wtorek, 14 marca 2017

Rozdział XVIII- Dziurawy kocioł uczuć









Dalekaś mi, daleka,
Jak radość szczęścia cicha...
           Serce me czeka,
                      Usycha.....
Lecz biskaś ty mi, bliska
Jak żałość niezgłębiona...
           Serce się ściska
                      I kona
.*

Coś się zmieniło. Pierwszy raz jest inaczej niż zwykle. Inaczej, ale nie gorzej. To bardzo, bardzo dziwne. To tak jakby  śniło mi się, że obserwuję sam siebie podczas snu. Wiem. Dziwne pokręcone. Dokładnie takie jak ja. Ale czemu się dziwić, w końcu moje życie, a raczej mój sen to obłęd. Czyste szaleństwo. W końcu ilu ludziom  na świecie, śni się miłość do kobiety. Nie byle jakiej kobiety. Moja partnerka nadal zostaje owiana tajemnicą. Jej twarz i imię są najpilniej strzeżonym sennym marzeniem- sekretem. Ale prawda, dziś jest inaczej. Widzę siebie i ją, własnym spojrzeniem. Duży pokój, nasza sypialnia. Jej wygląd- nie potrafię określić, wszystko spowite mgłą. Jedyne co dostrzegam, to olbrzymie łoże na którym leżymy wśród skotłowanej pościeli. Leżę na plecach, z jedną ręką założoną za głowę, druga ręka uwięziona w jej objęciach. Nagle dziewczyna podrywa się, by już za chwilę pochylać się nade mną. Jej puszyste loki opadają na mój nagi tors. Patrzy w moje oczy tak intensywnie. Jej piękne usta poruszają się  w niemym szepcie. Nie słyszę słów, nie potrafię ich odczytać z ruchu warg. Patrzę jak jej usta zbliżają się do mojej klatki piersiowej i składają delikatny, a zarazem przepełniony czułością pocałunek na skórze, w miejscu w którym wściekle bije moje serce. Może to namacalne wyznanie miłości, którego nie mogłem dosłyszeć. Patrzę na dłoń sunącą wzdłuż mojego ramienia. Czuję w tym momencie delikatne opuszki palców gładzących moją skórę. Po chwili obraz się zmienia. To nadal my, w tym samym pomieszczeniu. Śpimy wtuleni w siebie. Na twarzach obojgu błąka się delikatny uśmiech. Wyglądamy na spokojnych, zrelaksowanych. Szczęśliwych swoim towarzystwem. To kolejna rzecz, która się zmieniła. Pierwszy raz nie śnię o kochaniu się. Śnię o miłości. Jednak jedno nadal pozostaje niezmienne. Nadal nie wiem, kogo darzę tą miłością … .


Nagi księżyc, jego czuły wzrok, zapach traw, ciepło dni, jakby trochę magii ktoś odebrał mi…*
Tam na dnie, został Twój ślad…*






