-Księżniczko, tak bardzo, bardzo mi
przykro.
-Leon, oni już nie wrócą, nigdy. Ciocia
powiedziała, że zostaną w moim sercu. Mylisz, że tak będzie?
-Pewnie, że tak. Wszyscy będziemy o
nich pamiętać.
Siedzę zapłakana na łóżku. Chłopcy postanowili, że dziś
dotrzymają mi towarzystwa. Poszli do swoich pokoi po śpiwory, piżamy no i do
kuchni po jakieś jedzenie. Dbają o mnie,
bardzo im jestem za to wdzięczna. Wolę być z nimi niż z ciocią. Ona za bardzo
przypomina moją mamę. Mamę, której już nigdy nie zobaczę. Zsuwam się z łóżka do
mojej niedomkniętej walizki. Tam na samym dnie spoczywa pieczołowicie zawinięta
pozytywka, wyłuskuję ją z puchatego
swetra. Błyszczy jak wcześniej, ale już nie jest taka sama. Z pięknego prezentu stała się symbolem,
pamiątką. Właśnie postanawiam, że będzie przy mnie zawsze. Tak żebym pamiętała.
Boję się, że zapomnę, a ta pozytywka będzie przypominać ich oboje. Nakręcam
kluczyk i pokój wypełnia ten smutny dźwięk, piosenki do której tak pięknie
tańczyła moja mama. Czuję, że dzięki
temu oni są ze mną.
Noc minęła na płaczu.
Gdy zgasło światło, uświadomiłam sobie powagę sytuacji. Co się teraz ze mną
stanie, przecież prócz rodziców oraz Olgi
i Ramallo nie mam nikogo. Czy oni
się mną zajmą, a może mnie gdzieś oddadzą. Płakałam tak mocno, że w końcu Leon
był zmuszony iść po swoich rodziców. Skończyło
się na tym, że wszyscy przenieśliśmy się do sypialni wujostwa i tam przytulana
przez ciocię zasnęłam.
Kolejny dzień przyniósł przyjazd Olgi i Ramallo, którzy
przeżywali wszystko podobnie jak my. Nie byłam jednak wstanie nic powiedzieć,
ani wykonać żadnego gestu. Przytłaczało mnie to wszystko. A te najgorsze sprawy
jeszcze przede mną. Uprzedzono mnie, że będzie pogrzeb, że muszę tam być. W
mojej głowie
tłoczy się milion uczuć. Zalewają mnie jak powódź. Gniew, złość, bezsilność. Widzę rozpacz bliskich
mi osób, ale nie robi to już na mnie wrażenia. Teraz gniew dochodzi do głosu.
Jak mogli zostawić mnie samą? Przecież obiecywali, że wrócą, że mnie nigdy nie
zostawią. A teraz co nie ma ich, będą leżeć w zimnym grobie, z dala ode mnie.
Zostaną w moim sercu. A co jeśli zapomnę, jeśli nie będę mogła przywołać
wspomnień, obrazów. Leon powiedział, że wszyscy będziemy pamiętać. Skąd może to
wiedzieć? Boję się, że zapomnę. Nakręcam chyba po raz tysięczny pozytywkę. W
pokoju rozlega się smętna melodia (…)Dotyk, daj mi życie przez dotyk, miłość
może uzdrowić lub być zimna jak śmierć(…). Śmierć, tak wcześnie zawitała do
mojego życia, niechciana, nieoswojona. Wdarła się w brutalny sposób zabierając to, co w życiu dziecka najważniejsze. Wszystko
straciło swoją wartość. Niesamowitym wsparciem są bracia. Nie ciocia, nie Olga
tylko oni. Tak młodzi, ale jednocześnie tak dojrzali. Zawsze, w każdym momencie
pomocni. Tacy dwaj aniołowie stróże. Ciągle zapewnią mnie, że wszystko będzie
dobrze, że się mną zaopiekują. Ciocia i wujek, oraz Olga i Ramallo też mi wciąż
to powtarzają, ale jest to takie niewiarygodne. Może boję się, że oni też
odejdą. Nie chcę by znów mnie zostawiono.
Data pogrzebu została wyznaczona na następny dzień. Ramallo
wytłumaczył mi również, że moi rodzice zostawili pewien dokument, który wpłynie
na moją przyszłość, oraz przyszłość ich i wujostwa.
Ten dzień nadszedł zbyt szybko. Niby styczeń, a jakoś ciepło
się zrobiło na dworze. Promienie słoneczne przebijają się nieśmiało zza chmur.
