sobota, 3 września 2016

Rozdział 5- Bracia i siostra

Drzwi mojego pokoju otwierają się gwałtownie. Zasapany Leon tylko spogląda w moją stronę i już jestem w jego ramionach. Tuli mnie chyba mocniej niż wujek.
-Księżniczko, tak bardzo, bardzo mi przykro.
-Leon, oni już nie wrócą, nigdy. Ciocia powiedziała, że zostaną w moim sercu. Mylisz, że tak będzie?
-Pewnie, że tak. Wszyscy będziemy o nich pamiętać.
Siedzę zapłakana na łóżku. Chłopcy postanowili, że dziś dotrzymają mi towarzystwa. Poszli do swoich pokoi po śpiwory, piżamy no i do kuchni po jakieś jedzenie.  Dbają o mnie, bardzo im jestem za to wdzięczna. Wolę być z nimi niż z ciocią. Ona za bardzo przypomina moją mamę. Mamę, której już nigdy nie zobaczę. Zsuwam się z łóżka do mojej niedomkniętej walizki. Tam na samym dnie spoczywa pieczołowicie zawinięta pozytywka, wyłuskuję ją z  puchatego swetra. Błyszczy jak wcześniej, ale już nie jest taka  sama. Z pięknego prezentu stała się symbolem, pamiątką. Właśnie postanawiam, że będzie przy mnie zawsze. Tak żebym pamiętała. Boję się, że zapomnę, a ta pozytywka będzie przypominać ich oboje. Nakręcam kluczyk i pokój wypełnia ten smutny dźwięk, piosenki do której tak pięknie tańczyła moja mama. Czuję, że dzięki  temu oni są ze mną.
Noc minęła na płaczu.  Gdy zgasło światło, uświadomiłam sobie powagę sytuacji. Co się teraz ze mną stanie, przecież prócz rodziców oraz Olgi  i Ramallo  nie mam nikogo. Czy oni się mną zajmą, a może mnie gdzieś oddadzą. Płakałam tak mocno, że w końcu Leon był zmuszony iść po swoich rodziców.  Skończyło się na tym, że wszyscy przenieśliśmy się do sypialni wujostwa i tam przytulana przez ciocię zasnęłam.
Kolejny dzień przyniósł przyjazd Olgi i Ramallo, którzy przeżywali wszystko podobnie jak my. Nie byłam jednak wstanie nic powiedzieć, ani wykonać żadnego gestu. Przytłaczało mnie to wszystko. A te najgorsze sprawy jeszcze przede mną. Uprzedzono mnie, że będzie pogrzeb, że muszę tam być. W mojej głowie tłoczy się milion uczuć. Zalewają mnie jak powódź. Gniew, złość, bezsilność. Widzę rozpacz bliskich mi osób, ale nie robi to już na mnie wrażenia. Teraz gniew dochodzi do głosu. Jak mogli zostawić mnie samą? Przecież obiecywali, że wrócą, że mnie nigdy nie zostawią. A teraz co nie ma ich, będą leżeć w zimnym grobie, z dala ode mnie. Zostaną w moim sercu. A co jeśli zapomnę, jeśli nie będę mogła przywołać wspomnień, obrazów. Leon powiedział, że wszyscy będziemy pamiętać. Skąd może to wiedzieć? Boję się, że zapomnę. Nakręcam chyba po raz tysięczny pozytywkę. W pokoju rozlega się smętna melodia (…)Dotyk, daj mi życie przez dotyk, miłość może uzdrowić lub być zimna jak śmierć(…). Śmierć, tak wcześnie zawitała do mojego życia, niechciana, nieoswojona. Wdarła się w brutalny sposób zabierając  to, co w życiu dziecka najważniejsze. Wszystko straciło swoją wartość. Niesamowitym wsparciem są bracia. Nie ciocia, nie Olga tylko oni. Tak młodzi, ale jednocześnie tak dojrzali. Zawsze, w każdym momencie pomocni. Tacy dwaj aniołowie stróże. Ciągle zapewnią mnie, że wszystko będzie dobrze, że się mną zaopiekują. Ciocia i wujek, oraz Olga i Ramallo też mi wciąż to powtarzają, ale jest to takie niewiarygodne. Może boję się, że oni też odejdą. Nie chcę by znów mnie zostawiono.  
Data pogrzebu została wyznaczona na następny dzień. Ramallo wytłumaczył mi również, że moi rodzice zostawili pewien dokument, który wpłynie na moją przyszłość, oraz przyszłość ich i wujostwa.
Ten dzień nadszedł zbyt szybko. Niby styczeń, a jakoś ciepło się zrobiło na dworze. Promienie słoneczne przebijają się nieśmiało zza chmur. Tak jakby samo niebo chciało w godny sposób pożegnać tę cudowną parę. Moich rodziców. Zmierzamy do maleńkiej kaplicy Kościoła mieszczącego się zaledwie kilka ulic od domostwa. Wszyscy w czarnych strojach, każdy w swoim świecie, zamknięty w bólu i żalu. Siedzę na tylnym siedzeniu troszkę wciśnięta między Diego i Leona. Oboje kurczowo trzymają mnie za ręce, które zrobiły się lodowate od paraliżującego mnie strachu. O dziwo nie płaczę. Zapas łez został już zużyty, przez poprzedzające to smutne wydarzenie dni. Sam widok  Kaplicy Kościoła przyprawia mnie o jeszcze większe przygnębienie. Pośrodku dwie hebanowe trumny okryte kobiercem białych tulipanów. Ukochane kwiaty mojej mamy, ale i moje. Całe wnętrze tonie w tulipanach. Z głośników sączy się cicha żałobna muzyka. Zawodzenie skrzypiec jest wręcz dojmujące. To tak jakby instrument uwewnętrzniał moją rozpacz. Siadam w ławce nadal pośród mojej młodocianej obstawy. Słucham słów które wypływają z ust księdza. I o dziwo, znajduje w nich ukojenie. Budzę się z otępienia i bólu. Zaczynam dostrzegać, że przecież  ta śmierć jest stratą nie tylko dla mnie. I Ramallo i Olga, wujostwo, każdy stracił ważną dla siebie osobę. Wszyscy oni latają nade mną, a ja nie doceniam tego, co dla mnie robią. Sama jestem w tym momencie zła na siebie, bo nie tego uczyli mnie rodzice. Słuchając tych słów płynących zza ołtarza postanawiam, że będę silna, że się nie poddam. Zrobię wszystko by rodzice patrzyli na mnie z dumą, żeby wujostwo nie miało powodów do zmartwień.