-Marcos, proszę zatrzymaj się choć na chwilę, zwariuję przez ciebie.
Od godziny chodzisz w tę i z powrotem. Zaraz wydepczesz dziurę
w dywanie. Powiedz w końcu, co się stało. Marcos proszę cię- krzyk mojej ukochanej żony wyrywa mnie z transu. Jestem wściekły, rozżalony, rozczarowany. Nie mam słów, które mogłyby zobrazować stan mojego ducha.  Spoglądam na nią ulotnym spojrzeniem. Spojrzeniem numer dwadzieścia- „Kocham Cię”. Tak, to spojrzenie jest zarezerwowane tylko dla niej. Widzę jak nerwowo tarmosi rąbek sukienki, przygryza wargę, wyłamuje palce. Martwi się. Zawsze tak robi- kiedy się martwi. W tym momencie przejmuje się stanem mojego ducha.  A ja za moment jeszcze dołożę jej zmartwień. Paręnaście lat temu przysięgałem jej, że będę ją kochał całym sobą. Kochał i bronił przed złem całego świata, a teraz muszę jej opowiedzieć o bagnie w jaki wpakowali się nasi synowie. Wiem też, że razem jesteśmy siłą tak wielką, że poradzimy sobie
z każdą nawet największą katastrofą. Jej cenne rady, błyskotliwy umysł
i olbrzymie serce już nie raz pomagały nam w najciemniejszych momentach naszego życia. Sam nie mogę tego pojąć. Boże, jestem dorosłym facetem. Odpowiedzialnym, bystrym prawnikiem, a te dwa cholerne szczeniaki naważyły takiego piwa, że nawet mieszkańcy Bawarii nie daliby rady go wypić. A trzeba było nie podsłuchiwać. Byłbym spokojniejszy i uboższy o miliard siwych włosów. Jak ja mam to jej powiedzieć?
-Marcos, skarbie najlepiej jak najprościej i od początku.
-Tylko ty, możesz czytać we mnie jak w otwartej księdze.
-Wiem, przecież kocham cię już całą wieczność, więc nie może być inaczej.
-Lili, to co chcę ci powiedzieć nie mieści się w ramach mojego umysłu. Nie potrafię sobie poradzić. Byłem tak krótkowzroczny, zaślepiony. Nie słuchałem. Jestem tak złym ojcem? Powiedz, dlaczego tak?
-Marcos, wyduś to z siebie, razem sobie z tym poradzimy- powolutku, krokiem starca, podchodzę do kanapy. Opadam na kolana dokładnie u jej stóp. Już po sekundzie jej delikatne dłonie obejmują moją szyję, delikatne dłonie gładzą miarowo zesztywniały kark. Pozornie nieznaczący gest, a ja wiem, że poradzimy sobie. A nawet będziemy jeszcze silniejsi jako rodzina. Po chwili czuję jak dłonie, które dopiero, co gładziły moją szyję ujmują delikatnie, ale stanowczo moją twarz zmuszając mnie do spojrzenia w jej oczy. Przez chwilę w której nasze spojrzenia zlały się  w jedno pomyślałem o tym jak bardzo kocham moją Lili.
-Lil, chodzi o Diego i Leona- zawieszam głos, gdyż słowa, TE słowa nie chcą mi przejść przez gardło. Lil chodzi też o Allegrę.
-Marcos, co ty chcesz mi powiedzieć.
-Lili, to nie Diego jest ojcem dziecka Allegry- krzyk wydobywający się z ust mojej żony rani mnie jak tysiąc sztyletów wbijanych w skórę. Szok, niedowierzanie, przerażenie- To Leon- szloch, zawód, rozczarowanie.
-Marcos, dlaczego nas tak okłamali? Przecież nie mogli, kochamy ich, troszczymy się o nich. Jak mogli nas tak okłamać i to w tak istotnej sprawie.
-Lili my też nie jesteśmy bez winy, nie zareagowaliśmy najlepiej. Pozwoliliśmy Diego odejść, poniekąd zostawiliśmy go całkiem samego z tym wszystkim.
-Marcos, czy to Leon Ci powiedział.
-Nie.
-Co zamierzasz?
-Cóż, jakoś naprawić ten bałagan którego oni narobili.
-Skarbie, ale jak?

-Lili, nie wiem, ale zrobię to choćby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobię
w życiu. Nasza rodzina jest dla mnie najważniejsza. Muszę pomyśleć, a jedyne na co mam w tym momencie ochotę to wysłać te dwa osobniki na Białoruś
- śmiech żony rozlega się głośnym echem po ponurym jak dotąd gabinecie. Szykujcie się dzieci, czeka was niebywała lekcja życia. 



Dwa miesiące później

Kiedy cię dotykam
Cała grasz,
Muzyka chwilę brzmi
I znika w przejmującej ciszy
Twoją prośbę słyszę:
Chcę być fortepianem
Pieszczot
Korzystaj ze wszystkich klawiszy*


