wtorek, 6 grudnia 2016

Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie...




Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?


To już przedostatni rok. Wreszcie kończę z nim zajęcia. Już nigdy, przenigdy profesor Johansson nie będzie moim wykładowcą. I bardzo dobrze, bo zmuszona byłabym zrezygnować. Znielubił mnie od pierwszego wykładu      
 z historii sztuki, a dlaczego. Kiedyś, dawno temu chodziłam do szkoły muzycznej. Osiągałam tam bardzo dobre wyniki. Brałam udział w różnych, konkursach, przeglądach, festiwalach,  wiele z tych konkursów wygrywając. Jednak poważna choroba spowodowała uszkodzenie strun głosowych.              
 O profesjonalnym śpiewaniu jednak nie mogło być mowy. Jednak, co raz pojawi się w Internecie, już tam zostaje. Pech chciał, że profesor J. jest wielkim fanem sieci. Pewnego razu natrafił na nagrania z moimi wykonanymi. I się zaczęło. Upadła gwiazdka, niespełniona piosenkarka, słowik i kilka innych mniej niewybrednych przytyków. Nigdy jednak nie spytał co się stało. Wredny człowiek.
 Koniec mojej kariery muzycznej, nie oznaczał końca mojego obcowania ze sztuką, oj nie. Za namową mojej kuzynki porzuciłam słoneczne Buenos            i przyleciałam na Stary Kontynent konkretnie do Rzymu.  Zamieszkałam z Fran oraz jej narzeczonym Leonem w pięknym domku na obrzeżach Wietrznego Miasta. Na początku miało być na miesiąc. Starczyło jednak parę dni                      i zakochałam się w tym cudownym mieście. W jego zabytkach, architekturze, krajobrazach. Fran zaoferowała mi mieszkanie tak długo jak będę chciała, choćby  miało to być na zawsze. Leon też nie protestował. Tak więc postanowiłam zostać i tu kontynuować edukację. Rodzice choć bardzo niechętnie zgodzili się.  A co mogła za kierunek wybrać Violetta. Jasne, że historię sztuki. Moją radość z pobytu i wymarzonego kierunku studiów psuł tylko Pan Profesor, ale cóż nie można mieć wszystkiego. Jako, że dom Fran był bardzo obszerny, postanowiliśmy zająć we trójkę piętro, natomiast parter wynająć i czerpać z tego dodatkowe dochody na utrzymanie obiektu. Mieliśmy mieć współlokatorów, podobnych jak my -studentów. Tak więc na początku drugiego roku dołączyli do nas znajomi Leona, Ludmiła i jej mąż Diego, oboje dwudziestotrzyletni  ( w tak młodym wieku zdecydowali się na tak ważny krok) również studenci medycyny, oraz Isabelle studentka archeologii.
Po krótkotrwałym okresie docierania się stworzyliśmy fajną paczkę współlokatorów i przyjaciół.  I wtedy to się stało. Wszystko, ale to wszystko posypało się na moją skromną osobę. Po pierwsze Profesor nie okazał się , aż takim skubańcem jak myślałam. Przeprosił mnie i wytłumaczył, że jego zachowanie to tylko i wyłącznie próba motywowania mnie do jeszcze większego wysiłku. Zgłosił też moją kandydaturę do wyjazdu na miesięczne stypendium do Monachium. Super, super. A gdzie haczyk. Już mówię. Musiałam przygotować prezentację dotyczącą twórczości Salvadora  Dali. Kurczę każdy inny malarz tylko nie on. Dlaczego jak pojawiło się światełko w tunelu, to tunel się zawalił. A po drugie Isabelle oznajmiła, że z Turynu przyjeżdża jej chłopak      i zatrzyma się u nas na jakiś czas. Federico, bo tak ma na imię jest operatorem kamery i przyjechał w Rzymie nakręcić krótkometrażowy film, który będzie prezentowany na festiwalu dla młodych kamerzystów.
Przybycie do naszego domu Federico przewróciło mój świat. Poznanie go było jak senne marzenie, jak dotykanie rękoma gwiazd. W momencie, w którym uścisną moją dłoń na przywitanie poczułam ciepło promieniujące od cebulek włosów, aż po duże palce u stóp. Totalna masakra. I od razu te dzwonki alarmowe. Przecież to chłopak Twojej koleżanki, Ty nie jesteś taka. Nie zakręcasz do zajętych chłopaków. NIE, NIE, NIE Violetta opamiętaj się. Ale co poradzę na to, że wciąż dźwięczą mi w głowie słowa przystojnego bruneta