Tak jakby samo niebo chciało w godny sposób pożegnać tę cudowną parę. Moich
rodziców. Zmierzamy do maleńkiej kaplicy Kościoła mieszczącego się zaledwie
kilka ulic od domostwa. Wszyscy w czarnych strojach, każdy w swoim świecie,
zamknięty w bólu i żalu. Siedzę na tylnym siedzeniu troszkę wciśnięta między
Diego i Leona. Oboje kurczowo trzymają mnie za ręce, które zrobiły się lodowate
od paraliżującego mnie strachu. O dziwo nie płaczę. Zapas łez został już zużyty,
przez poprzedzające to smutne wydarzenie dni. Sam widok Kaplicy Kościoła przyprawia mnie o jeszcze
większe przygnębienie. Pośrodku dwie hebanowe trumny okryte kobiercem białych
tulipanów. Ukochane kwiaty mojej mamy, ale i moje. Całe wnętrze tonie w
tulipanach. Z głośników sączy się cicha żałobna muzyka. Zawodzenie skrzypiec
jest wręcz dojmujące. To tak jakby instrument uwewnętrzniał moją rozpacz. Siadam
w ławce nadal pośród mojej młodocianej obstawy. Słucham słów które wypływają z
ust księdza. I o dziwo, znajduje w nich ukojenie. Budzę się z otępienia i bólu.
Zaczynam dostrzegać, że przecież ta
śmierć jest stratą nie tylko dla mnie. I Ramallo i Olga, wujostwo, każdy
stracił ważną dla siebie osobę. Wszyscy oni latają nade mną, a ja nie doceniam
tego, co dla mnie robią. Sama jestem w tym momencie zła na siebie, bo nie tego
uczyli mnie rodzice. Słuchając tych słów płynących zza ołtarza postanawiam, że
będę silna, że się nie poddam. Zrobię wszystko by rodzice patrzyli na mnie z
dumą, żeby wujostwo nie miało powodów do zmartwień.
Pokrzepiona tymi przemyśleniami
dotrwałam do końca uroczystości. Wsparcie, które mi okazali chłopcy pomogło pożegnać
się z rodzicami po raz ostatni.
Pisze ten komentarz drugi raz. Nie wiem czemu za pierwszym razem wyskoczył mi jakiś błąd. Ehhh trudno.
OdpowiedzUsuńSmutny, ale tak pięknie opisany.
Pogrzeb rodziców Violi. Dobrze, że ma wsparcie bliskich 😁
Z czasem sobie z tym jakoś poradzi.
Najważniejsze, że ktoś przy niej jest.
Uwielbiam to opo !
Cudowny.
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
M.
Chce mi się płakać.
OdpowiedzUsuńJest mi tak smutno i przykro.
Może to tylko opowiadanie i to wszystko to tylko twoja wyobraźnia ,ale każde opowiadanie przeżywam jak każdy z bohaterów.
Oni są muti ja jestem smutna.
Rodzina Verdas wspiera malutką Violcie.
Diego i Leon jako jej obstawa chodzą za nią krok w krok.
Wspaniałe
Cudowne
Piękne
Czekam:*
Gabi:*
Wspaniały rozdział kochana 😍
OdpowiedzUsuńSmutny, ale idealnie opisany
Mała Violetta mnie urzekła od początku, mimo tak wielkiej straty postanawia, że będzie silna
Leon i Diego są przy niej
Podobał mi się moment z Leonem i Violettą. To było cudne
No co? Mam słabość do niego 😁
Czekam na next 💋💋💋
Pozdrawiam 💝💝💝
Patty;*
Te opisy są śliczne, mimo tego ,że rozdział wyszedł bardzo smutny. Violi jest ciężko, jest mała i pewnie jeszcze nie rozumie wszystkiego. Ale da sobie radę. Ciocia i wujek będę z nią tak samo jak Diego i Leon. Piękny rozdział i czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńNie mam słów żeby opisać jak bardzo mi się podoba ❤
OdpowiedzUsuńSmutny i wzruszający z pięknymi opisami.Masz wielki talent do pisania.Kiedy czytam twoje opowiadania mam wrażenie jakbym czytała bestseller.Czekam na kolejną perełkę z niecierpliwością.
Diana
( z góry przepraszam za spam )
OdpowiedzUsuńHej! :)
Jeśli lubisz czytać opowiadania o prawdziwej miłości, to serdecznie zapraszam cię
na mojego nowego bloga :) --> http://najpiekniejszahistoria.blogspot.com/p/prolog_31.html
Wsparcie chłopaków jest dla Violi teraz bardzo ważne :*
OdpowiedzUsuńCiekawe który z nich okaże się jej podporą na resztę życia... Diego? Leon? a może ktoś trzeci?
Jestem tego bardzo ciekawa :)
Pięknie napisany rozdział :)
Pozdrawiam
Pysiula :**
Zapraszam na pierwszy rozdział! :)
OdpowiedzUsuńhttp://najpiekniejszahistoria.blogspot.com/
Zapraszam na drugi rozdział! :)
OdpowiedzUsuńhttp://najpiekniejszahistoria.blogspot.com/