Obiecała mi, że po przeprowadzce porozmawiamy. Tak, Fran już mieszka w Madrycie. Od całych dwóch tygodni. Ale olewa mnie całkiem skutecznie. Mnie- Boskiego Leona. Przecież to niemożliwe, by jakaś dziewczyna mi się opierała, a ona robi to bardzo skutecznie. Wydawało mi się, że wtedy w parku coś zaiskrzyło, ale nie . Wredna Włoszka jest nieuchwytna, bawi się mną. A ja już wiem, jak czuły się dziewczyny z którymi ja się bawiłem. Co jednak nie zmienia faktu, że to ona jest moim aktualnym celem do zdobycia. Jeśli czegoś chcę będę to miał. Sama podpisała na siebie wyrok. Szaleją przez nią. Czuję zapach jej słodkich perfum na sobie, zamykam oczy i widzę jej roześmianą twarz. Cholera, co ona ze mną zrobiła. To za mną dziewczyny biegały szukając mojej uwagi i akceptacji. Patrzyły na mnie z pożądaniem. I co ci z tego przyszło? Dobra, punkt dla Dobrego Leona. Ale Dobry Leon ma brata bliźniaka, któremu na imię Zły Leon. Czas rozpocząć operację Zakochana Francesca.
Dzwonię do drzwi, jakby się paliło. Już po chwili zjawia się w nich zarumieniony obiekt moich niecnych planów. Nie daję jej czasu na ucieczkę,
z za pleców wyłania się moja lewa ręka uzbrojona w kwiaty, wyjmuję bukiet czerwonych róż, pewnym krokiem podchodzę do zaszokowanej dziewczyny.
I robię to co Zły Leon potrafi najlepiej- łączę nasze usta słodkim pocałunkiem. Nie daję jej nawet sekundy na sprzeciw. Wiem, że zachowuję się jak jakiś jaskiniowiec, ale ta dziewczyna wzbudza we mnie właśnie takie uczucia. Smakuje pomarańczami i czekoladą, a ja nie potrafię się nasycić tym smakiem, jej smakiem. Nasze ciała spotykają się na zatartej granicy zatracenia. Cieszy mnie fakt, że mnie nie odpycha, a wręcz przeciwnie. Jej dłonie wsparte na moim torsie, usta  nadal połączone w jedność wraz z moimi. Gdyby nie fakt, że za chwilę zabraknie mi powietrza trwałbym tak wieczność. Jej drobne ciało moich objęciach sieje niewyobrażalne spustoszenie w moim ciele, umyśle i sercu. Dobro walczy ze złem. Znów nawiedza mnie to paraliżujące uczucie. Co jeśli powtórzę tamte błędy. Ona nie zasługuje  na to by cierpieć prze ze mnie. Odrywam się od jej cudownych ust, oboje oddychamy tak ciężko jakbyśmy przebiegli maraton i to co najmniej pięciokrotnie. Nagle wkrada się na moją twarz mój cwaniacki, firmowy uśmiech; Tęskniłem- nie wiem czy spodziewałem się takiej odpowiedzi:
-Ja też tęskniłam, dobrze, że jesteś Leon.
-Uciekłaś! Dwa miesiące uciekałaś.
-Może nie uciekałam, może to ty nie potrafiłeś dotrzymać mi kroku.
-Może, ale to koniec, jesteś moja.
-Ale czy ty jesteś mój?
Czy jestem? Bardzo chciałbym być. Wiem, że ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień. Pewnie w moim przypadku nie jest to niemożliwe. Co, a raczej kto wygra. Leon pragnący miłości, czy Leon pożądający ciała kobiety, a nie jej serca.




  
Zamykam znowu oczy i widzę cię jeszcze,
Raz po raz po powiekach przechodzi twa postać,
Ponad sobą cię trzymam, kołysze i pieszczę,
I już nigdy nie będę mógł z tobą się rozstać.

Chwila lekka, jak ruch twój, najdroższa, łaskawa,
Chwila-ruch podchwycony w perfumie i szumie.
W pamięci drży, jak w lustrze, twa smukła postawa,
Owinięta, zamknięta w wiosennym kostiumie.



-Viola, skończ już. Przecież to terrarium błyszczy jak sztabka złota w pełnym słońcu.
-Fede nie nudź już, wiesz, że muszę to zrobić.
-Mała ja czasem mam wrażenie, że ten skorupiak jest ważniejszy ode mnie!!!
-Federiko!!! Sam jesteś skorupiakiem, a poza tym to Gustaw- żółw. Jakby twój mały móżdżek nie zauważył, żółwie to gady. 
-Oj tam, oj tam, rozdrabniasz się. Kończ i pójdziemy na spacer, albo do kina, albo na lody.
-Boże, za co mnie tak każesz. Gdzie ja miałam głowę zgadzając się na bycie twoją dziewczyną?
-Ha, ha, ha, bardzo zabawne. Jesteś dziś dowcipna jak fretka na prerii. Mała, zawsze możemy zostać w domu i trochę się poprzytulać.
-Federico!!! Tobie tylko w głowie przytulanie i nic więcej.
-No może jednak coś więcej ;)
-Federico !!!!!!!!
-I tak mnie kochasz.