- Hej ślicznotko, jak się masz,  Fede jestem.
Nawet się nie obejrzałam, jak przeleciał miesiąc odkąd Federico się wprowadził. Wszyscy bardzo polubiliśmy chłopaka, a szczególnie Leon  świetnie się z im dogadywał. I to właśnie narzeczony kuzynki, zadał mi bardzo dziwne pytanie
-Viola o co chodzi z Tobą i Fede?
- O nic, a o co ma chodzić?
- Zauważyliśmy z Fran, że spędzacie bardzo dużo czasu ze sobą.
- Wiesz  Leoś, okazało się, że Fede interesuje się malarstwem, a w szczególności pasjonuje, go twórczość  jednego z malarz.  Pewnie już wiesz o którego malarza mi chodzi. Fede bardzo mi pomaga.
- Violu, czy Ty przypadkiem nie podkochujesz się w naszym przyjacielu?- słysząc te słowa cała się zarumieniłam.
- To nie tak , on ma dziewczynę. To tylko przyjaźń.
- A może jednak kochanie?
Zdenerwowana wygoniłam Leona z pokoju, a sama zabrałam się za prezentację. Niestety pytania Leona nie dawały mi spokoju, czy on coś wie,    czy , aż tak bardzo widać, że F. mi się podoba. Postanowiłam lepiej się pilnować. Z mojego postanowienia nic jednak nie wyszło, a powód był bardzo posty. Isabella zerwała z nim twierdząc, że już go nie kocha. Spakowała swoje manatki i pojechała na wykopaliska do Belgii. Najdziwniejsze dla mnie było to, że Fede nie za bardzo przejął się tą całą sytuacją. Raz kozie śmieć. Stwierdziła, że nie będę czekać z założonymi rękami i spróbuję pokazać mojemu przystojnemu brunetowi, że jest dla mnie kimś bardzo ważnym. Zaprosiłam go na taki       spacer – wycieczkę po Rzymie. Chciałam żeby to było coś zupełnie innego niż zwyczajne trasy turystyczne, zaproponowałam więc Szlak Fontann : Fontanna di Trevi, Fontanna Czterech Rzek, Fontanna del Moro, Fontannę Żółwi, Fontanna Neptuna, i na koniec ta, która podoba mi się najbardziej Fontanna Panteonu.     I właśnie tam stało się coś bardzo wyjątkowego. Federico delikatnie chwycił mnie za rękę, przytulił i pocałował. Tak delikatnie i czule, że aż zastanawiałam się czy aby miało to miejsce na pewno, czy to tylko moja wyobraźnia. Jednak to działo się naprawdę, bo po chwili do moich uszu dotarł jego szept
- Od dawna o tym marzyłem, jesteś taka piękna. Zamykam oczy i widzę Ciebie roześmianą, złą, zirytowaną, kiedy coś idzie nie po Twojej myśli. Violetto zauroczyłaś mnie sobą.
- Federico, ja nie wiem co mam powiedzieć.
- Nie mów nic, po prostu daj nam szansę.
Ze  spaceru wracaliśmy trzymając się za ręce. Kolejne dni mijały jak w bajce. Wspólne spacery, niekończące się rozmowy, czułe pocałunki. Fran i Leon cieszyli się, że w końcu kogoś znalazłam, że jestem szczęśliwa. Federico cały czas pracował nad swoim filmem, ale nikomu nie chciał na jego temat nic powiedzieć, ani pokazać . Twierdził, że wszyscy zobaczymy dopiero jak skończy. Więc nie pytaliśmy, w wolnej chwili pomagał poprawiać prezentację, którą miałam już praktycznie gotową. Czas mijał tak szybko, a ja nie mogłam się pogodzić z tym, że muszę  wyjechać i zostawić go na cały miesiąc. Bałam się tej rozłąki, bałam się, że mnie zostawi, że za krótko się znamy żeby uczucie , które nas połączyło przetrwało. W wieczór poprzedzający mój wyjazd opowiedziałam chłopakowi o dręczących mnie wątpliwościach. Siedzieliśmy w moim pokoju kiedy naszło mnie na te smutne zwierzenia. Widząc moje rozterki chłopak mocno mnie przytulił i pocałował mój policzek. Ośmielona jego gestem odwzajemniłam pieszczotę. Po chwili całowaliśmy się jakby to był nasz ostatni pocałunek, jakbyśmy mieli się już nie spotkać. Zasnęłam wtulona w jego ramiona.
