoją. Czy dla osoby, która kocha jest to poświęcenie? Mimo jawnej niesprawiedliwości- Nie. Prawo jest prawem. Będąc synem prawnika doskonale o tym wiedział. Rozumiał, że jeśli Allegra pójdzie na policję i złoży zeznania obciążające jego brata czynem gwałtu, to już nic nie będzie takie samo. Może i ojciec dowiedzie, że Leon tego nie zrobił, że jest niewinny. Ale czy chłopak zasługuje na miano piętnastoletniego gwałciciela? Nie. Kupił spokojne dorastanie dla brata. Ale, co walczył dla siebie? Opinię uwodziciela, nieodpowiedzialnego gówniarza. Czy aby cena nie była za wysoka? W  uszach brzmi zdanie:  Skoro jesteś taki dorosły to radź  sobie sam. Zobaczymy jak daleko zajdziesz .Pogarda w głosie ojca, oskarżenie we wzroku matki. Olbrzymia niesprawiedliwość. Brak braterskiego wsparcia. Szantaż. Allegra. To zbyt dużo. Tylko dwie osoby nie patrzyła na niego ze złością w oczach. Siostra i przyjaciel. Widział w nich  ten sam ból, który rozrywał jego duszę. Mimo, że oni doskonale wiedzieli z jakim wyzwaniem przychodzi mu się zmierzyć. Milczeli. Związał ich przysięgą. Spalił za sobą mosty.
Stany Zjednoczone, a konkretnie Boston budziły w nim wszelkie obrzydzenie. Nienawiść do domów, nienawiść do ludzi, a nawet do powietrza, którym oddychał. Przetłoczony  niewyobrażalnie, co dzień patrzył jak w znienawidzonej przez siebie osobie wzrasta nowe życie. Każdej godziny, a nawet minuty słyszał jakim jest frajerem. Już nie była zakochaną dziewczyną. On już nie był jej miłością, jej ukochanym. Pojawił się ktoś lepszy, bogatszy. Było tylko jedno ale….  Mała istotka, którą w złości i zaślepieniu powołała na świat. Przeszkoda, która blokowała jej dostęp do świata blichtru i bogactwa. Postąpił dokładnie tak samo jak ona. Szantażem zmusił by urodziła dziecko, a następnie oddała jemu. Praca to było zbawienie. Ucieczka. Jakimś cudem nie pytano o referencje, ani o doświadczenie. Znał języki, ukończył najrozmaitsze  kursy. Grafika komputerowa była jego pasją, prawie tak wielką jak podróże. Tu mógł wykorzystać wiedzę z obu tych dziedzin. Opracowywał aplikacje dla biur podróży, przewodników. Zaczął cieszyć się życiem. Jednak samotność była  dojmująca. Powoli, krok po kroku zaczął budować swój świat na nowo. Z zacięciem pokonywał każdą przeszkodę na swojej drodze. Prace miał. Mieszkanie znalazł. Dwupokojowe. Dla dziecka przygotował pokój, kupił wszystko, co wyczytałam, że może się przydać.  Myślał absolutnie o każdym najmniejszym szczególe. Funkcjonował jak robot. Nie mógł poradzić sobie tylko z tęsknotą.  Złamał się. Nawiązał kontakt z Federico. Skype to cudowny wynalazek. Podczas jednej z takich rozmów ujrzał ją  w kadrze. Słodką dziewczynkę, która tamtego dnia okazała mu tyle wsparcia. Zrozumiał, że nie może ich zostawić.  Zaczął pisać maile. Co jakiś czas rozmawiali. Dzieliło ich tysiące kilometrów, ale mogli choć na chwilę być znów razem. Nigdy nie chciał wiedzieć Leona. Mimo wielkiej miłości jaką darzył brata nie wybaczył mu jeszcze oskarżycielskiego milczenia. Nie pomogło nawet to, że sam sobie tłumaczył ten cały ambaras wiekiem, czy też  przetłoczeniem sytuacją. 
Dziesięć  miesięcy od końca,  miesiąc od początku. Dziesięć miesięcy  minęło od wyjazdu z Madrytu, a  miesiąc od pojawienia się w jego życiu Milenki. Tamtego dnia praca paliła mu się w rękach. Nie mógł usiedzieć na miejscu, wszędzie było go pełno. To jakby jakaś niewidzialna siła pchała go do działania. Może podświadomość krzyczała, że to właśnie dziś jest ten dzień najszczęśliwszy w nieszczęściu. To dziś świat wywróci się do góry nogami by znów nabrać barw. Telefon zadzwonił około południa. Nieznany numer. Odruchowo odebrał połączenie. Z drugiej strony aparaty telefonicznego usłyszał znajomy głos. Rozpoznał go. Matka Allegry. Jedyna przychylna mu osoba. Choć słowo to w określeniu ich relacji i tak użyte jest nad wyrost. Poinformowała go , że na o ósmej dziesięć na świat przyszła córeczka Allegry, jego córeczka. Wybiegł na ulicę jak stał, nie bawił się w branie taksówki czy odpalanie swojego samochodu. Kilka minut i był na miejscu. Zdyszany, spocony, zdenerwowany. Odszukał wskazany w rozmowie oddział, po czym salę. Leżała na łóżku z przymkniętymi powiekami, obok stało łóżeczko, takie przenośne na kółkach. Nie widział nic prócz różowiutkiego kocyka w zabawne misie, który wystawał poza krawędź. Wiedział jednak kto zajmuje tą przenośna sypialnię. Ostrożnie uchylił drzwi by niepostrzeżenie wślizgnąć się do środka. Serce łomotało w piersi jak szalone. Umysł zalewał milion pytań bez odpowiedzi. Dlaczego ja?, Czy sobie poradzę?, Jak pogodzę te wszystkie obowiązki? Z chwilą gdy zamknąłem drzwi spojrzała na mnie wymęczonym, wzrokiem. Ledwo zauważalnym gestem dłoni przywołała mnie do siebie. Nieśmiało zerknąłem w gąb łóżeczka. Spała tam maleńka kruszynka w różowo- białym pajacyku i bielutkiej czapeczce. Cała pomarszczona i lekko sina. Całkowicie łysa. Jednak  była najpiękniejsza na świecie. Bałem się, że coś się nagle wydarzy i, że Allegra zmieni zdanie. Ta po raz kolejny zachęcająco skinęła głową. Przez chwilę nasze spojrzenia spotkały się.  Patrzeliśmy na tą kruszynkę.  Tylko, że w jej oczach nie wiedziałem tego uczucia, które zawsze biło od mojej mamy kiedy na nas patrzy. Oczy Allegry pozostały puste. Wtedy zrozumiałem, że Milenka ma tylko mnie. Kiedy pochyliłem się nad łóżeczkiem zaczęła cichutko kwilić. Wziąłem ją na ręce i przytuliłem do swojego torsu, tak by mogła poczuć bicie mego serca i ciepło ciała. To ją natychmiast uspokoiło. Wtedy otwarła swoje oczka i popatrzyła na mnie. Błękitnymi oczami. Oczami Leona. W tej sekundzie zakochałem się w niej miłością bezwarunkową. Zniknęła złość i żal do całego świata. Pozostała tylko miłość . Miłość ojca.






Rozdział napisany z różnych perspektyw  i w różnych narracjach-efekt zamierzony .





BLA BLA BLA ...

Pojawienie si ę jakiegokolwiek autora na blogu po tak d ł ugiej nieobecno ś ci, mo ż e oznacza ć tylko jedno. Koniec bloga. Jed...