Pokrzepiona tymi przemyśleniami dotrwałam do końca uroczystości. Wsparcie, które mi okazali chłopcy pomogło pożegnać się z rodzicami po raz ostatni.

9 komentarzy:

  1. Pisze ten komentarz drugi raz. Nie wiem czemu za pierwszym razem wyskoczył mi jakiś błąd. Ehhh trudno.
    Smutny, ale tak pięknie opisany.
    Pogrzeb rodziców Violi. Dobrze, że ma wsparcie bliskich 😁
    Z czasem sobie z tym jakoś poradzi.
    Najważniejsze, że ktoś przy niej jest.
    Uwielbiam to opo !
    Cudowny.
    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chce mi się płakać.
    Jest mi tak smutno i przykro.
    Może to tylko opowiadanie i to wszystko to tylko twoja wyobraźnia ,ale każde opowiadanie przeżywam jak każdy z bohaterów.
    Oni są muti ja jestem smutna.

    Rodzina Verdas wspiera malutką Violcie.
    Diego i Leon jako jej obstawa chodzą za nią krok w krok.

    Wspaniałe
    Cudowne
    Piękne
    Czekam:*

    Gabi:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział kochana 😍
    Smutny, ale idealnie opisany
    Mała Violetta mnie urzekła od początku, mimo tak wielkiej straty postanawia, że będzie silna
    Leon i Diego są przy niej
    Podobał mi się moment z Leonem i Violettą. To było cudne
    No co? Mam słabość do niego 😁
    Czekam na next 💋💋💋
    Pozdrawiam 💝💝💝

    Patty;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Te opisy są śliczne, mimo tego ,że rozdział wyszedł bardzo smutny. Violi jest ciężko, jest mała i pewnie jeszcze nie rozumie wszystkiego. Ale da sobie radę. Ciocia i wujek będę z nią tak samo jak Diego i Leon. Piękny rozdział i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam słów żeby opisać jak bardzo mi się podoba ❤
    Smutny i wzruszający z pięknymi opisami.Masz wielki talent do pisania.Kiedy czytam twoje opowiadania mam wrażenie jakbym czytała bestseller.Czekam na kolejną perełkę z niecierpliwością.

    Diana

    OdpowiedzUsuń
  6. ( z góry przepraszam za spam )
    Hej! :)
    Jeśli lubisz czytać opowiadania o prawdziwej miłości, to serdecznie zapraszam cię
    na mojego nowego bloga :) --> http://najpiekniejszahistoria.blogspot.com/p/prolog_31.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Wsparcie chłopaków jest dla Violi teraz bardzo ważne :*
    Ciekawe który z nich okaże się jej podporą na resztę życia... Diego? Leon? a może ktoś trzeci?
    Jestem tego bardzo ciekawa :)
    Pięknie napisany rozdział :)
    Pozdrawiam
    Pysiula :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na pierwszy rozdział! :)
    http://najpiekniejszahistoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na drugi rozdział! :)
    http://najpiekniejszahistoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

BLA BLA BLA ...

Pojawienie si ę jakiegokolwiek autora na blogu po tak d ł ugiej nieobecno ś ci, mo ż e oznacza ć tylko jedno. Koniec bloga. Jed...