Od mojego wyjazdu minął tydzień. Codziennie rozmawiałam z Fede przez telefon, albo Internet. Otrzymywałam masę słodkich wiadomości z czułymi wyznaniami, pieszczotliwymi komplementami. Jeden esemes zespół wszystko. Nadawcą była Isabella. Pisała, że wie, że jestem z Fede, ale, że ona go nadal kocha i że wróciła do Rzymu, żeby go odzyskać. Z dnia na dzień urwałam kontakt z Federico, przecież jeszcze do niedawna tworzyli związek. Mając do wyboru z kim chce być wiedziałam, że jestem na straconej pozycji.  Ona jest tak piękna, chodząca doskonałość, a ja szara myszka, wstydliwa                                     i niedowartościowana. Chłopak próbował się ze mną skontaktować, ja jednak byłam nieugięta. Nie odbierałam telefonów, nie czytałam wiadomości, kasowałam powiadomienia na Facebooku. Nie słuchałam Fran, ani Leona. Pogrążyłam się w otchłani rozpaczy. Wypłakałam cały zapas łez. Nie wiem jak udało mi się dokończyć ten kurs i to z tak zadowalającymi wynikami. Najgorsze było to, że musiałam wrócić. A przecież mieszkamy w jednym domu. Z lotniska odebrał mnie Leon. Powiedział, że jako facet to on musi ze mną porozmawiać.
- Violetta, czemu zostawiłaś Fede.
- Wiesz, że Iza wróciła?
- Wiem i co z tego?
-Jesteś facetem, przyznaj jakbyś miał wybrać ona, czy ja, to kogo byś wybrał?
- Violetta, ja wybrałbym tą kobietę, którą kocham. I Federico zrobił tak, jak ja bym zrobił. Wybrał Ciebie, bo Cię kocha. Powinnaś bardziej zaufać i sobie              i jemu.
Nie wiem, co mam myśleć o tej rozmowie, może Leon ma rację, może Fede faktycznie mnie kocha. Ale znamy się tak krótko. Oj głupa ja , a co ma do tego to jak długo się znamy. Postanowiłam, że porozmawiam z nim jak tylko wrócimy. Jednak po powrocie nie zastałam mojego ukochanego. Leon wytłumaczył mi, że dziś jest dzień festiwalu i że w pokoju czeka na mnie list od mojego byłego/ obecnego   chłopaka. Zawierał tylko krótką notkę: Auditorium Parco della Musica, Viale Pietro de Coubertin, 30 ;godzina 17.
Czas nie  działał na moją korzyść. Wpadłam do wyżej wymienionego miejsca aby zdążyć usłyszeć, że następny film jest autorstwa Federico Diaza         i zatytułowany jest „Miłość”. Jak wielkie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam na ekranie pierwszy kadr filmu. Moim oczom ukazała się scena, kiedy poznałam chłopaka w naszym mieszkaniu, później był spacer, pocałunek przy fontannie. Były też ujęcia kiedy się śmiałam, płakałam czy też złościłam oraz piękne ujęcie kiedy śpię, a Fede mi się przygląda, o czym do tej pory nie miałam pojęcia. Patrzyłam na ekran, a łzy płynęły mi po policzkach. Jaka ja byłam głupia, że pozwoliłam mu odejść, że uwierzyłam osobie która podawała się za moją koleżankę, a tak naprawdę była bardzo fałszywa. Na miejscu Fede nie chciałabym sama ze sobą rozmawiać. Postanowiłam czym prędzej stamtąd  uciec, jednak na przeszkodzie stanęły mi czyjeś ramiona.
- Oj, nie już drugi raz mnie nie zostawisz.
- Federico, tak strasznie Cię przepraszam…
- Nie to ja Cię przepraszam, powinienem przed Twoim wyjazdem jasno i wyraźnie powiedzieć Ci co czuję. Tak więc Violetto, kocham Cię i nie wyobrażam sobie, że mógłbym zestarzeć się z kimś innym, proszę bądź ze mną
- Dobrze, ale tylko dlatego, że też Cię kocham .
- Co Ty, ja bardziej….
Popatrzyłam jeszcze na ekran i poprosiłam o wyjaśnienia, przecież nigdy nie miał ze sobą kamery. Na co mój ukochany wyjął z kieszeni swój nieodłączny długopis i po prostu się uśmiechnął.


3 komentarze:

  1. Robisz jeszcze większe postępy! Super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział.
    Wybacz, że komentuję dopiero dzisiaj,
    ale miałam strasznie dużo nauki.
    PEREŁKA
    Federico i Violetta...
    Wyznania miłości...
    Pisz szybciutko kolejny rozdział,
    bo nie mogę się już doczekać kolejnego.
    Czekam.

    Pozdrawiam.
    Miss Blueberry

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu
    Mega rozdział
    Federico i Violetta
    Nieźle
    Czekam na next <3
    Emily ♥

    OdpowiedzUsuń

BLA BLA BLA ...

Pojawienie si ę jakiegokolwiek autora na blogu po tak d ł ugiej nieobecno ś ci, mo ż e oznacza ć tylko jedno. Koniec bloga. Jed...