Ten chłopak mnie kiedyś wykończy. W jednej chwili mam ochotę przytulać się do niego jak szalona, a już po chwili mogłabym dusić go gołymi rękami. Jest zakręcony jak Pinokio w trocinach. Zmienny jak flaga na wietrze, a upierdliwy, że szkoda gadać.  Jedno jest pewne, jest mój i kocham go właśnie takiego. Jesteśmy ze sobą od dwóch miesięcy i nikt o tym nie wie. No może prócz cioci i Fran. No i Gustawa J Boję się reakcji innych. Fede jest starszy. Nie wiem, czy zrozumieją, że po prostu czuję się z nim dobrze. Wujek i Diego. Tych dwóch boję się jak ognia. Oboje wybuchowi i temperamentni. No i Fede to najlepszy przyjaciel Diego. Może nie obyć się bez awantury.
- Dobra odpuszczę ci wszystko pod warunkiem, że wyjdziemy na chwilę do ogrodu. Zwariuję tu z tobą i tym zakręconym skorupiakiem.
-Skoro tak ładnie prosisz.
Spacerujemy od chwili, niebo jest dziś wyjątkowo zasnute chmurami, ale słońce nieśmiało próbuję swoich sił, przebijając się delikatnymi promieniami. Jesteśmy tacy szczęśliwi, ja jestem taki szczęśliwy, że ją mam. Diego jest tysiące kilometrów od Madrytu i nic mi nie grozi. Co z oczu to z serca. Kiedyś mu powiem, ale jeszcze nie teraz. Chyba by mnie zabił, a co najmniej pozbawił pewnej części ciała. Nagle wstępuje w nas jakaś dziwna głupawka. Zaczynam śpiewać porywając Małą do tańca. Wiadomo włoski romantyzm. Taniec to jak iskra rzucona na proch. Zamykam szczelnie kruszynkę w ramionach i łączę nasze usta w słodkim pocałunku, który z sekundy na sekundę staje się bardziej zmysłowy.  Puszczają hamulce, tym bardziej, że po raz pierwszy odpowiedziała  na moje zaloty tak śmiało. Tak otwarcie i namiętnie. Zachęcony jej entuzjazmem pozwalam sobie na to, by moje dłonie delikatne głaskały jej plecy, zataczając coraz odważniejsze kręgi ku pośladkom dziewczyny.  Stoimy tak blisko siebie, że nawet szpileczka nie miałaby  miejsca. Nie będę ukrywał, że mi się to nie podoba. Magiczna chwila zostaje jednak przerwana, gdy do moich uszu dochodzi mrożący krew w żyłach głos. Jedno zdanie sprawia, że oboje wracamy do rzeczywistości:
-Jeśli nie chcesz stracić tych swoich lepkich łap, to lepiej zabierz je z tyłka mojej siostry. Dobrze ci radzę Federico … .







Kochani, objaśniam wykorzystane utwory i cytaty:
Dalekaś mi- Leopold Staff
Kiedy cię dotykam- Jan Piszczek
Poemat z pamięci- Kazimierz Wierzyński
Bezdroża- Sylwia Grzeszczak, Mateusz Ziółko
Świat się pomylił- Patrycja Markowska
Zdjęcia 1, 2, 4 Wykonała Oliwka :)


6 komentarzy:

  1. Cudowny!
    Prawda wyszła na jaw.
    Co teraz będzie?
    Leon jak zwykle kombinuje jak koń pod górę.
    Zobaczymy jak wyjdzie na tym swoim zachwianiu.
    Ustatkowałby się w końcu.
    Któż to się pojawił na samym końcu?
    Leon? Diego? Może to Diego wrócił?

    Do następnego!

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział,a przeplatanie odpowiednimi cytatami,czy fragmentami wierszy jest rewelacyjne.Dobór Ewuniu jest doskonały.Super pomysł.Warto było czekać.Powodzenia przy następnym rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze nie mogę wyjść z podziwu ❤
    Masz wielki talent i chyba nigdy nie przestanę w to wątpić.
    Świetnie napisany rozdział z dodatkiem przepięknych zdjęć. Masz świetne wyczucie w doborze słów. Cała atmosfera i klimat opowiadania został pięknie opisany. Same dialogi również mi się podobają. Widać ile pracy włożyłaś w tą historię, jest bardzo dopracowana, a uczucia postaci są genialnie opisane.Relacja Fede i Violi, nie wiem czy prawdziwa to dobre słowo ale chodzi mi o to, że idealnie odzwierciedla miłość w dość młodym wieku. Liczę na więcej takich rozdziałów w Twoim wykonaniu ~ Di

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja poetka !
    Hehe
    Przepraszam,że nie skomentowałam wczesniej...wyleciało mi z głowy.
    Ja nie żartowałam...piszesz jak poetka.
    Czekam na kolejne poetyckie opowiastki

    OdpowiedzUsuń

BLA BLA BLA ...

Pojawienie si ę jakiegokolwiek autora na blogu po tak d ł ugiej nieobecno ś ci, mo ż e oznacza ć tylko jedno. Koniec bloga. Jed...